poniedziałek, 11 listopada 2019

Od Rawena c.d. Anastasi

- Nie mów tak! Jesteś wszak piękną kobietą! - zaprzeczył stanowczo słysząc samokrytykę dziewczyny. - Powinnaś  bardziej wierzyć w swój wdzięk, bo niejednego mężczyznę jesteś w stanie zauroczyć. - uśmiechnął się szeroko do rudowłosej. - Ten budyń... Wybacz to, kompletnie o tym zapomniałem. Na przyszłość postaram się bardziej pamiętać o twoich preferencjach żywieniowych.
- Spokojnie, nic się nie stało. Każdemu się zdarzy zapomnieć. A już w szczególności gdy ma się tyle osób do wykarmienia. - zaśmiała się delikatnie - To jak, dotrzymać ci towarzystwa?
- Sprawiłabyś mi tym wręcz niewysłowioną przyjemność. - poprawił włosy i puścił oczko do Anastasi - Oczywiście jeśli nie będzie ci przeszkadzało towarzyszenie mi w trakcie pracy. Theo pewnie zaraz przyjdzie coś zjeść.  A przynajmniej powinien... W każdym razie będzie mi niezmiernie miło. - poderwał się z miejsca i wyciągnął rękę w stronę dziewczyny. Ta jednak pokręciła głową z delikatnym uśmieszkiem na ustach i sama wstała z miejsca.
- A ty nie będziesz ich jadł? - zapytała idąc za nim w kierunku kuchni.
- Kucharz powinien jeść, wtedy kiedy wszyscy już się najedzą. A jeszcze nie każdy był na posiłku. - blondyn zniknął wewnątrz pomieszczenia by po chwili wrócić ze szczotką w dłoniach. Od razu zaczął zamiatać. Uśmiechem zbywając pytające spojrzenie gildyjnego alchemika. - Spokojnie, szybko się z tym uwinę. Jeśli będziesz miała ochotę, to później możemy razem coś upiec. - rzucił nie przerywając pracy. - Zdziwiłabyś się ile alchemia może mieć wspólnego z gotowaniem. - spojrzał na nią sprawnie zgarniając okruszki obiadu w jednym miejscu.
- Niby w czym one mogą być do siebie podobne? - Anastasia siedziała na blacie stołu i machała zwisającymi nogami, by nie przeszkadzać kucharzowi w uprzątaniu stołówki. - Przecież to dwie zupełnie różne dziedziny są. Jak coś co tylko wstawia się do ognia i zjada, może mieć cokolwiek wspólnego z tak wspaniałą sztuką jaką... - urwała i przechyliła głowę lekko na bok wpatrując się w Rawena. Blondyn zamiatał rytmicznie stawiając nogi. Każde pociągnięcie szczotki było doskonale zsynchronizowane z ruchami ciała. Można było odnieść wrażenie, że mężczyzna tańczy z kijem od szczotki. Dało się nawet słyszeć ciche nucenie dochodzące od kucharza.
- Coś się stało? - podniósł głowę i spojrzał dziewczynie wprost w jej duże czerwone oczy.
***
Rawen uprzątnął zbędne rzeczy z blatu przy którym stała Anastasia. Dał dziewczynie biały fartuch żeby nie zniszczyła sobie ubrań w trakcie gotowania. Otworzył szafkę i wyjął z niej sporych rozmiarów miskę. Polecił rudowłosej by wyciągnęła z szafki po drugiej stronie kuchni i wyjęła stamtąd trzepaczkę i chochlę. On tymczasem poszedł do spiżarni po bańkę z mlekiem i koszyk jajek. Przekazał składniki swojej towarzyszce i wrócił się po resztę rzeczy,
Gdy już upewnił się, że wszystko jest i nie będzie musiał krążyć do spiżarni i z powrotem, rozłożył składniki na blacie przed dziewczyną. W wejściu stała Irina oparta o framugę i patrzyła z powątpiewaniem na to co robi mężczyzna.
- Dalej nie wyobrażam sobie ciebie w roli nauczyciela chłopcze. Co prawda, talentu i umiejętności ci nie brak, ale raczej nie nadajesz się do ich przekazywania. - cmoknęła i pokręciła głową.
- Babciu I, proszę cię zrób sobie przerwę. Rzadko masz czas odpocząć, a jak ci się już nadarza okazja to marudzisz. My z Anastasią sobie tutaj doskonale damy radę. - starsza kobieta machnęła na niego ręką i wyszła. Uśmiechnął się delikatnie do dziewczyny i wskazał na produkty leżące na blacie - Jak już mówiłem, gotowanie jest jak alchemia. To wszystko jest jak składniki alchemiczne, które łączymy by uzyskać pożądany efekt. W naszym wypadku jest nim smak.

<Stasia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz