wtorek, 5 marca 2019

Zakończenie eventu urodzinowego


Witajcie kochani!
Oto nadszedł czas na zakończenie urodzinowego eventu.
Chcemy serdecznie podziękować osobom, które zechciały wziąć w nim udział. Cieszymy się, że ta mała przygoda przypadła Wam do gustu, a także mamy nadzieje, że w przyszłości równie chętnie będziecie uczestniczyć w podobnych zabawach. ^^

Tak, jak obiecaliśmy Philomelia, Krabat, Selvyn, Willibald, Newt, Elra oraz Desiderius otrzymują po punkcie umiejętności, a ich opowiadania zostały podliczone ze specjalnym przelicznikiem.
Natomiast Philomelia i Krabat okazali się tymi, którzy zdołali umieścić w swoich opowiadaniach najwięcej specjalnych słów - aż 98! I to właśnie dzięki temu wysiłkowi możemy teraz z ich perspektywy dowiedzieć się, jak zakończyła się ta przygoda.

***

Świat się rozwarstwiał. Stopniowo tracił spójność, odkształcał się, wypaczał spoiny, aż w pewnym momencie jego włókna były już na tyle słabe, że zaczęły pękać, pozwalając, aby rzeczywistość wlała się do snu. Potężny, mroźny podmuch przegnał ciepło lata, śnieg zakrył ogień w palenisku i skuł lodem glinianą posadzkę. Nie oszczędził nawet zupy jarzynowej, po której pozostał tylko niewyraźny posmak w ustach i ciepło w trzewiach. Gęsta mgła spowiła wszystko i jak groźba czegoś złego, zawisła tuż nad osobą sylfy. Dziewczyna, leżąc w belach futer, wsłuchiwała się w wiatr, próbując wyłapać z jego świstu coś więcej niż tylko chrapanie współtowarzyszy, lecz z każdą chwilą dobiegające ją dźwięki stawały się coraz dziwniejsze, aż w końcu przybrały formę irytującego świstu, który najprawdopodobniej był tym impulsem, który zmusił ją do wstania. Dźwignęła się z desek i sprawnie omijając śpiących towarzyszy, dopadła do boku fury. Ostrożnie wychyliła się z pojazdu, rozglądając się po okolicy. Mgła wprawdzie znacznie ograniczała pole widzenia, jednak z gęstego mleka można było wyłapać ogólny zarys lasu, czy płomienie latarni przy pozostałych wozach. Jedynie jakiś dziwny, olbrzymi stwór, całkiem wbrew logice wydawał się nadzwyczaj wyraźny. Sunął pośród mgły, dzwoniąc łańcuchami, niczym potwór z koszmarów, przeskakując od wozu do wozu w poszukiwaniu najsmaczniejszych snów. Nachylał wówczas swą szczątkową głowę z martwymi ślepiami tuż nad śpiącym nieszczęśnikiem i szponiastymi palcami sięgał ku umysłowi, wygrzebując z nich marzenia, a może i nawet wspomnienia.
Philomela widząc te dziwy, odruchowo cofnęła się, wpadając wprost w czyjeś silne ramiona, które chwyciły ją, zakrywając jej usta. Szarpnęła się gwałtownie, lecz szybko zaniechała dalszej walki, gdy tylko rozpoznała w napastniku Krabata. Mężczyzna przytaknął palec do ust i zaczął powoli schodzić z powozu. Machnął ręką, dając jej znać, aby podążyła za nim.
— Kryształ — szepnął jej do ucha, w momencie, gdy oboje znaleźli się na ziemi. Kobieta posłała mu pytające spojrzenie, na co ten nakreślił na swojej piersi trójkątnopodobny kształt, ruchem głowy wskazując na stwora. Na jego białym futrze rozlewały się pętlę sznurów, pasów, czy metalowych cięgien, które rzeczywiście spinał krystaliczny pryzmat.
— Jak chcesz to z... — mruknęła, powracając wzrokiem do mężczyzny. Ten jednak w międzyczasie zdołał się już oddalić on niej na znaczną odległość.
Przekradł się wzdłuż wozów, ostrożnie zbliżając się do stwora. Bestia może wydawała się ślepa, lecz reszta zmysłów nie była już tak upośledzona. Możliwe nawet, że posiadał je bardziej wyostrzone, niżby można było początkowo zakładać. Dlatego słysząc zgrzyt śniegu, monstrum gwałtownie poderwało swój łeb, wydając z siebie niski, cholernie nieprzyjemny dźwięk. Zsunął się z wozu, przy którym do tej pory żerował i postąpił kilka kroków przed siebie, obchodząc pojazd. Początkowo kroczył powoli, węsząc w powietrzu, lecz im bardziej zbliżał się do Krabata, tym szybsze stawały się jego ruchy, aż w końcu naprężył mięśnie i ostatnie paręnaście metrów, pokonał praktycznie jednym susem. Ogromne cielsko przewaliło się przez wóz, zgrabnie lądując tuż przy mężczyźnie. Rozcapierzone szpony poszybowały w stronę Ratignaka, lecz zamiast w miękką tkankę wbiły się w zlodowaciałe podłoże, gdy ten odskoczył gwałtownie, ratując tym swoje zdrowie. Stwór zasyczał, klepiąc swym długim językiem po szpilkowatych zębiskach i przylgnął do ziemi. W tym samym czasie Krabatowi udało się dobyć ostrza i nastawić na atak, który jednak w ostateczności nie nastąpił. W momencie, gdy potwór miał się już rzucić, Philomela z całej siły cisnęła w niego latarnią. Szkło rozbiło się na jego łbie, zalewając go smolistą, jarzącą się substancją, która przy zetknięciu z futrem buchnęła jasnym płomieniem. Stwór wydał z siebie rozdzierający wrzask, wijąc się we wszystkie strony.
— Kryształ! — przypomniała sylfa, choć niepotrzebnie, bo mężczyzna w tym samym momencie machnął ostrzem, przejeżdżając po torsie bestii, rozcinając kilka cieńszych lin. To wystarczyło, aby obluzować sploty i zrzucić uprząż. Stwór ponownie ryknął i przy jednoczesnym ujarzmianiu ognia, próbował również złapać swoją własność. Jednakże przez swój dziki taniec, zamiast pochwycić kryształ, przypadkowo go odrzucił, posyłając go te kilka metrów dalej, tuż pod nogi Cervana.
Widać było po mistrzu, że ten jeszcze do końca nie pojął, co się tu wyrabia, może nawet nie wybudził się jeszcze do końca ze swojego snu. Jednak gdy tylko kryształ znalazł się tuż przed nim, bez zastanowienia roztrzaskał go pod obcasem. 
Bestia najwidoczniej świadoma tego czynu, niespodziewanie zapiszczała i rzuciła się w las, zabierając ze sobą mgłę, a tym samym potężny urok, który pogrążył wszystkich we śnie.
— Zakichane duchy lasu, nawet cholera w taki dzień — Teroise splunął, podbiegając do nich. 
Stroskanym wzrokiem obadał ich od głów do stóp, lecz widząc, że jednak nic im nie jest, uśmiechnął się delikatnie.
— Dobra robota. Jakimś cudem udało Wam się wyrwać ze snu i przegonić czorta, zanim doszło do czegoś jeszcze gorszego. A teraz chodźcie i pomóżcie mi obudzić resztę.

***

Jeszcze raz dziękujemy za udział i do zobaczenia w następnym evencie!
Administracja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz