sobota, 24 sierpnia 2019

Od Nagi cd. Kai

Nawet, jeśli egzorcystka nie poczułaby tego znajomego zapachu zanim niespodziewany gość przekroczył próg pokoju, jego kroki zdążyłyby go zdradzić, słyszała je i rozpoznawała z daleka. Stopy odziane w przewiewne, letnie obuwie, z podeszwą uderzającą o posadzkę wybijały rytm skoczny, zachęcający do wspólnej zabawy, wesołego tańca. Ich podskoki były lekkie, jakby do okalających ich sandałków przyczepione były małe, ale silne skrzydła, na tyle silne, by postawić właściciela z gracją na ziemię, jakby sami Bogowie pozwolili na taką magię, co by uprzyjemnić słuchanie beztroskich pląsów.
Taką zgodę, takie nogi miała tylko Kai, która to wparowała na nich do pomieszczenia, zapominając o przywitaniach, pozwalając jedynie dźwiękowi swojego głosu zdradzić jej tożsamość.
— I w tym cały problem — odparła na uwagę kobiety, odwracając się prędko. Wyciągnęła rękę do przodu, która zatrzymała się dopiero na obojczyku brązowowłosej tylko po to, by znaleźć jej postać i sprawnie ją ominąć, podchodząc do stolika przy ścianie. Wertowała dłońmi kolejne kształty i powierzchnie, obijając o siebie naczynka, odsuwając część na lewo, część na prawo, a jeszcze kolejną grupę do tyłu, by dotknęła cegieł i o nie się oparła.
— Jeśli twe oczy sprawne to myślę, że zauważyłaś moje pakowanie. Opuszczam na czas kilku miesięcy mury Gildii, ruszam na Ziemie Święte, by oczyścić ostatecznie występki z wnętrza tego zwierzęcia. Ciało jego niezdolne pomieścić tyle grzechów skrzętnie przeze mnie zbieranych, do moich obowiązków więc należy zapobiec katastrofie.
Ramiona jej wypełniły kępki mocno związanych, suszonych ziół, woreczki z zsuniętymi sznurkami, których wnętrze znane było jedynie kobiecie, kilka słoiczków z płynem jak i stałymi substancjami, parę kamieni. Jej leżąca na łóżku torba pomieściła wszystko, co Naga pragnęła, wszystko, co uważała za potrzebne. Dlatego też nie sposobna było znaleźć w niej choćby skrawek chleba, piętkę, okruszek. Nic, czego zjedzenie przez zdrową osobę nie spowodowałoby negatywnych konsekwencji, poczynając od lekkich a kończąc na poważniejszych. Strawy nie musiała nosić ze sobą, panowało lato, przyroda dawała najobfitsze plony właśnie w tym okresie, poza tym Egzorcystka i tak mało jadała.
— Nie zdolnam porzucić swoich obowiązków ot tak…
Pstryknęła w głowę namolnego ptaka, co to wtykał swój wielki dziób do jednej z kieszeni torby, a z której poleciało trochę pierza, spadając na białą pościel.
— Toteż zaklęłam niektóre drzewa koło murów, głazy, drzwi prowadzące do środka, co by odstraszały napataczające się zmory. Przekazałam również Mistrzowi kilka talizmanów, więc gdybyś potrzebowała - zwróć się do niego, wręczy ci jeden.
Naga doceniała swoją magię, a raczej - możliwość jej wykorzystania. Stanowiła dar z niebios, oczywistym było, iż wdzięczność przepełniała jej serce. Jednak korzystała z niej rzadko, praktycznie w ogóle. Bogowie stworzyli świat jakim był, w takiej formie, w jakiej objawiał się teraz, kobieta nie zamierzała kwestionować niczego, co postawili na jej drodze, na pewno nie używając tej samej umiejętności, którą ją wyróżniono. Dlatego polegała na przyziemnych metodach, zwyczajnych, wykorzystujących dobra w sposób ludzki i wcale nie boski, rany lecząc maściami, niżeli zaklęciami, przytomności pozbawiając naczyniami, a nie czarami.
Lecz do egzorcyzmów swych mocy jak najbardziej używała, jako iż same brudy takowe posiadały. Choć nieczęsto jej się zdarzało zaklinać tak dużą przestrzeń, tak wiele przedmiotów i masywnych obiektów. W głowie jej się lekko kręciło, czuła się ździebko zmęczona, a gdyby widziała otaczające ją obrazy, te prawdopodobnie odrobinę by się rozmazały. Jednakże czas nie był litościwy, a krucza forma stawała się coraz bardziej kruche, toteż należało się spieszyć. Jej ciało miało za sobą okrutniejsze doświadczenia.
Kai?
(and we're gonna rule)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz