wtorek, 16 października 2018

Od Tilly do Annabelle

Był wczesny ranek, kiedy znalazłam się na środku placu treningowego. Na mych plecach spoczywał skórzany kołczan ze strzałami. Palce miałam mocno zaciśnięte na dość sporej wielkości łuku. Kilkadziesiąt metrów przede mną stała tarcza. Wzięłam głęboki wdech i w myślach starałam się przywołać wszystkie sytuacje, kiedy Alexander uczył mnie posługiwania się tą bronią. Obrazy w szybkim tempie przelatywały przez mą głowę. Nauka trzymania łuku i ogólnie posługiwania się nim… Trenowanie strzelania do drzew... Małe próby polowań, które i tak nie kończyły się dobrze... Minęło kilka długich minut, zanim zdecydowałam, że to, co sobie przypomniałam, musi wystarczyć i czas zacząć działać. W końcu nie mogłam tutaj tak stać w nieskończoność. Inni też zapewne wkrótce będą chcieli potrenować. Wyciągnęłam rękę za siebie i jednym, sprawnym ruchem zabrałam strzałę z kołczanu. Ułożyłam ją odpowiednio na łuku, a palcami przytrzymywałam naciągniętą cięciwę. Lekko zmrużyłam jedno oko, wpatrując się uważnie w żółty punkt na tarczy strzelniczej. Chciałam jak najlepiej oszacować trasę lotu. Po chwili byłam gotowa. Oczywiście coś musiało pójść nie tak. W momencie, gdy puszczałam strzałę, usłyszałam jakiś hałas dochodzący zza moich pleców. Automatycznie zrobiłam krok do przodu i padłam jak długa, potykając się o wystający kamień. Dzięki temu strzała poleciała w kompletnie nieznanym mi kierunku, a ja najprawdopodobniej zdarłam sobie kolana i dłonie. Do tego nie musiałam długo czekać, zanim do mych uszu doszedł czyiś krzyk. Najszybciej jak potrafiłam, podniosłam się i spojrzałam przed siebie. No i trzeba by mi nieźle pogratulować. Właśnie wpakowałam się w dość spore problemy. Dlaczego? Niedaleko tarczy stała jakaś osoba, a w jej nogę wbita była strzała. Z tej odległości nie potrafiłam, zbytnio określić kto to był. Szczególnie że obraz przed oczami lekko mi się rozmazywał. Jednak w tym momencie było to mało istotne. Musiałam zacząć działać. Ale… Nie mogłam. Stałam jak zamurowana. Kompletnie nie potrafiłam się ruszyć… nie wiedziałam co robić. W końcu otrząsając się z dziwnego stanu otępienia, momentalnie wystartowałam. Pędem ruszyłam do owego osobnika.

<Annabelle?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz