piątek, 8 marca 2019

Od Philomeli cd. Ignatiusa


Słuchając dość długiego wywodu sekretarza z trudem utrzymywała swe rozedrgane mięśnie w jednym miejscu. Z każdą kolejną uzyskiwaną informacją sprawa zaczynała ją interesować coraz bardziej. Przepełniała ją żądza działania nie ważne czy wiązałoby się to ze skakaniem po dachu czy przekopywaniem kolejnych książek.
- Zdecydowanie trzeba spytać mistrza i myślę, że od tego trzeba, by zacząć, chociaż może zdołamy coś tu jeszcze znaleźć… na przykład możnaby poszukać kopii spisu… zazwyczaj w takich dokumentach umieszcza się jakąś notę, dlaczego dane zrzeszenie odżegnano od czci i wiary. Skoro zaś od 1777 jest zakazane trzeba by szukać informacji o nim w kodeksach dotyczących magicznych organizacji przed tym rokiem. A co do łuski, brzmi to bardzo prawdopodobnie. Gdzieś słyszałam, że niektóre osobniki mogły osiągać rozmiary zdecydowanie większe niż smoki. To znaczy te na grzbiecie, coś jakby taka zbroja… mimo to zajrzałabym jeszcze do tych ksiąg alchemicznych. Ciekawi mnie ta dziwna zmiana kolorów. Czarnoksiężnik, który – zająknęła się nieprzyzwyczajona no przesadnych wynurzeń na temat przyczyn swego statusu półsylfy – którego znałam zapisywał czasem jakieś informacje tak by można je było odczytać tylko w pewnym świetle. Albo może nie… jednak lepiej najpierw dowiedzieć się czegoś o… słyszałeś ktoś idzie korytarzem
Na szczęście dla jej nieszczęsnego słuchacza nagły potok słów powstrzymany został dziwnym dźwiękiem dochodzącym z korytarza. Co prawda nie był on dość głośny by jej towarzysz mógł go usłyszeć, ale jej sylfie zmysły natychmiast go wychwyciły blokując na moment władczy aparat mowy. Najdziwniejszym było jednak, iż w żaden sposób nie mogła rozpoznać, do kogo należą stopy wystukujące równy rytm na posadzkach korytarza.
- Może to mistrz? – Zapytała na poły Ignatiusa, na poły samą siebie. Nie wiedzieć, czemu przyszło jej do głowy ze jakiś szósty zmysł pozwolił mu odgadnąć, iż właśnie o nim była mowa i od tak pojawić się na korytarzu.
- Niczego nie słyszę – pokręcił głową Ignatius.
Philis ponownie wytężyła słuch, ale dźwięki istotnie zamilkły. Mogłaby jednak przysiąc, że korytarz jest znacznie dłuższy i nikt nie zdołałby go pokonać w takim tempie. Chyba, żeby biegł, ale wtedy brzmiałby inaczej. W zamyśleniu potarła ramiona dopiero teraz w chwili bezruchu odczuwając zimno wnikające do pomieszczenia zapewne przez jakieś nieszczelne okno. A może poczęła odczuwać po prostu fizyczny niepokój. Już miała dać sobie spokój z dziwacznym zjawiskiem i wrócić do książek, kiedy nagle tupanie powtórzyło się. Czyżby ktoś zatrzymał się przy drzwiach i podsłuchiwał, po czym przekonawszy się, że nic ciekawego z rozmowy nie zdoła wyłowić ruszył dalej? Podsłuchiwanie jednak nie było mile widziane w gildii. Zerknęła niepewnie na sekretarza, ale on także stał bez ruchu. Kolejny raz odgłosy ucichły, po czym ozwały się znowu po jakimś czasie. Być może ktoś po prostu krążył pod drzwiami czekając na kogoś, jednak sylfie mówiło coś, że zdecydowanie nie są to ludzkie kroki.
- Mam dość! – Wykrzyknęła wreszcie i ruszyła ku drzwiom. Chwyciła je za klamkę i rozwarła na całą szerokość. Za nimi jednak nie było nikogo. Wyszła na korytarz i stanęła zasłuchana. Po chwili dołączył do niej także Ignatius.
- No pewnie! – mruknęła niezadowolona – Tak to jest ze zjawami. Najpierw zawracają głowę, a potem znikają sobie od tak.
- Cóż za zjawy znowu? – dobiegło ja pytanie z końca korytarza. Była na tyle zaaferowana sprawą ducha, że nie usłyszała kroków samego mistrza. Nigdy by się do tego nie przyznała, ale jego widok uspokoił ją nieco. Historia z tą całą dachówką była owszem interesująca, ale miała wrażenie, że robi się coraz bardziej skomplikowana i niebezpieczna.
- Mistrzu, czy to mistrz przed chwilą dreptał pod drzwiami biblioteki?
- Dlaczego miałbym „dreptać” – zapytał szczerze zdumiony – normalni ludzie zazwyczaj pukają i wchodzą.   
Westchnęła podjąwszy nagle decyzję, jednak zatrzymała się jakby wpół słowa i przysunąwszy się do Ignatiusa szturchnęła go lekko w ramię.
- Lepiej ty zapytaj. Mistrz zbyt często dowiaduje się o kłopotach z moich ust.

<Ignatius>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz