sobota, 8 grudnia 2018

Od Marceline cd. Annabelle

Pokiwałam twierdząco głową i odsunęłam się od ściany.
- Jasne. A teraz idę spać - powiedziawszy otworzyłam drzwi, ale gdy miałam je zamknąć, różowowłosa się znowu odezwała.
- Mamy dzień... - powiedziała niepewnie. Przez chwilę nie wiedziałam o co o jej chodzi. Dzień, noc... to normalne, nie?
- Jestem wampirem - powiedziałam, gdy zrozumiałam jej "pytanie". Potem nie pozwoliłam jej już nic powiedzieć, zamknęłam drzwi, przekręciłam zamek (z głośnym stuknięciem, by dziewczyna to usłyszała) po czym wróciłam do swojego łóżka. Rzuciłam przelotne spojrzenie na zasłonięte okno. Już dawno powinnam spać. Zarzuciłam na siebie kołdrę, do ręki wzięłam smoka i lewitując nad materacem, zamknęłam oczy oddając się w ramiona Morfeusza.

*

Obudziłam się, gdy słońce już dawno zaszło za horyzont, a niebo spowiła czarna zasłona, usiana gwiazdami. Odsunęłam firanki, by blask księżyca oświetlił mój pokój. Szeroko ziewnęłam i podleciałam do szafy, po ubrania. Gdy się ubierała, usłyszałam pukanie do swych drzwi. Wpierw wzięłam to za omam lub sen na jawie, ale gdy odgłos się powtórzył, byłam pewna, że ktoś jest po drugiej stronie. Niechętnie podleciałam do drzwi i je otworzyłem, znowu ujrzałam Cukierka i powstrzymałam się przed powiedzeniem: Znowu ty?
- Cześć - powiedziała nieco niepewnie, z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Cześć. Chcesz czegoś? Dopiero wstałam - powiedziałam udając zaspaną i wychodząc z domu. Przymknęłam za sobą drzwi, by Annabelle przypadkiem nie rzuciła okiem do środka pokoju.
- Tak. Może chciałabyś się gdzieś wybrać? Na przykład do Tirie? - zaproponowała. Uniosłam do góry jedną brew. Po co? miałam zapytać, ale się powstrzymałam. W miasteczku zawsze będzie ciekawiej niż w lesie na posterunku czy tutaj w Gildii, w której nie mam za dużej ochoty uczestniczyć w życiu społeczeństwa, póki się coś nie zacznie dziać.
- Niech ci będzie - odparłam i otworzyłam drzwi. - Za parę minut będę czekała przy wyjściu - po tych słowach zniknęłam w swoim pokoju. Wyciągnąłem ręce do góry i ponownie szeroko ziewnęłam. - Wypad do ludzi dobrze mi zrobi - powiedziałam sama do siebie, czując w ustach świeży smak ludzkiej krwi. Uśmiechnęłam się zadowolona, zaraz siebie karcąc. To, co robiłam jest nielegalne, a umawiałam się z Cervanem, że nie będę przysparzała takich typu problemów, więc nie mogę sobie pozwolić na zaatakowanie kogokolwiek, przy dziewczynie. Nawet, jeśli ją gdzieś zgubię, będę musiała trzymać rządzę na wodzy. Los lubi się bawić z takimi jak ja.
Wypiłam z szafki zwierzęcą krew, poprawiłam ubranie, przemyłam twarz i wyleciałam z pokoju przez okno, wpierw zamykając drzwi na klucz. Przed wyjściem stała już dziewczyna, do której cicho podleciałam.
- Idziemy? - na mój głos się wzdrygnęła i odwróciła.

<Annabelle?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz