piątek, 5 października 2018

Od Tilly cd. Krabata

Kiedy mężczyzna skończył swą wypowiedź, nie zareagowałam praktycznie w ogóle. Jedynie przechyliłam lekko głowę na bok i zaczęłam uważnie się mu przyglądać. On znał mnie, a ja na pewno znałam jego. To było coś oczywistego. Jednak w tym momencie nie byłam pewna, skąd się znamy i kim jest osoba przede mną. W głowie kotłowały mi się najróżniejsze myśli. Najszybciej jak umiałam, przeszukiwałam swe wspomnienia. Wczorajsza noc? Nie… za blisko. Nauka magii? To także nie było to… Zaszłam stanowczo za daleko w przeszłość.
- Halo, dostanę jakąś odpowiedź - usłyszałam męski głos, a przed oczami ujrzałam czyjąś dłoń.
Potrząsnęłam głową, wracając do rzeczywistości. Spojrzałam jeszcze raz na mężczyznę. Wtem w mej głowie usłyszałam dzwonienie i zapaliła się w niej żarówka. Wiedziałam już z kim mam do czynienia! To musiało być to!
- Wiem! Ty jesteś Krabat! Członek gildii i rolnik! - krzyknęłam zadowolona z siebie, a na mych ustach pojawił się szeroki uśmiech.
Ten spojrzał na mnie i zamrugał szybko, chyba nie do końca rozumiejąc, co się dzieje.
- O! A co do twojego pytania. Nie powiem ci. Jestem tu, bo jestem. Tyle. Więcej się ode mnie nie dowiesz - powiedziałam, nadal się uśmiechając. Następnie udałam, że zamykam usta na klucz, a ten wyrzucam gdzieś za siebie.
- Tyle? Nie należą mi się jakieś wyjaśnienia? - zapytał, wiercąc we mnie dziurę wzrokiem.
Pokręciłam głową na nie oraz wzruszyłam ramionami. Jakoś niezbyt miałam ochotę, tłumaczyć innym jak wygląda moja „dodatkowa praca”. Niby nie było to jakoś bardzo skomplikowane… Ale no cóż… Najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się. Przez kilka dobrych minutach jedynie patrzyliśmy się na siebie.
- W sumie to mógłbyś pomęczyć Silver. Jednak nie obiecuję, że w ogóle się do ciebie odezwie. Także nie gwarantuje ci, że nie skończysz z jakimiś zadrapaniami przez to, że będziesz zakłócał jej spokój - postanowiłam się w końcu odezwać. Wtem w oddali zauważyłam pewną osobę jadącą na koniu. Wszystkie trybiki w mej głowie momentalnie zaczęły działać na najwyższych obrotach. To musiała być ta osoba! Tym razem na pewno! Widziałam bliznę ciągnącą się przez pół twarzy! - A teraz zostawię was samych. Muszę bardzo pilnie coś załatwić. Bawcie się dobrze! - wykrzyknęłam i już mnie nie było.
Wspięłam się szybko na drzewo i przechodząc z jednego na drugie, starałam się w najkrótszym możliwym czasie znaleźć przy mym celu. Z oddali słyszałam, jak ktoś krzyczał moje imię, ale kompletnie zignorowałam to. Teraz liczyło się dla mnie tylko wykonanie zlecenia.

<Krabat?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz