środa, 15 sierpnia 2018

Od Kai CD Vados

Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, jakby w ogóle było to możliwe. Bardka chwyciła kobietę pod ramię i zaczęła wesoło iść w kierunku drzwi, może i chcąc mieć już to wszystko za sobą albo po prostu z powodu wyjątkowo dobrego humoru, którego nawet bolący i okropnie ciągnący bark nie mógł zepsuć.
— A więc — zaczęła, a Montgomery momentalnie poświęciła całą swoją uwagę dziewczynie, przy okazji lekko przekrzywiając głowę — trochę tych składników będę miała, trzeba je wszystkie przetworzyć na odpowiednie leki. Chyba najbardziej popularne są bóle albo gorączka.
— Kochana, muszę przyznać tobie rację — stwierdziła ciemnoskóra, wzruszając ramionami. —Do sklepu jest dosyć daleka droga, nie sądziłabym, aby udało nam się wrócić do domu przed zmrokiem.
— Spokojnie Kai, u nas w gildii jest zielarz, na pewno znajdziemy u niego to, czego potrzebujemy. A jak nie, to udam się jutro do sklepu i kupię potrzebne mi składniki — oświadczyła Vados, na co bardka mogła tylko uśmiechnąć się szerzej, bo przecież doskonale wiedziała, o kim mówi dziewczyna.
— Chodzi ci o Coeha? — zapytała Montgomery, a osobom wokół niej mogło wydawać się, że w zielonym oku coś zabłysło.
Trzeba było to przyznać, choć dużo kontaktu z chłopakiem nie miała, to zdecydowanie zdążyła poczuć do niego jakąkolwiek sympatię.
— Tak dokładnie o niego, poszukamy go w okolicy. — Uśmiechnęła się ciepło, przy okazji machając swoją dosyć pokaźną laską.
Rozmowa była naprawdę… przyjemna. Spokojna, bez wymagających tematów, raczej przypominała te krótkie wymiany zdań na ulicy na temat pogody czy wymienianie się plotkami o ostatnich, raczej mniej zobowiązujących, wydarzeniach. Ciemnoskóra raczej na to nie narzekała, wręcz przeciwnie, bo w końcu mogła po prostu przez chwilkę nie zajmować się myśleniem, a parskać śmiechem w odpowiednich momentach i raz na jakiś czas samej coś dopowiadać. Pasowało jej to.
A następnie nastąpiła szybka wymiana zdań pomiędzy Coehem i Vados, czemu Kai przyglądała się z delikatnym uśmiechem na twarzy. Wszystko zostało ustalone, a więc ostatecznie wszyscy bardzo ładnie się pożegnali, po czym kobiety opuściły pomieszczenie.
— To co jesteś głodna? — zapytała w końcu Vados, na co Kai skinęła głową. Kto wie, może i miała jakąś tam słabość do jedzenia, a w końcu w teorii powinna dbać w jakimś stopniu o swoją sylwetkę. Ale przecież nie zjadła śniadania, więc raczej trochę większy posiłek nie powinien jej zaszkodzić, prawda? — Zobaczymy czy jest już pora na jedzenie? Jak nie, to pochodzimy sobie trochę.
Uśmiechnęła się, stając na chwilkę.
— Oczywiście, bardzo chętnie ci jeszcze potowarzyszę, kochanie — oświadczyła. — A więc, proponuję zejść na dół, aby zajrzeć na stołówkę i do Iriny, a jak nic tam nie znajdziemy, nad czym będę bardzo ubolewać, jeżeli tak się stanie, to możemy przejść się do ogrodu i tam usiąść w świętym spokoju. Zgoda?
I tak jak powiedziała, tak zrobiły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz