sobota, 10 sierpnia 2019

Od Feliksa CD Elry

— Nie ma ich.
Feliks podniósł głowę znad biurka, wyrwany z rytmicznego tempa swojej pracy. Gwałtownie, z przerażonym spojrzeniem, że coś zrobił nie tak, w czymś przeszkodził czy dotknął czegoś, czego w ogóle nie powinien nawet palcem musnąć. Dłoń z gęsim piórem zatrzymała się w powietrzu, podczas gdy jej właściciel nerwowo obserwował poczynania współpracowniczki, która teraz zaczęła miotać się jak kwoka starająca się utrzymać swoje kurczęta w ryzach, a niezbyt dobrze jej to szło. Uderzyła kolanem o biurko, biodrem o szafkę, nie przejmując się tym jednak zbytnio, podczas gdy brunet krzywił się za każdym razem, gdy którąś z kończyn zahaczyła o mebel.
Twarda sztuka.
— Gdzie one są, to niemożliwe… Przecież tutaj położyłam, co ja zrobiłam… Bogowie, nie ma, nie ma…!
Odsunął się od biurka w ciągu krótkiej chwili, gdy kobieta tylko do niego podbiegła, przeglądając wszystkie szuflady, co do jednej, te z prywatnymi listami również. Zamarł na chwilę, gdy jej dłoń sięgnęła do środka, wstał z krzesła, prostując się, już otwierając usta, by zauważyć, że nie godziło się w ten sposób, nawet bez żadnej prośby czy zapytania, przeglądać czyjekolwiek konwersacje. Dłoń jednak, jak szybko została do szuflady włożona, tak samo prędko została z niej wyjęta, a skrytka zamknięta. Feliks przekręcił głowę, oglądając z nieskrywanym zainteresowaniem i zdziwieniem całą scenkę przed nim odgrywaną. Nie zaprzeczyłby, gdyby stwierdzono, że poczuł dreszcz przechodzący przez kręgosłup, bo w końcu coś zaginęło, a to coś musiało być niezwykle ważne, sądząc tak po reakcji historyczki, którą obserwował nadal z jedną, podniesioną krzaczastą brwią. W końcu udało mu się złapać poddenerwowane spojrzenie Elry, gdy ta tylko stanęła jak wryta w ziemię, nieruchomiejąc, jakby otoczone przez sforę wilków zwierzę.
— Przepustki… — wydusiła ostatecznie z siebie. — Nie ma ich.
Mężczyzna zmarszczył czoło, ściągnął brwi i zgarbił się okropnie, na tyle, by, gdyby tylko tu były, jego siostra czy matka mogły palnąć w przygarbione plecy znalezionym po drodze kijem od miotły, nie szczędząc złośliwych komentarzy. Zastukał butem w podłogę, zerknął to raz na biurko, raz na szafkę, ostatecznie jednak wzrokiem powracając na rozedrganą sylwetkę kompanki.
— Przepustki — powtórzył po niej, podchodząc powoli, jakby nie chcąc jej spłoszyć. Wolał nie ryzykować, iż w amoku wyskoczy mu przez okno czy wpadnie na szafę, która następnie ją przygniecie. — Elro, wdech, wydech, nie ma sensu panikować, to nam ich nie przywróci — powiedział niskim tonem, po czym wziął głębszy oddech. — Możliwe, że wplątały się nam pomiędzy papiery, które przed chwilą zaniosłem Ignatiusowi, jeżeli chcesz, możemy zaraz pójść to sprawdzić — zaproponował.
W tym wszystkim jednak podszedł do biurka kobiety, tak na wszelki wypadek, i zabrał się do prędkiego przejrzenia dokumentów, których było na blacie zdecydowanie zbyt wiele, by utrzymać na nim jakikolwiek porządek. Nawet jeżeli zostały skrzętnie posegregowane oraz włożone w odpowiednie foldery. Otworzył szuflady, przekartkował książki, dokładnie te, co Elra, robił to jednak w tempie odrobinę spokojniejszym.
Odłożył ostatni folder na drewno, zerknął na prawdopodobnie nie mogącą ustać w miejscu kobietę.
— A więc idziemy do Ignatiusa, przejrzymy razem z nim wszystkie zaniesione mu w ostatnim czasie dokumenty — oświadczył stanowczo, ruszając już do drzwi. — W najgorszym przypadku, jeżeli by się nie znalazły, pozwolisz, że ja zajmę się całą sprawą — dodał jeszcze, łapiąc już za klamkę. — I tak masz już dużo na głowie, powinnaś choć trochę odetchnąć, znaleźć chwilę na wypicie herbaty czy przymknięcie oka. Niewypoczęty pracownik to niedokładny pracownik — zauważył, uśmiechnął się do niej ciepło, po czym, nie czekając na reakcję kobiety, bo przecież trzeba było działać, otworzył przed nią drzwi i eleganckim oraz płynnym ruchem dłoni, zaprosił do wyjścia.

[ku przygodzie i tajemnicy zaginionych przepustek!]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz