niedziela, 4 sierpnia 2019

Od Anastasii cd. Rawena

Z pewnością się powtarzała, ale nie lubiła zimy. Fakt, wyglądała ślicznie. Śnieg pokrywający ziemię i drzewa pięknie skrzył się w słońcu, a obserwowanie wzorów stworzonych przez szron na szybach okien było obecnie jednym z jej głównych hobby. Właśnie, zima to był ten czas, który, choć ją nawet fascynował, zmuszał ją do ciągłego siedzenia w czterech ścianach. Chłód jej nie przeszkadzał, w przeciwieństwie do innych nie musiała nawet rozpalać w kominku, bo sama sobie zapewniała ciepło. Niemniej robiła to, by nie zwrócić niczyjej uwagi na ten fakt oraz, gdyby przypadkiem wpadła w kontakt z wodą czy śniegiem, mieć gdzie szybko się osuszyć. Bo wskakiwanie w czyjś kominek w jego obecności byłoby dziwne, prawda? Bardzo dziwne. 
No bo jak mogłaby taka osoba zareagować, gdyby ktoś nagle wpadł jej do pokoju i jakby gdyby nic wpakował się do kominka, a tam usiadł sobie pomiędzy płomieniami. Wariat, samobójca, kto głupi włazi w ogień? A jeszcze większy szok wywołałaby fakt, że temu geniuszowi nic się nie dzieje. Siedzi sobie, wesolutki, uśmiechnięty, bo ciepło i sucho. Tak, lepiej to było robić tylko we własnym pokoju, gdzie zanim ktoś wejdzie, to zapuka i da tym samym czas by wygrzebać się z popiołu. 
Ciche westchnienie wyrwało się z jej piersi, gdy po raz piąty przewróciła się na łóżku. Nie było co robić. Zdążyła osiem razy przebiec całą gildię i zaproponować wszystkim pracującym wewnątrz swoją pomoc. Każdy jej odmawiał, niektórzy tak jak ona, nie mieli tyle pracy, by poszukiwać pomocnika, inni właśnie byli w drodze na zewnątrz to i tak musiała zrezygnować. Za jakie grzechy na bogów! Za jakie grzechy zima musiała być taką złośliwą jędzą! Jedynym urozmaiceniem dnia na dziś miały być chyba tylko posiłki! 
Właśnie! Obiad! Anastasia niewiele myśląc zerwała się z łóżka i wypadła z pokoju na korytarz. Nie, wcale się znowu prawie nie spóźniła. Irina nie zauważy, będzie zbyt zajęta innymi. A Rawen nie ściga za takie akcje. Czerwonowłosa pędem przemierzyła cały budynek, przyhamowała dopiero w holu, gdzie uspokoiła przyśpieszony nieco oddech. Punktualność się chwali, paręnaście minut po czasie nie było jeszcze tak źle. Czy może parędziesiąt, biorąc pod uwagę, że niektórzy kończyli już jeść. 
Kobieta odebrała swój posiłek i usiadła z boku sali nie spuszczając z oka innych. Z chęcią by kogoś zaczepiła, ale sama nieszczególnie przepadała, gdy ktoś przerywał jej posilanie się. Niewygodnym było jeść i mówić jednocześnie, przynajmniej dla niej, więc była to jedna z tych chwil, kiedy każdy mógł mieć pewność, że alchemiczka nie wyskoczy zaraz z kolejnym głupim pomysłem bądź tematem do rozmowy. A łapanie po posiłku wolała sobie odpuścić, każdy miał pewnie już coś w planach. 
A gdyby tak zaczepić Rawena bądź Irinę i ewentualnie im pomóc? Irina wiedziała o jej naturze, mogłaby jej znaleźć odpowiednie zajęcie. 
To była myśl, dodała sobie w duchu po chwili i z tym zamiarem zaczęła szybciej jeść. Sprzątanie jadalni i kuchni raczej nie zajmuje wiele czasu, ale przynajmniej przyśpieszy nadejście wieczoru bądź zmroku, który będzie oznaczał, że łatwiej będzie znaleźć w budynku kogoś, kto też się nudzi. 
A taki ktoś zdecydował się chyba sam do niej przyjść. Uśmiechnęła się pod nosem, gdy z kuchni wyszedł Rawen i przysiadł się do niej rzucając w jej stronę kuszącą propozycję.
- Podwieczorek? - spytała unosząc brew. - A co takiego masz do zaoferowania?
- Najlepsze pod słońcem babeczki z budyniem - odparł pewnie, a na jego wargach zagościł dumny uśmiech.
Budyń? Przemknęło jej przez myśl, a ostrzegawczy płomyczek w głowie zapłonął jasno. Propozycja była miła, jednak zdecydowanie nie powinna być skierowana do niej. Gdyby była samym ciastem, owszem, jednak nie budyń.
- Dziękuję za propozycję, jednak zdążyłam się najeść - odparła wprost po chwili namysłu. - Nie żebym była na diecie, sam widzisz, chudy ze mnie kij czy inna tyczka, ale nieszczególnie przepadam za płynnymi deserami, między innymi budyniem. Czy może nawet ogólnie jedzeniem. Wiem, że bycie wybrednym jest nie na miejscu, zwłaszcza, gdy mamy tylko dwóch kucharzy gotujących całej ferajnie. A gotujecie wybitnie przysięgam, jeśli ktoś narzeka to się nie zna - przerwała na chwilę by wziąć głębszy wdech. - Niemniej jeśli chcesz, możesz zjeść sam a ja i tak dotrzymam ci towarzystwa. I tak nie mam co robić oprócz zdychania z nudy i turlania się po własnym pokoju. 

Rawen? W końcu ruszyłam cztery litery
Środek lata, a ja o zimie, something is no yes

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz