piątek, 10 sierpnia 2018

Od Ignatiusa cd. Philomeli

Chłopak ziewnął przeciągle zerkając po raz kolejny do otwartej książki. Obok niej leżał mały arkusz papieru, na którym spisywał poszczególne znaczki, choć odnosił wrażenie, że i one do niczego mu się nie przydadzą. Zawarte na zwoju z tuby wzorki różniły się od tych w opasłym tomie drobnymi szczegółami, Ignatius nie był przez to kompletnie pewien, czy nie spisuje ich na darmo. Czy to tylko kwestia różnicy pisma? Czy to zupełnie inny znak? Może tylko mu się wydaje, mieni przed oczami, a one tak naprawdę są takie same? A jeśli autor celowo powprowadzał zmiany, lub wymieszał alfabety, by trudniej było to odszyfrować? Tyle możliwości, trzeba było zgadywać, która mała teoria była tą prawidłową. Równie dobrze wszystkie jego założenia mogły być błędne, a kartka mogła się okazać prostą listą zakupów. W tym momencie wszystko było możliwe.
Poirytowany po raz setny przeczesał dłonią rozczochrane, ale suche już włosy i rozciągnął drętwiejące znów ramiona. Z każdą kolejną minutą był coraz bardziej pewny, że jednak potrzebuje wszystkich ksiąg z zapomnianymi alfabetami, jakie tylko znajdzie w bibliotece. Lepiej i szybciej byłoby przeszukiwać kilka na raz, zamiast pojedynczo. Nie musiałby wtedy z każdej z osobna spisywać potencjalnych prawidłowych znaków, a potem ponownie przeglądać wszystkie jednocześnie i porównywać.
Wstał więc szybko od biurka, wpadł na chwilę do sypialni, by opanować swoją czuprynę, i ruszył do biblioteki. Po cichu zszedł na dół i skierował się ku drewnianym drzwiom oddzielającym go od wielu opasłych tomów ustawionych rzędami na półkach. Czego najpierw powinien poszukać? Może zerknie najpierw na książki ogólnie traktujące o Wyspach Fliss. Czy lepiej będzie od razu dopaść wszystko, co opisywało alfabety i znaki używane do szyfrowania? Jego dłoń zatrzymała się na klamce a myśli stanęły w miejscu, gdy wyłapał rozmowy dobiegające z holu i trzask zamykanych drzwi na zewnątrz.
Obiad, jęknął chłopak w myślach ledwo powstrzymując się od złapania za głowę. Irina go dopadnie, jak nic. Już wcześniej mu zapowiedziała, że zacznie go ostrzej pilnować, jeśli idzie o jego unikanie posiłków. Stęknął cicho i przygryzł wargę. Szukanie odpowiedzi musi poczekać, pomyślał zawiedziony, czym prędzej zmierzając do jadalni. Nie powstrzymało go to jednak przed odnalezieniem w myślach kilku potrzebnych mu do "badań" tytułów.
W ciszy wmaszerował do pomieszczenia, gdzie natychmiast przejęła go, na szczęście, nie Irina, a podekscytowana Philomela. Wydawało się, że wręcz czekała tu tylko na niego, bowiem talerz, przy którym siedziała był już pusty. Ignatius spojrzał na nią pytająco, jak się okazało, niepotrzebnie, kobieta w tym samym momencie zaczęła mi wszystko wyjaśniać.
- Wiem, że miałeś odpoczywać, ale rzecz w tym, że znalazłam na dachu coś takiego, to znaczy właściwie to szukałam... no nie tego, bo nie wiedziałam czego szukam, ale skoro jest list musi być coś jeszcze. Tak jak z sokołami, jest list - jest sokół, więc skoro jest jakaś wiadomość musi być coś jeszcze - Uśmiechnął się i nieco odchylił do tyłu, gdy sylfa po raz kolejny dzisiaj zaczęła mu nadmiernie gestykulować włączając w swoje ruchy przedmiot, o którym mu opowiadała. - Zresztą siadaj, a ja ci wszystko opowiem. Otóż to przede wszystkim jest coś dziwnego. Reszta dachówek jest normalna. Ta jedna wygląda jakby była z metalu, ale jest trochę za gładka i... a niech mnie kule biją... zmienia kolor, widziałeś coś takiego?
Chłopak zamrugał kilkakrotnie nie do końca wierząc w to co widzi. Faktycznie, dostrzegał zmianę barwy na tajemniczej "dachówce", tuba i tekst, który był w niej ukryty, zaczęły go przez to interesować jeszcze bardziej. Jak coś takiego znalazło się na skromnym terenie gildii? Kto to tu zostawił i w jakim celu? Niebieskooki już chciał się odezwać oraz wziąć przedmiot od sokoliniczki, jednak powstrzymało go od tego surowe spojrzenie, które skupiło się na jego twarzy.
- Mogłabyś chwilę poczekać? - spytał błagalnie, a gdy Phil skinęła głową zbliżył się do Iriny. - Jestem, nie zabunkrowałem się u siebie... - Zaczął się odruchowo bronić czując na sobie karcące spojrzenie kobiety. Ta jednak westchnęła tylko i machnęła ręką.
- Już miałam kogoś po ciebie posyłać - powiedziała kładąc nacisk na końcówkę swojej wypowiedzi. - Wszyscy powtarzają, że nie dokarmiam spóźnialskich, jednak wiem, że na ciebie taka groźba nie zadziała. Po prostu masz się tu pojawiać albo osobiście będę cię wyciągać z pokoju.
- Tak! Zrozumiałem! Dziękuję... - Młody Teroise zaczerwienił się i szybciutko uciekł ze swoim talerzem do stolika, przy którym czekała Philomela.
Przez chwilę się nie odzywali, sekretarz skupił się na zjedzeniu choć części swojego posiłku. Kiedy jednak przestał czuć na sobie co raz wzrok starszej kobiety, jego uwaga znów skupiła się na znalezisku rozmówczyni.
- Skąd to się mogło tu wziąć? - zapytał cicho i przerywając na chwilę jedzenie. - Rzadko się zdarza, żeby Erlańczycy opuszczali wyspy i udawali się w głąb kontynentu. Chyba zdarzyło się to raptem pięć razy i to bardzo dawno temu. Zbyt dawno, by coś takiego wytrwało do dzisiaj. 
- Widać ukrywają jeszcze więcej niż by się nam wydawało. O ile to na pewno oni to stworzyli. - wypaliła szybko Philomela opierając policzek o nadgarstek. 
- Też racja... - westchnął chłopak po raz kolejny zerkając na wyryty na metalu znak.
Nawet data nosiła na sobie dziwne wywijasy, jakby całe pismo się nimi charakteryzowało, wliczając w to cyfry. Wyglądały przez to co najmniej dziwnie, ale także stawały się nieco bardziej rozpoznawalne. Jaki byłby sens używania charakterystycznego pisma do ukrycia czegoś? Żaden, każda osoba kojarząca alfabet bez trudu by to odszyfrowała. Chyba że te kreski powstały celowo, by imitowac te znaki i mylić nieproszonego czytelnika. Autor mógł usiłować w ten sposób ukryć prawdę. Ale po co ją w takim razie spisywać?
Ignatius wziął kolejny kęs swojego posiłku, jego wzrok padł tym razem na herb. Niektóre z zawartych na nich symboli dziwnie odpowiadały znakom niżej, jednak bardziej przypominały litery niż cyfry. Miały na sobie więcej kresek. O ile część z nich nie była tylko rysami powstałymi przez pogodę i niszczenie się metalu.
- Cóż, na razie nie pozostaje nam chyba nic innego, jak sprawdzać każdą księgę, w której pojawi się choćby wzmianka o takim symbolu lub znakach - oznajmił nieco zawiedziony i ziewnął przeciągle. Zjedzenie czegoś ciepłego jeszcze bardziej go znużyło - Nie chcę zajmować ci czasu, ale chciałabyś ze mną poszukać jakiś informacji w bibliotece?

Philomela?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz