niedziela, 17 marca 2019

Od Aries c.d. Selvyna

Stała w wejściu i patrzyła na Selvyna siedzącego na krześle oraz maga wyciągającego rękę w jej kierunku i uśmiechającego się przyjaźnie. Mimo całego wcześniejszego animuszu, teraz stała całkiem z niego wypompowana. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. A przynajmniej stamtąd wyjść. W końcu takie zachowanie jak przed chwilą nie było w jej stylu. A może? Jakieś ukryte pokłady odwagi? Nie umiała tego stwierdzić. Nieważne. Ważne było teraz, by podejść do tam do nich. Przełknęła gulę zaciskającą jej się na gardle. Zdjęła obuwie i niepewnie, ruszyła w ślady wynalazcy. W drodze starała się nie spuszczać głowy, więc wodziła wzrokiem od jednego schematu grzybni zawieszonego na ścianie do drugiego. Była pod wrażeniem dokładności schematów, choć rysunki przedstawiające rośliny w naturalnym środowisku pozostawiały nieco do życzenia. I to nawet nie ze względu na estetykę, bo były on naprawdę przejrzyste i schludne. Ale brakowało tam odpowiedniej szczegółowości. Zwłaszcza, że drobna różnica w zakończeniu liścia czy odpowiednim uwydatnieniu żyłek już mogła zaważyć na tym czy poprawnie rozpozna się roślinę. A to z kolei mogło zaważyć w przypadku zielarzy na tym, czy zbiorą zioła lecznicze czy trujące. Wszystko miało swoje konsekwencje. Z tego powodu, ale nie tylko, bo również ze względu na swój perfekcjonizm w pracy miała ochotę zdjąć ryciny i narysować je od nowa. A przynajmniej poprawić. Postanowiła, że kiedyś tu wróci i je przerysuje na nowo.
- Mogę? - głos maga wyrwał ją z rozważań o botanicznych dziełach Amryna. Niebieskowłosa spojrzała w miejsce gdzie spodziewała się znaleźć siedzącego czarownika. Jednak zastała tam tylko pusty fotel i migotliwe świetliste kule. Obróciła głowę w poszukiwaniu go. Z trudem powstrzymała się przed wyskoczeniem pod sufit niczym spłoszony kot, gdy w jej polu widzenia znalazła się nachylona nad nią piegowata twarz. Miast tego spłoszona dziewczyna zaczęła się wycofywać sztywnym krokiem, by w końcu upaść na krzesło, które nagle wyrosło za jej plecami. Mag wypowiedział kilka słów, których Aries nawet nie próbowała zrozumieć zbyt zajęta chowaniem głowy i kuleniem się na siedzisku. Nie zauważyła też kiedy krzesło wraz z nią podsunęło się do stolika.
- Dobrze, skoro już wszyscy siedzimy, możemy przejść do meritum. - powiedział siadając w fotelu i uśmiechając się łagodnie. Gestem wskazał na poczęstunek, po czym wyciągnął rękę w stronę dziewczyny po rysunki. Wciąż speszona wyciągnęła drżącymi dłońmi kartki z torby i podała je Amrynowi. Mężczyzna obracał arkusze uważnie przyglądając się każdej linii, każdemu cieniowi na papierze, mrucząc do siebie pod nosem od czasu do czasu. Aries w tym czasie starała się przywrócić swój utracony pozór spokoju. Sięgała po ciastko raz za razem. Niewiele musiało upłynąć by opróżniła cały talerz, więc zabrała się za herbatę. Miała mocny aromat pomarańczy i miodu z akacji.
- Muszę przyznać, że niewiele wiem o tych stworzeniach. Księgi zresztą podobnie. Ale nie jest tak, że nie mówią nic konkretnego. - mężczyzna wstał i podszedł do jednej z półek wypełnionych księgami. Szybko ją przewertował i zatrzymał się na jednej, konkretnej stronie. Mruknął coś do siebie. - Chciałbym cię jednak o coś spytać. Dlaczego w ogóle szukasz chowańca i w ogóle dlaczego akurat ten stał się twoim celem?
- N-nie wiem... Tak jakoś... - zaczęła nie wiedząc co powiedzieć. Amryn dobrze trafił z tym pytaniem. Nie wiedziała czemu. Dlaczego w ogóle jej na tym zależy? Dlaczego akurat ten? Przecież do tej pory nie przeszkadzała jej praca w pojedynkę. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Ale miała wrażenie, że nie bez powodu narysowała właśnie to stworzenie. Zerkała to na maga to na Selvyna, jej ręka machinalnie zawędrowała do kieszeni i pochwyciła w drobną dłoń żelazne serce. Spojrzała w oczy Amrynowi i zaczerpnęła tchu. - Ja... Nie wiem. Fakt, mogłabym przygarnąć najzwyklejszego w świecie magii gadającego kota czy innego zwierzaka. Ale to nieistotne. Chodzi raczej o to, że w tym konkretnym jest coś... Coś szczególnego...
Mag uśmiechnął się widząc jej determinację. Jednak niechętnie podszedł i podał jej księgę. Namalowane tam stworzenie było niemal identyczne z jej rysunkami. Poza obrazkiem na jedną stronę, informacji o nim było niewiele. Ledwie zapełniały drugą. Lecz wśród nich znalazły się nazwy krain gdzie odnotowano ich obecność. Żyły w łańcuchu górskim w Ethiji. Z wiedzy jaką posiadała o świecie wynikało, że zmierzają w skaliste, dość chłodne tereny, w pobliżu wulkanów i źródeł geotermalnych. Zaraz nad mapką i nikłymi informacjami, widniała nazwa "Ślepy Sędzia". Patrząc na stworzenie miała wrażenie, że to adekwatna nazwa dla niewidomego drapieżcy.
- Młoda damo, wiedz jednak, że są one skrajnie niebezpieczne. W tamtych rejonach zaraz po smokach, to właśnie Ślepi Sędziowie są najniebezpieczniejszymi stworzeniami. - spojrzał na nią poważniejszym już wzrokiem, ale szybko zmienił wyraz twarzy na widok jej uśmiechu i błysku w oku. - Ale jak widzę, nie zamierzasz zrezygnować z wyprawy, prawda? - Dziewczyna pokiwała tylko głową w odpowiedzi. Oczywiście, że nie miała takiego zamiaru. Zwłaszcza teraz gdy już wiedziała, że te zwierzęta rzeczywiście istnieją i gdzie mogła je znaleźć. Mężczyzna tylko westchnął.
- Em...Czy mógłby nam pan pomóc się dostać chociaż do Oblistin? - spytała, wiedząc, że już i tak nadwyrężyła gościnności maga. Ale zapytać samo w sobie nic nie zaszkodzi, a pomóc może. Widząc pytanie malujące się na twarzy uczonego odnośnie lokalizacji miejscowości od razu pospieszyła z wyjaśnieniami - To jest małe nadrzeczne miasteczko leżące na północny wschód stąd przy granicy z Ethiją. Stamtąd to już łodzią dostaniemy się dalej. Proszę bardzo by nam pan tym pomógł... - Skierowała wzrok na Selvyna by ten w razie czego jej pomógł.

<Selvyn? Leń mnie złapał...>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz