czwartek, 22 sierpnia 2019

Od Krabata - Event


Poznawszy skład swojej grupy operacyjnej Krabat westchnął tylko niezbyt zadowolony, co nawet nikogo specjalnie nie zdziwiło, bo ciężko by osobnika jego pokroju ucieszyło cokolwiek, skoro nawet na obiad z rodziną królewską, gdyby mu takowy ktoś zaproponować gotów kręcić nosem, ze jeszcze przypadkiem ktoś mu wciśnie truciznę nie dla niego przeznaczoną, że pewnie księżniczka niezbyt urodziwa, naczytawszy się tanich romansideł będzie go chciała usidlić i na tym pewnie nie będzie końca nieszczęść. Jedno było dla rolnika w tym momencie pewne, że nie jest to jego drużyna marzeń. Po pierwsze Narcissa, której obecność zdawała się być rekompensatą za nieobecność pani chodzące nieszczęście Sorelii i to w dodatku w wersji zwielokrotnionej przez niezrozumiałe rozproszenie, jakiego doznawał za każdym razem, gdy znalazł się zbyt blisko. Ilekroć znaleźli się w jednym pomieszczeniu zawsze prowokowała sprzeczki, a do tego jakby było mało pilnowania jej to jeszcze trzeba było siebie pilnować przed nią, bo myśl lotna, ale miecz jeszcze szybszy. Do kompletu Chryź niewinny baranek nieodłączny towarzysz pani rycerz ponoć jakaś rodzina, czego i domyślić się można po ciętym języku i tylko cud, że się nawzajem nie pokaleczą. On sam zdecydowanie nie czuł się bezpieczny, a już na pewno bezpieczna nie była jego reputacja jak i godność pewnych części jego ciała, których miana wolał nawet na myśl sobie nie przywoływać. No i jak przed taka kompanią wino uchować. Dalej Rawen, który gotów gonić wszystko, co się rusza, ma wydatne piersi i maślane spojrzenie i tylko liczyć, że kołnierz mocniejszy od jego pożądań, bo nie utrzymasz w miejscu dziada i będziesz go później szukał, pod jaką nadobną spódniczką wbrew dobremu wychowaniu i poczuciu estetyki. Wreszcie Aaron jedyny normalny, poza samym Krabatem, który raczej nie najlepiej będzie się czuł w tej ekipie, zmuszony nie zajmować żadnego stanowiska by się żadnemu nie narazić i jeśli dobrze pójdzie ten, który im akty zgonu powypisuje jak już się nawzajem powybijają. I to, co w całej sytuacji było najgorsze to fakt, ze jakkolwiek potrafił w myślach wymienić setki powodów by dać sobie spokój i posłać wszystko i wszystkich do diabła za bardzo ich lubił, by kogokolwiek narazić na śmierć, a już sama jego persona była jakby tarczą dla wrogów z napisem tu mierzyć. Wystarczyło, by ktoś rozpoznał jego podejrzaną facjatę, którą jakiś czas temu przyozdobione było każde drzewo w Tiedal i heja na szafot, a stamtąd widoki, co prawda piękne, a i sława, że pozazdrościć i tylko czasu brak by się nią należycie nacieszyć. Po naradzie pożegnał się z Sorelią licząc, że blondwłosy huragan nie słyszał części jego monologu bezpośrednio poświęconej jego towarzystwu, zbyt zajęty paplaniną z pasterzem i przysiadłszy w dolnym pomieszczeniu zamówił sobie szklaneczkę czegoś mocniejszego dla dodania otuchy. Nie mógł jednak długo usiedzieć w miejscu. Z powrotem wdrapał się po schodach starając szczęśliwie natrafiając na znaczną część swojej drużyny.
- Długo trzeba na was czekać – burknął tonem jak zawsze ociekającym na pewno nie życzliwością – zestarzeję się nim zdecydujecie się wreszcie zejść, jużbym się prędzej sam dokulał na nadbrzeże. Korzenie mam zapuścić czy co. Nie mamy całego dnia i całej nocy na rozpakunek i rozmówki, wbrew pozorom to nie są wczasy, czy spacerek po lesie. Potrzebujemy planu i to nie takiego, jakie część z was lubi. Nie będzie na razie żadnego machania mieczem żadnych wrzasków i co najważniejsze nie narażamy się bez potrzeby, żadnego umierania. Ja żadnych zwłok do domu taszczył nie będę, a teraz będę wdzięczny, jeśli ktoś się zorientuje, na jakim etapie stanęła tu „sprawa Abelarda Ratignaka i tzw. Ksiecia Złodziei.” Że się nadaję na przywódcę, jak wróbel na woźnicę to wiem, ale na razie nie widzę lepszych propozycji, wiec trzeba nam teraz wybrać się na nadbrzeże. Narcissa pójdzie ze mną i będziemy udawać parę zakochanych. Nie patrz tak na mnie, jak mnie teraz Cyziu ubijesz to niestety tylko ułatwisz zadanie naszym wrogom, a tak to jeszcze ja stać będę między tobą, a nimi wiec najpierw mnie spróbują sprzątnąć. Reszta pójdzie razem i będzie udawać samotnych strzelców w trakcie balangi. Trzymamy się blisko, ale nie zbyt blisko. Potem wynajmiemy pokoje, na tyle daleko by nas nie powiązano ze sobą i na tyle blisko, by w razie, czego móc sobie udzielić wsparcia. Ze wszystkich naszych zadań ja jednak najbardziej chciałbym przeżyć.

<Ktoś>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz