wtorek, 2 października 2018

Od Rawena c.d. Annabelle

Blondyn siedział i patrzył jak dziewczyna odchodzi. Uśmiechał się do siebie pod nosem. Nie spodziewał się, że się zgodzi. Przywykł do tego, że zazwyczaj kobiety opierały się jego wrodzonemu urokowi. Ale dziś mu się poszczęściło. Wetknął papierosa z powrotem do paczki i poderwał się z miejsca. Nie mógł w końcu pozwolić by dama zbyt długo na niego czekała. Musiał teraz tylko jakoś wyprosić u Iriny kilka dni na wyprawę. Skierował swe kroki w stronę kwater. Zamierzał ją o tym powiadomić chwilę przed tym jak mieli wyruszać. Tak powinno być ją łatwiej przekonać. Życie bywa jednak perfidne i jak na złość postanowił sprawić, żeby kucharka weszła do sali wspólnej. Od razu się podniosła wzrok na niego.
- Rawen, gdzie ty łazisz? Przecież mięso miałeś posiekać! - uśmiechnęła się zachęcająco i przywołała go gestem.
- Wybacz Babciu I, ale nie mogę. Za chwilę ruszam towarzyszyć naszej uroczej pani doktor na misji...
- Taak? I kiedy zamierzałeś mnie poinformować? - młodzieniec złapał się za głowę i zaśmiał się przepraszająco. Starsza kobieta tylko westchnęła i pokręciła głową. - Niemożliwy jesteś... Dobra, leć jakoś sobie powinnam poradzić. Powiedz mi tylko kiedy wracasz, bo muszę wiedzieć czy mam organizować sobie jakiegoś pomocnika.
- Nie wiem, ale to raczej krótka misja będzie. - odwrócił się i podbiegł do wyjść na hol z sali spotkań. Przystanął w progu i odwrócił się. - Dzięki Babciu I, jesteś wielka.
Wbiegł do swojego pokoju i szybko zaczął przebierać rzeczy które będą potrzebne w podróży. Było to o tyle ciężkie, że nie wiedział gdzie dokładnie mają się wybrać. Rzeczami, które musiał z całą pewnością zabrać były drugie ubranie i swój zestaw noży. W końcu co z niego byłby za kucharz, gdyby wyruszał gdzieś bez swoich przyborów do gotowania. Wszystko to pakował do swojej torby o cylindrycznym kształcie, z jednym tylko rzemieniem służącym za uchwyt na górze i sznurowaniem zaraz obok. Po zawiązaniu linek tak by nic się stamtąd nie wyślizgnęło, przerzucił worek przez ramię i poszedł do kuchni. W kilka minut znalazł się w pomieszczeniu wypełnionym aromatami przypraw, świeżego pieczywa i gotowanego mięsa. Skierował się do spiżarni po zapasy na drogę. Do osobnego worka zapakował trochę suszonych owoców, a także trochę warzyw. Do dwóch niewielkich słoiczków przesypał sól i pieprz. Przeszedł na dół do chłodni zabrać kilka kawałków suszonego mięsa jak i łopatkę wołową. Wychodząc zabrał z szafki przy drzwiach wok, który tam przechowywał. Teraz pozostało mu już tylko ruszyć na spotkanie z panią doktor. Pożegnał się jeszcze raz z kucharką, po czym ruszył do wyjścia.
Annabelle siedziała na murku obok bramy. Dziewczyna zeskoczyła jak tylko do niej podszedł.
- Coś długo ci się zeszło. - powiedziała spokojnie z delikatnym uśmiechem na twarzy.
- Wybacz mi, ale musiałem przecież zabrać prowiant i przybory kucharskie. W końcu kim byłby kucharz, bez swoich noży? - odpowiedział rezolutnym uśmiechem. - A właśnie moja droga, jaki jest cel naszej podróży?

<Annabelle?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz