sobota, 20 października 2018

Od Rawena c.d. Annabelle

Na wieść, że chodzi o porwanie dziecka, coś w kucharzu drgnęło. Co do tego zajścia miał złe przeczucia. Jeszcze kiedy obracał się w złodziejskich kręgach, miał kilkukrotnie styczność z porywaczami. I nie należeli oni do najprzyjemniejszych osób. Do takich band zazwyczaj należeli brutale i sadyści, ludzie pozbawieni jakichkolwiek skrupułów, jeśli chodzi o pieniądze. A co najbardziej go niepokoiło, to fakt, że nie słyszał by jakakolwiek taka grupa porywaczy wypuściła swoją ofiarę. Szybko podbiegł do różowowłosej pani doktor. Uśmiechnął się do niej i gestem zaproponował, że poniesie jej plecak. Annabelle pokręciła głową.
- Zobaczysz, tak będzie ci lżej i będziemy mogli iść szybciej. - spojrzał znacząco na sporych rozmiarów bagaż lekarki. Dziewczyna tylko podziękowała, uśmiechnęła się i przyśpieszyła kroku zostawiając blondyna z tyłu. Młodzieniec westchnął, po czym podbiegł do niej. Gdy zrównał się z nią nią, wolną ręką sięgnął do kieszeni marynarki po papierosa. Czyn ten wywołał na twarzy kobiety grymas dezaprobaty.
- Prosiłam, żebyś nie palił w mojej obecności. Tłumaczyłam ci przecież jakie to szkodliwe...
- I tak, też zrobię. - poprawił grzywkę, która przysłoniła mu oko. - Zanim zapalę, odejdę na odpowiedni dystans, żeby ci to nie wadziło. Ale na razie, nie zamierzam palić. W końcu tak mi zaleciła pani doktor.- zaśmiał się sprawiając tymi słowami, że lekarka także się uśmiechnęła.
Szli leśnym traktem ciesząc się ciepłymi promieniami słońca, mimo panującej wszędzie jesieni. Czas płynął szybko, a droga upływała na rozmowach o wszystkim i niczym zarazem. Kucharz opowiadał głównie o swoich kulinarnych podróżach i przygodach w trakcie wędrówek po nowe przepisy. Oczywiście pomijał przy tym fragmenty, w których musiał się włamywać i kraść, żeby mieć na owe podróże i niezbędne składniki do potraw.
- Miałeś rzeczywiście interesujące przeżycia! - powiedziała, a burczenie brzucha jej zawtórowało. - Wybacz, od twoich opowieści zgłodniałam.
- W takim razie powinniśmy się zatrzymać i zjeść coś na obiad. Co ty na to, żeby rozstawić się na tamtej polance?  - wskazał wzrokiem na skrawek pustej przestrzeni między drzewami. Nie musiał czekać na odpowiedź. Annabelle pokiwała głową i ruszyła we wskazanym kierunku. - W końcu już mocno po południu i wypada zrobić sobie przerwę na posiłek.
***
Niedługo potem po okolicy rozległ się przyjemny zapach ziół i duszonego mięsa. Rawen zestawił rozgrzaną patelnię z ognia na przygotowany wcześniej duży płaski kamień, po czym zaczął nakładać gulasz do jednego z wcześniej przygotowanych naczyń. Podał różowowłosej dziewczynie miskę, która z wdzięcznością ją przyjęła i od razu zaczęła jeść. Mężczyzna uśmiechnął się na ten widok. Zawsze radość sprawiało mu gotowanie, ale jeszcze większą przyjemność odczuwał widząc, że jego dania smakują innym. Usiadł naprzeciwko pani doktor chwycił za papierosa, którego rano założył za ucho. Już miał go odpalać, gdy doszło go chrząknięcie lekarki, w którym pobrzmiewała delikatna irytacja. Uniósł ręce w przepraszającym geście i wstał. Otrzepał spodnie i ruszył na skraj drobnej polanki. Nim jednak wszedł w gęstwinę, żeby w najdrobniejszym stopniu nie dobiegł do lekarki dym i zapach palonego tytoniu, z tyłu usłyszał brzęk przewracanej patelni i stłumione przekleństwo. Odwrócił się machinalnie i zobaczył jak jeden z dwójki mężczyzn w mocno zużytych ubraniach, trzyma unieruchomioną dziewczynę, a drugi zakradał się do niego. Uwagę blondyna przykuł błysk w dłoni mężczyzny. Trzymał on jeden z cennych noży kucharza.
- Mówiłem ci kretynie żebyś uważał! - warknął bandyta trzymający Annabelle. - Na co jeszcze czekasz?! Atakuj go!
Mężczyzna rzucił się na Rawena unosząc wysoko ostrze. Zamachnął się. Blondyn uskoczył w bok pod ostrzem, znikając tamtemu z pola widzenia. Gdy tylko zbój się odwrócił, zaliczył potężne kopnięcie w podbródek. Upadł oszołomiony na kolana, a broń wyślizgnęła się z jego dłoni. Rawen zapalił papierosa i się głęboko zaciągnął.
- Popełniliście dwa niewybaczalne czyny i jeden bardzo poważny błąd. - wypuścił dym z płuc i uniósł rękę, po czym zaczął wyliczać prostując po kolei palce. - Pierwszy, zmarnowaliście jedzenie. Drugi, napadliście na kobietę. Trzy, zrobiliście to wszystko w mojej obecności. - w jego głosie brzmiał spokojny, głęboki gniew. Gdy skończył mówić, kopnął klęczącego w głowę. Jego szyja wydała nieprzyjemny chrzęst, po czym osunął się nieprzytomny. Mężczyzna który do tej pory trzymał kobietę, otrząsnął się z tego co przed chwilą zobaczył i rzucił się do ucieczki. Młodzieniec jednak mu na to nie pozwolił. W kilku susach doskoczył do bandyty i powalił go na ziemię. Nie zwlekając, pozbawił go przytomności. Poprawił swoją marynarkę i podszedł do pani doktor.
- Wszystko w porządku? - spytał z wyraźną troską w głosie. - Jesteś cała?

<Annabelle?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz