- Selvyn, pozwól, że będę
mówić do ciebie tak bezpośrednio. Muszę przyznać… - wziął głęboki wdech i
wstrzymał się od dokończenia zdania. Sam nie wiedział, jak dokładnie opisać, co
czuje, patrząc na ogromną płachtę i przeszycia na niej. Z jednej strony był krytycznie
nastawiony, ale z drugiej szanował Selvyna za chęć tworzenia. Jednak w obecnej
chwili, zamiast rozmyślać o krytyce i szacunku, należało pomóc w sprzątaniu...
Samotna walka z tak dużym kawałem materiału w pojedynkę była zbyt czasochłonna,
więc szybko zainterweniował. Poza tym pozwoliło mu to na dokładniejszą analizę tworzywa.
– Mimo dobrych chęci, twoja praca wyszła dość tragicznie. Nie smuć się… Masz
szczęście, że ja tu jestem. Chętnie zobaczę plany, posłucham cię i pomogę. Może przy…
Herbacie? O tak… Spadochrony i herbata.
Posłał rozmówcy pocieszający
uśmiech i poklepał go po ramieniu. Już był gotowy, żeby przeglądać kolejne
fascynujące plany. Jednak w tej jednej chwili jego myśli o maszynach latających
zostały przesłonione nagłym natchnieniem. Ono zawsze przychodzi tak niespodziewanie...
Aż nie potrafił się zatrzymać. Gwałtownie cofnął rękę z ramienia i sięgnął
prosto do kieszonki. Jak zawsze, metr krawiecki był na swoim miejscu. Nim
wynalazca się obejrzał, chłopak już stał przed nim. Z całkowitą powagą zmierzył
go wzrokiem. Z góry na dół i z dołu go góry… Aż na jego twarzy znowu zagościło
zadowolenie. Mruknął tylko do siebie coś w rodzaju „wspaniale” pomieszanego z
„pięknie” i bez jakichkolwiek pytań zaczął naprawdę mierzyć swoją biedną
ofiarę. Ręce, barki, biodra… Po co? Wie chyba tylko on sam i bogowie. Mało
można było wyczytać z jego mimiki.
- Przecież ty mi z nieba
spadłeś… A raczej zszedłeś po drabinie. – Niedbale wepchnął metr do jednej z kieszeni i
dopiero teraz dotarło do niego, co w ogóle zrobił. Lekko zawstydził się. Sam nie
wiedział, czy bardziej przez to, co zrobił, czy powiedział. – Proszę wybaczyć
to nagłe uniesienie… Ale jesteś tym, czego akurat poszukiwałem. Potrzebowałem weny, a teraz... Mam wizję.
Chętnie przeglądnę każdy twój plan i uszyję cokolwiek zapragniesz… Małe i duże
spadochrony… Przyszłe projekty… Jeśli do czegokolwiek się przydam. Tylko proszę... Pozwól mi coś dla siebie uszyć. Obiecuję,
że nie zabiorę ci dużo czasu. Co o tym myślisz? Możemy tak zrobić? Bardzo
proszę… - złożył ręce niczym do modlitwy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz