sobota, 24 sierpnia 2019

Od Kai CD Nagi


Gorączki ustąpiły, wraz z dreszczami, potami na czole oraz bledszą niż zazwyczaj skórą. Choć ta u Kai nadal jednak pozostawała ciemna, opalona, posmagana promieniami słońca bogów. Lubiła to. Lubiła, że w ten sposób się wyróżniała na tle tak wielu bladych twarzy, że w chłodniejszych miejscach przyciągało to ciekawskie spojrzenia zainteresowane całą egzotyką jej persony. Pytali, skąd pochodziła, gdzie urodzili się jej rodzice, niby starając się zagaić jakąkolwiek rozmowę. A ona nie odpowiadała, bo przecież nigdy tego nie robiła, uśmiechając się jedynie tajemniczo, może czasami zahaczając palcami o ich policzki, gdy ciekawska buźka bardziej jej się podobała. Lubiła też, gdy wplatali dłonie w kędzierzawe włosy, pociągając lekko, ale nie za mocno, obserwując, jak prostują się, by następnie szybko powrócić na swoje prawowite miejsce. Lubiła też, gdy wpatrywali się w zielone oczy, szukając w nich odpowiedzi, których nigdy odnaleźć tam nie mieli, jak i w żadnym innym miejscu. 
Naga odwiedzała ją w czasie powrotu do zdrowia stosunkowao często, przybywając z zapachem tych ususzonych, jak i świeżych ziół oraz wilgotnej, po zimie powracającej do życia, ziemi, przynosząc maści, leki, balsamy, z których bardka korzystała z chęcią oraz należytą im cześcią. Nie marnując, nie nakładając za wiele, gdy nie było takiej potrzeby, miast tego rozkoszując się zapachami, uczuciem czy to chłodzenia, czy grzania. Dlatego też nie powiadamiała Desideriusa o swoich problemach, może i trochę egoistycznie ciesząc się  towarzystwem egzorcystki. To prawda, była specyficzna. Była cicha oraz odrobinę oschła, chłodna jak sople lodu.
Ale przecież do tych właśnie najlepiej przylegały palce, nie chcąc następnie puścić. 
Kai obserwowała więc kobietę z dziecinną ciekawością, dokładnie z taką, jaką obdarzano ją w karczmach, na ulicach czy na targach. Śledziła płynne ruchy dłoni oraz stóp, szybkie palce, zawsze reagujące w odpowiednim momencie. Gdy coś miało spaść lub gdy kruk dawał się we znaki. Bardka parskała wtedy cichym śmiechem, kręcąc głową i dodając coś o niesforności kruka. 
Naga uśmiechała się wtedy odrobinę, a Kai z ogromną chęcią uśmiech odwzajemniała, nawet jeżeli jej towarzyszka miała go nigdy nie ujrzeć.
I nadeszło lato. Gorące, upalne, a kiedyś przyzwyczajona do takich temperatur bardka teraz fukała, denerwowała się, bo włosy bywały jeszcze bardziej nieposłuszne niż przedtem, a lniane koszule przyklejały się do ciała, a chłodnego wiatru czy deszczu brak, a słońce oślepia, a niektórych nawet naraża na poparzenia.
W tym całym narzekaniu nie pobiła jednak Krabata, co to, to nie.
A wraz z końcem wiosny, początkiem lata i już ostatecznym pożegnaniem się z męczącą gorączką, egzorcystka przestała ją odwiedzać. Nie dziwota, w końcu miała lepsze rzeczy do roboty, niźli użerać się z odrobinę nie tak wychowaną bardką, odrobinę hop do przodu i odrobinę zbyt wesołą, w gildii praktycznie nic nie robiącą. No, może raz na jakiś czas napisała kolejną pieśń, jej robota jednak nie była zbyt wymagająca lub przemęczająca mięśnie. Kai kręciła się, wchodząc tam i tu, rozmawiając z tym i tamtym, nigdy jednak nie wzięła się za konkrety. Nikt również nie zwrócił jej na to uwagi, dlatego też robiła to dalej, wchodząc na głowę każdemu, a przy tym nikomu.
Zdecydowała się ostatecznie również uprzykrzyć życie i Nadze, pukając do jej pokoiku, którego, według jej dokładnych obserwacji, egzorcystka tego poranka nie wyszła. Drzwi uchyliły się, a kobieta od razu uśmiechnęła się od ucha do ucha, prawie jak zawsze zapominając, by powiadomić, kim w ogóle jest i czego tu szuka.
— Przyszłam zerknąć, co porabiasz — oświadczyła, starając się zajrzeć przez ramię Nadze. — Nie widziałam ciebie nigdzie od samego poranka, muszę przyznać, zaczynałam się martwić. Och, masz piórko na ramieniu — zauważyła i wraz z tym słowem, zdjęła wspomnianą drobnostkę z barku drugiej kobiety.

[ we're back baby ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz