poniedziałek, 11 listopada 2019

Od Yuuki

    Gdyby ktoś stanął teraz na jej drodze, z pewnością zostałby stratowany i nie pomogłyby nawet próby odzewu ze strony jej cząstkowego, znikomego sumienia, które zapewne — gdyby tylko dane mu było dojść do głosu — oskarżycielsko krzyczałoby, że Tenebris nie nadaje się do życia w społeczeństwie. I poniekąd była to prawda, gdyż ludzkość byłaby o wiele bezpieczniejsza bez jej egzystencji i głupich, niecodziennych pomysłów, którymi uświetniała każdy dzień nie tylko sobie, ale również osobom, które miały tego pecha znaleźć się najbliżej niej. 
     A tego dnia ktoś po prostu zepsuł jej humor.
      I nie, nie pokwapiła się nawet by ewentualnie zerknąć za ramię i upewnić się, czy owy nieszczęśnik, który jednak wpadł pod jej obcasy jeszcze żyje.
     Z drugiej strony nie musiała się tym zanadto przejmować, gdyż ludzie podskórnie wyczuwając zagrożenie najczęściej usuwali się z drogi. Tak, jakby sama aura otaczająca anielice wystarczyła, aby wszystkich udusić.
     Yuuki nie była zła. Była wściekła. Wściekła o to, że akurat dzisiaj, kiedy ona nie miała najmniejszej ochoty na użeranie się z opętańcami, właśnie jeden z nich musiał zepsuć jej popołudnie, niespodziewanie stając się częścią jej — już nie — wolnego dnia. 
     Dla Tenebris demony były najczęściej pewną formą zabawy, urozmaicenia wolnego czasu, rozruszania starych kości. Zawsze chętnie brała pod swoje skrzydła tych, których utrapione przez złe siły dusze nie potrafiły same uwolnić się spod ciężaru mrocznych sił. Nawet te nieznane demony, potrafiące siać spustoszenie nie tylko w sercach, ale również w otaczającym innych świecie, wzbudzały w anielicy silną ekscytacje i chęć dowiedzenia się o nich jak najwięcej. Tak, jakby zło im było gorsze tym mocniej przyciągało ją do siebie, dodając siły i odwagi do walki z nim. I tym razem było podobnie, lecz nim dotarł do niej fakt, że finalnie idzie robić to, co kocha, jej narzekania i przekleństwa musiało usłyszeć pół świata.
     Pierwszym przystankiem na jej drodze ku demonicznemu rozwiązaniu sprawy była biblioteka. Niestety tym razem nie miała pojęcia z jakim pomiotem miała do czynienia, dlatego pierwsze co przyszło jej do głowy to stare księgi, z których może uda jej się zaczerpnąć inspiracje i znaleźć rozwiązanie. Musiała przyznać, że od czasu opuszczenia rodzinnego domu nie zaglądała do biblioteki już tak często, jak robiła to niegdyś. Nadal jednak pamiętała, jak przyjemnym uczuciem było wziąć w ręce któreś z opasłych tomiszczy i zaszywając się w zupełnie innym świecie wertować jego kartki. 
     W rodzinnym Tiedal jej matka kochała kwiaty,  miała piękny, duży ogród, którym codziennie się zajmowała, doglądając roślin, tworząc coraz to nowsze, tajemnicze zakamarki w zielonych bluszczach i czerwonych, krwistych różach. Jej ojciec natomiast, kiedy Yuuki była jeszcze na tyle mała, aby tego nie pamiętać, sprawił w ich domu ogromną bibliotekę, wznoszącą się aż na dwa piętra. Mała Yuuki miała więc sporo miejsca, gdzie mogła oddać się czytaniu, choć i tak najczęściej uciekała z książkami do lasu, skąd wracała dopiero późnym wieczorem, kiedy światła domu wzywały ją z powrotem w bezpieczne mury. 
     Tenebris przekraczając próg biblioteki odetchnęła głęboko zakurzonym, nieświeżym powietrzem, chłonąc to, co jako pierwsze znalazło się w zasięgu jej wzroku. Stare regały uginające się pod ciężarem ksiąg, jasne, delikatne plamy światła padające na marmurową podłogę przez okienne szyby, martwe świece, tylko czekające aż zapadnie zmrok, by móc ożywić to miejsce.
     I jedna, samotna postać zaszyta w kącie, tuż przy biurku.
     Anielica w nagłym zaciekawieniu przekrzywiła lekko głowę w bok, przypatrując się z bezpiecznej odległości nieznajomej postaci, która odwrócona do niej tyłem zajęta była stojącymi na meblu kwiatami. Piwne tęczówki kobiety błysnęły mocniej, niczym u dziecka, które zauważyło coś niebezpiecznie kuszącego, kiedy w jej głowie zrodził się iście szatański plan. Nie przypominała sobie, aby ostatnio poznawała kogoś nowego, zwłaszcza w bibliotece, a to bardzo źle, ponieważ, jak podpowiadał jej cichy głos w głowie, warto mieć w kartach znajomości kogoś poznanego w bibliotece i dzióbiącego przy kwiatkach. 
    — Hej, cześć! — przywitała się wesoło, nawet ciut za głośno, jak przystało na bibliotekę, lecz w tamtym momencie najmniej ją to obchodziło. — Świetnie się składa, że na ciebie wpadłam, nieważne, że mnie nie znasz — spokojnie, zaraz to wszystko się zmieni. Możesz nie mieć czasu, ale pomożesz mi. — Powiedziawszy to błysnęła kłami, na nowo odzyskując dobry humor, tak, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nagle zapomniała o tym, że jeszcze kilka minut temu była wściekła, gotowa zabić wszystko co stanęłoby jej na drodze. Gdyby miała bawić się z demonem sama, nie byłoby tak ciekawie jak wtedy, kiedy dołączyłby się do niej nieznajomy. Lubiła niespodziewane zwroty akcji, zwłaszcza, jeśli będą działały na jej korzyść. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz