poniedziałek, 4 listopada 2019

Od Yuuki cd. Xaviera

Początkowo mogła rzec, że pasował jej taki układ i nagły zbieg okoliczności. Demony, opętania, ten znajomy dreszczyk emocji, możliwość zabawienia się i rozruszania kości, albo połamania czyiś kości. W takich momentach wreszcie zaczynała czuć, że jej życie ma jeszcze jakikolwiek inny sens prócz picia, dręczenia Xaviera — od czasu do czasu  i rozmyślania nad tym, w której z jej miliona kryjówek najlepiej ukryć rum. Swojej pracy jako egzorcysty nie lubiła tylko i wyłącznie za sam fakt pomagania ludziom w wypędzaniu z nich cząstkowego zła, chociaż czasami i z tym bywało ciężko, będąc zmuszonym mocniej nadstawić kręgosłup. Kiedy natomiast bywało już po wszystkim, poza satysfakcją z dobrze wykonanej pracy kochała przyglądać się marnym, osłabionym, pełzającym demonom, które ostatkami sił z nadzieją poszukiwały schronienia tuż przed tym, gdy na dobre ginęły pod ostrym obcasem. 
     Wszystko nagle zaczęło komplikować się w momencie, kiedy w ich planie, a raczej jego braku, pojawiła się Amelia. I to wcale nie tak, że Yuuki zapomniała o istnieniu córki Dolisa. Najzwyczajniej w świecie nie uwzględniała jej niespodziewanego pojawienia się w chwili, gdy sytuacja zacznie robić się nieciekawa dla reszty towarzystwa, a ciekawa dla samej Tenebris. Dlatego kiedy wypadła zza zakrętu i zrozumiała to, co właśnie się wydarzyło, nie umiała powstrzymać się od przywalenia sobie dłonią w czoło, uwieńczając to teatralnym jękiem. 
     Litości, czemu teraz. 
     Amelia była zbyt otępiała ze strachu i szoku, który malując się na jej bladej, niewinnej twarzyczce zmroził kończyny, niezdolne w tamtym momencie do choćby drgnięcia. Zasłaniając drżącymi dłońmi usta tępo wpatrywała się w Xaviera, który leżąc na ziemi zaczął krztusić się i dusić, łapiąc mocno za gardło, próbując przy tym zmusić się do złapania oddechu. Jego ciałem, podobnie jak wcześniej ciałem „dziecka”, co chwile wstrząsały dziwne dreszcze, tak, jakby coś w środku niego próbowało dobrać się do każdej żywej komórki mężczyzny. Widok jaki malował się przed ich oczami nie należał do najprzyjemniejszych i pierwsza myśl jaką przywodził do głowy  Delaney zaraz zginie. 
     Dla biednej Amelii musiało to trwać wieki, jednak dla Yuuki wystarczyło kilka sekund. 
     W pewnym momencie Xavier, bądź też demon, które zapanował nad jego ciałem, zupełnie tracąc zainteresowanie biedną, wystraszoną dziewczyną zwrócił swoją uwagę na Tenebris, która stojąc ze skrzyżowanymi ramionami na piersiach mierzyła go z góry wyzywającym spojrzeniem, jakby cała ta sytuacja przestała robić na niej jakiekolwiek wrażenie. 
     I chyba właśnie to najbardziej rozwścieczyło demona, gdyż nim Yuuki zdążyła dobrze zareagować, Delaney, a raczej demon, który w nim siedział, rzucił się na nią, w pierwszej chwili powalając na ziemię. 
     Anielica z łoskotem przywaliła plecami o twarde podłoże, lecz w ostatniej chwili zdążyła krzyknąć do Amelii krótkie, aczkolwiek dobitne „uciekaj”, nim uchyliła się przed ciosem ze strony Xaviera, klnąc przy tym na wszystko na czym stoi ten piekielny świat. Ulżyło jej trochę w momencie, kiedy dostrzegła wreszcie jak kobieta rusza się z miejsca i odbiega w bezpieczne miejsce, znikając im z zasięgu wzroku. 
     I wtedy poczuła, że jednak prawdziwa zabawa dopiero się zaczyna. 
     Sorki, stary, tak trochę nie chciałam. 
     Tenebris nie czekając dłużej na specjalne zaproszenia wykręciła się pod Xavierem, który jedną ręką ściskał jej nadgarstek przy ziemi, po czym z całej siły przywaliła mu kolanem w brzuch. Mężczyzna jęknął pod nosem, krzywiąc się w nagłym przypływie bólu, automatycznie rozluźniając uścisk i wypuszczając anielice. Ten szybki cios nie wystarczył jednak, ponieważ sekundę później oboje znów przeturlali się po ziemi, szamocząc i wymierzając wzajemnie ciosy. I choć te od Xaviera były zamierzone, a tym samym chybiały, Yuuki starała się za wszelką cenę unikać zranienia Delaneya, co niestety zaczynało robić się coraz trudniejsze, zważywszy na fakt, że nie mogło to trwać wiecznie. 
     W końcu kobieta warknęła zirytowana, warcząc pod nosem.
     Dobra, nieważne, będę cię składać potem!  Całą siłą odepchnęła od siebie Xaviera, a następnie biorąc solidny zamach wykopała go z pół obrotu, odrzucając aż na drzwi stodoły, które finalnie nie wytrzymały uderzenia i roztwierając się na oścież zaprosiły młodego Delaneya wprost na twarde podłoże z którym się zderzył, lądując tuż przy stosie siana. 
     Tenebris odczekawszy chwilę strzyknęła kośćmi w palcach, ruszając nimi we wszystkie strony dla usprawnienia, po czym zbliżyła się w kierunku miejsca, gdzie wylądował Xavier. Po drodze, kiedy jej dłoń rozbłysła czarnym jak noc ogniem, zastanawiała się kto będzie miał bardziej przesrane, kiedy to wszystko już się skończy. Demon, że miał czelność opętać Xaviera, czy Xavier, że nagle zachciało mu się zgrywać obrońcę niewinnych serc i dam w opresji. 
     Szybko jednak wszystko stało się jasne, gdy tylko zbliżyła się do Delaneya.
     Demon nagle znów zaczął rzucać się w ciele chłopaka, jednak tym razem brutalniej niż ostatnio. Bez wątpienia sprawiał mężczyźnie dotkliwszy ból, gdy ten łapał się za głowę i jęczał pod nosem, nie umiejąc wykonać żadnego ruchu. 
     Ty gnoju…  warknęła wściekle, a jej tęczówki w tamtym momencie przypominały przypalony szkarłat. Stanowczo nie miała już ochoty na zabawę.
      Tenebris wiedząc, że przynajmniej tym nie zrobi Xavierowi większej krzywdy, zamknęła na moment oczy, skupiając się na wymawianych słowach, po czym cisnęła w niego ogniem. Ten jednak, zamiast zacząć trawić mężczyznę rozprzestrzeniając się po jego ciele, wniknął w głąb niego, rozlewając się nieprzyjemnym żarem po jego wnętrzu. I mimo, iż z pewnością nie było to uczucie, które mężczyzna chciałby powtórzyć w swoim życiu, krótką chwilę potem wreszcie mógł poczuć ulgę, kiedy demon z piskiem opuścił jego ciało.
     Yuuki widząc to natychmiast stanęła przy Xavierze osłaniając go, gdyby plugastwo postanowiło na nowo zaatakować, choć miała nadzieję, że podświadomie wiedziało już jaki czekał je los i to w bardzo niedalekiej przyszłości. Była na tyle wściekła, że gdyby ktoś teraz miał czelność stanąć jej na drodze, z pewnością znalazłby się na tamtym świecie z biletem tylko w jedną stronę. Odprawiała wiele egzorcyzmów, zajmowała się wieloma sprawami, również tymi nadzwyczaj trudnymi, gdzie nic nie szło tak, jak powinno, a ludzie umierali. Najczęściej jednak zajmowała się tym sama, aby nie narażać innych na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Ona sama kochała ryzyko, coś, przez co wróci do domu z kolejnymi szramami, ale łatwiej przychodziło jej to, kiedy miała pewność, że nikt inny nie ucierpiał. 
     A tym razem ucierpiał i nie był to pierwszy lepszy typ z ulicy. Dlatego właśnie fakt zadawania bólu komuś bliskiemu dotykał najbardziej. 
     Gdy demon ponownie rzucił się na nich, a Yuuki mieliła w dłoni zabójczy ogień, wtedy stała się rzecz tak niespodziewana, że sami bogowie nie mogliby tego przewidzieć. 
     Pełzające plugastwo w momencie kiedy miało zamiar rzucić się na Yuuki napotkało przeszkodę. Przeszkodę w postaci najzwyklejszej kury, w którą wpadło i wsiąkło — jak kamień w wodę. 
     Zdezorientowane zwierze z wolna poczęło tonąć w barwach gęstej czerni, od pazurów aż po dziób, miotając się jeszcze przez chwilę na ziemi, aż w końcu uspokoiło się i przeniosło swój wzrok na Yuuki i nieprzytomnego Xaviera. 
     Tenebris nie trzeba było długo czekać. Wystarczyły sekundy, by wybuchnęła głośnym, szczerym śmiechem, który rozniósł się echem po całej stodole. Do tej pory miała w głowie wiele scenariuszy dotyczących zakończenia tej historii, lecz w życiu nie pomyślałaby o tym, że demon finalnie opęta kurę, nie mając już na tyle siły, aby szukać innego ciała. A nawet jeśli znalazłby choć odrobinę, ona miała lepszy plan. Podeszła do demonicznej kury i wzięła ją na ręce, ustawiając ją na wysokości swojej twarzy. 
     Wiem, że mnie rozumiesz. Od dziś będziesz moim uroczym, demonicznym pupilkiem. A spróbuj tylko jakiś brzydkich sztuczek, a obiecuję, że nie rozpoznają cię nawet w siedmiu kręgach piekielnych. A uwierz, nikt nie dotrzymuje obietnic tak gorąco jak ja.  Zamilkła na moment w zamyśleniu, a potem jej usta rozjaśnił jeden z najbardziej złych i diabelskich uśmiechów.  I będziesz się nazywać Lucynka. 





KONIEC  c:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz