wtorek, 19 marca 2019

Od Nagi cd. Kai


W odpowiedzi jej dłoń poklepała kilka razy ramię kobiety, bowiem po krótkiej wymianie zdań była przekonana, iż i tak niewiele do niej dochodzi ze świata zewnętrznego, toteż zbędnym byłaby ponowna próba nawiązania z nią rozmowy. Ciała obu były słabe: tajemniczej nieznajomej z powodu zimna, a jej samej od urodzenia brakowało siły w mięśniach. Jednak połączenie owych resztek dało rezultat zadowalający, to jest taki, który pozwolił pechowej postaci wdrapać się niezgrabnie na siodło. Naga uczyniła to samo, wsiadła chwiejnie za nią, uprzednio ściągając wymięte nakrycie, u którego kołnierza ozdoby zadzwoniły delikatnie i otulając nim z przodu obcą kobietę. Sięgnęła z obu jej stron po lejce, tym samym nie dając szansy złośliwemu wiatru żadnej szpary, przez którą mógłby wykraść cenne ciepło.
Poklepała lekko wierzchowca po zadzie, a gdy ten cofnął się do tyłu, miast do przodu, strzepnęła ze swego ramienia ptaka, który zaskoczony owym czynem spadł w dół, obijając się o końskie ciało, wbijając mu w akcie desperacji szpony w mięsień. Spłoszony w końcu ruszył, zachęcany do coraz to szybszego chodu przez Nagę. Kruk zaniechał ponownego wspięcia się na panią, zamiast tego wzbił się w powietrze, domyślając się swego zadania. Sprzeciwiając się srogiej pogodzie poleciał do przodu, rozśpiewując struny, prowadząc czujnie słuchającą kobietę.
Droga zeszła szybko, zdecydowanie szybciej niż przebyta piechotą, więc w mig obie znalazły się przed budynkiem Gildii. Na szczęście wymarznięta kobieta zdążyła się choć odrobinę ogrzać, bowiem gdy stanęły - uchyliła lekko oczy. Zdołała sama zejść z konia, w gdy wierzchowiec nie dzierżył już nikogo na grzbiecie, Naga prędko odprowadziła go do stajni, przekazując go tamtejszym pracownikom, bowiem żadnemu nie śmierdziało z duszy, więc pozwoliła sobie im zaufać.
Wzięła z przezorności nieznajomą pod ramię i weszła razem z nią do środka. Jedną dłoń położyła na ścianie, by trafić bezpiecznie do swojego pokoju, do którego drogę zdążyła już zapamiętać. Głupotą byłoby puszczenie tak dużego ptaka w środku, komuś w jego nieuwadze mogłaby stać się krzywda, toteż kruk dreptał za nimi po podłodze, podskakując przy tym zabawnie, drapiąc pazurami o kamienną posadzkę.
Naga prawie odmówiła posiadania swojego pokoju, do którego mogłaby wrócić, uzasadniając ową decyzję nadmiernymi przyjemnościami. Nie chciała rozpieszczać ciała i chwalić jego ziemskich popędów, wolała rozwijać się duchowo, niżeli przyziemnie, jednak przestrzeń między czterema ścianami posłużyła jej w kompletnie inny sposób. Gdy otwarła dębowe drzwi, by móc przejść przez próg, zapach ziół nagle ją uderzył. Przeszła kilka kroków, dopóty jej nogi nie zostały zatrzymane przez ramę nieużywanego łóżka, na który w miarę możliwości delikatnie opuściła zziębniętą postać. Wymacała miękką pościel i przykryła nieznajomą, wciskając końce kołdry pod jej boki.
Ptak znalazł sobie miejsce spoczynku na oparciu krzesła stojącego przy blacie stołu, na którym stały przeróżne naczynia o równie przeróżnych kształtach. Kobieta miała pod ręką wiele naparów, które mogła ze sobą mieszać, tworząc tym samym napoje o żądanych właściwościach. Korzystała z nich przede wszystkim do opatrywania ran, lecz niektóre służyły do zgoła innych celów.
Przejechała dłonią po suszonych ziołach wiszących na ścianie, by móc rozpoznać te obecnie jej potrzebne. Chciała poradzić sobie nie tylko z rozdartą skórą kobiety, lecz również z jej wyziębieniem. Nie posiadała w pokoju pieca, lecz miała świece, które z dobrym przemyśleniem mogły działać tak samo. Pod wysoką podstawkę wsunęła jedną z nich, a na nią położyła żeliwny czajniczek.
Minęło trochę czasu, nim kobieta się wybudziła, lecz gdy już to zrobiła na stoliku obok czekał przed chwilą nalany oraz miska z ciepłą wodą i kawałkiem materiału na zmycie zaschniętej krwi.
— Pokrzywa z pieprzem i czosnkiem.
Słowa doszły do uszu budzącej się nieznajomej, chcąc wyciągnąć ją z krainy snów.
— Dobrze rozkwitłe, z Wysp. Winny przede wszystkim pomagać, a nie smakować.

Kai?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz