środa, 12 grudnia 2018

Od Benjamina cd. Selvyn


- Selvyn, pozwól, że będę mówić do ciebie tak bezpośrednio. Muszę przyznać… - wziął głęboki wdech i wstrzymał się od dokończenia zdania. Sam nie wiedział, jak dokładnie opisać, co czuje, patrząc na ogromną płachtę i przeszycia na niej. Z jednej strony był krytycznie nastawiony, ale z drugiej szanował Selvyna za chęć tworzenia. Jednak w obecnej chwili, zamiast rozmyślać o krytyce i szacunku, należało pomóc w sprzątaniu... Samotna walka z tak dużym kawałem materiału w pojedynkę była zbyt czasochłonna, więc szybko zainterweniował. Poza tym pozwoliło mu to na dokładniejszą analizę tworzywa. – Mimo dobrych chęci, twoja praca wyszła dość tragicznie. Nie smuć się… Masz szczęście, że ja tu jestem. Chętnie zobaczę plany, posłucham cię i pomogę. Może przy… Herbacie? O tak… Spadochrony i herbata.
Posłał rozmówcy pocieszający uśmiech i poklepał go po ramieniu. Już był gotowy, żeby przeglądać kolejne fascynujące plany. Jednak w tej jednej chwili jego myśli o maszynach latających zostały przesłonione nagłym natchnieniem. Ono zawsze przychodzi tak niespodziewanie... Aż nie potrafił się zatrzymać. Gwałtownie cofnął rękę z ramienia i sięgnął prosto do kieszonki. Jak zawsze, metr krawiecki był na swoim miejscu. Nim wynalazca się obejrzał, chłopak już stał przed nim. Z całkowitą powagą zmierzył go wzrokiem. Z góry na dół i z dołu go góry… Aż na jego twarzy znowu zagościło zadowolenie. Mruknął tylko do siebie coś w rodzaju „wspaniale” pomieszanego z „pięknie” i bez jakichkolwiek pytań zaczął naprawdę mierzyć swoją biedną ofiarę. Ręce, barki, biodra… Po co? Wie chyba tylko on sam i bogowie. Mało można było wyczytać z jego mimiki.
- Przecież ty mi z nieba spadłeś… A raczej zszedłeś po drabinie. – Niedbale wepchnął metr do jednej z kieszeni i dopiero teraz dotarło do niego, co w ogóle zrobił. Lekko zawstydził się. Sam nie wiedział, czy bardziej przez to, co zrobił, czy powiedział. – Proszę wybaczyć to nagłe uniesienie… Ale jesteś tym, czego akurat poszukiwałem. Potrzebowałem weny, a teraz... Mam wizję. Chętnie przeglądnę każdy twój plan i uszyję cokolwiek zapragniesz… Małe i duże spadochrony… Przyszłe projekty… Jeśli do czegokolwiek się przydam. Tylko proszę... Pozwól mi coś dla siebie uszyć. Obiecuję, że nie zabiorę ci dużo czasu. Co o tym myślisz? Możemy tak zrobić? Bardzo proszę… - złożył ręce niczym do modlitwy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz