czwartek, 20 stycznia 2000

Zamrozi w oczach Twoich sen błękitów



Wczesne lata

James Hopecraft urodził się 7.09.1744r. w Lucernie, małym mieście u podnóża Białych Turnii. Jako piąty syn z kolei, nie wzbudził zbytniego zainteresowania członków rodziny, za młodu będąc cichym i niewymagającym atencji dzieckiem. W wieku sześciu lat przyjezdny mag rozpoznał jego talent do manipulacji nieuporządkowanymi, kombinowanymi cząstkami magii, decydując się odkupić od rodziny genialne dziecko za mieszek wypełniony magicznymi, przynoszącymi szczęście i dobrobyt klejnotami. Spędził następnych kilka lat na podróżach pomiędzy społecznościami magów i czarodziei, zanim osiadł na jakiś czas w okolicach Obarii, gdzie rozpoczął badania nad skupiskiem gromadzących energię skał wulkanicznych. Według plotkarskich źródeł przez dłuższy czas przebywał pod opieką konserwatywnego, sekciarskiego społeczeństwa demagitów.

Kariera

Mając siedemnaście lat, podjął naukę na Akademii Generalnej Toirie, ale szybko z powodów prywatnych przeniósł się na Defrosiański Uniwersytet Magiczny. Przed uzyskaniem tytułu zdążył zawiązać węzeł małżeński z Oblivian Lockridge, która wkrótce później rozpoczęła studia na Trzeciej Akademii Magopsyche ze specjalizacją w psychologii. Po wcześniejszym zakończeniu edukacji James objął nowo utworzoną Katedrę Magii Kombinowanej, broniąc profesury na Defrońskiej Magotechnice, gdzie wspólnie z żoną pracował nad popularyzacją ich ulubionych dziedzin. Większość życia poświęcili badaniom wpływu różnego rodzaju cząstek magicznych na martwe i żywe obiekty. Za swoje zaslugi w tej dziedzinie oboje zostali uhonorowani Orderem Czwartego Maga przez władze Toirie. Do ich największych osiągnięć można zaliczyć zaprzeczenie teorii relatywityzmu sumbagicznego oraz uzyskanie ostatecznego dowodu na występowanie struktur antymagicznych w kryształach trzeciego rzędu. Za osobisty największy życiowy projekt uznają znaczny wkład w rozwój magicznych artefaktów i zaklętej martwej materii. W 1773 r. zrzekli się praw patentowych do serii kryształów generujących pola paramagiczne, prace do przystosowania ich do leczenia chorób psychicznych, traum i syndromów psychologicznych nadal trwają. Filantropi, patronaci kilku bibliotek i stypnediów naukowych.

Książki

Poza rzeszą artykułów, elaboratów oraz książek naukowych dodatkowo pod panieńskim nazwiskiem żony wydali serię popularnych nowelek "Dzienniki krainy umarłych". Zawierająca łącznie trzydzieści siedem części seria skupia się na przygodach dzieci, które z różnych przyczyn po kolei trafiają do tytułowej krainy. Przebywają w niej aż do dorosłosci, badając nieznane tereny, doświadczając pierwszych wielkich przeżyć i dorastają wraz z czytelnikiem, otoczeni mieszkańcami krainy: Bajarzami. Opowiadają oni dzieciom bajki i historie, oprowadzając je po krainie. Losy wszystkich bohaterów kończą się nieszczęśliwie, gdy na progu dorosłości Bajarze żegnają ich słowami: "Nie myśl o tym jak o umieraniu" i zsyłają dziecko w przepaść. Mimo sporej popularności krytycy zarzucali autorom zbyt częste mieszanie gatunków, nadmierną ilość horrorowatych, często mrożących krew w żyłach opisów i zbyt wymagającą strukturę fabuły jak na literaturę skierowaną do dzieci i młodzieży. Ze względu na wagę struktury magii szczególnie dokładnie opisanej w ksiąkach, niezależne pracownie próbują powtórzyć w warunkach laboratoryjnych wykonywane przez dzieci doświadczenia mimo twardych obietnic państwa Hopecraft, że jest to wyłącznie fikcja literacka.

Obecnie

Doczekał się czwórki dzieci, z których dziwnym trafem żadne nie odziedziczyło po rodzicach skłonności do magii. Wraz ze śmiercią żony w 1782 r. James przeprowadził się z dziećmi na wieś, rezygnując z pracy na katedrze, nie zakończył jednak kariery akademickiej. Został przeniesiony do działu archiwalnego, gdzie zajął się porządkowaniem pozycji historycznych i transkrypcją pism. Na prośbę dzieci dokończył pracę nad "Dziennikami...", ale odmówił dalszego udziału w eksperymentalnych badaniach nad magią kombinowaną. Do Gildii trafił w roku 1788 bardziej z potrzeby zmiany miejsca, niż z konkretnych powodów, kontynuuje w niej pracę historyka.

Wygląd

Jego obecność wydaje się nadawać otoczeniu pewnej głębi, która zasysa ciekawskie spojrzenia. Towarzyszy temu zjawisku dziwna aura odprężenia, relaksu, jakbyś zanurzał się w powolny rytm morskich przestworzy. Tam smagnie cię rybka, tu połaskocze wodorost, a nim mrugniesz, zabraknie ci powietrza. Nie, żeby dla Jamesa był to jakikolwiek problem, przecież mężczyzna słynie z zabierania oddechu i oddawania w zamian westchnień. Sapnięć. Szeptów. Najchętniej tych urwanych, połkniętych, schowanych na wieczne nieoddanie do własnej kartoteki malutkich, gorszących cudów. Czasem możesz mieć ochotę dotknąć jasnych, złotych kosmyków, kradnących promienie słońca. Od czasu do czasu oślepi cię widok nieskazitelnie białych zębów i kiełkująca, zostawiona sama sobie broda. Właściciel tego majestatycznego, szczurzego wąsika ma zwyczaju nosić rękawiczki, ubierać się z należną elegancją, ale też przy tym chodzić oklaple. Z głową ni to w dół, ni to w górę, ze wzrokiem skierowanym w podłogę. Przy ciężkiej posturze, szerokich barkach i wzroście prawie dwóch metrów ciężko go nie zauważyć, ale dopiero przy przekroczeniu granicy nerwu następuje prawdziwy przełom w jego zachowaniu. Prostuje się, porusza się z nowo odkrytą stanowczością i emanującą z jego postawy agresją.

Charakter

James, jakkolwiek na podstawie jego doświadczeń może być trudno to wyłapać, jest ogólnie miłym, uprzejmym i szczęśliwym człowiekiem. Otacza go aura spokoju, dająca pobliskim ludziom poczucie satysfakcji i bezpieczeństwa. Wysławia się w odpowiednio łagodny sposób, unika przekleństw, stara się wyglądać nieszkodliwie, wiedząc, że jego postura może przerażać, to wszystko składa się na starannie dopracowany wizerunek. Siedmiokrotny zwycięzca uczelnianej kategorii na "Najlepszego prowadzącego", trzymający dla swoich uczniów zawsze najlepsze plotki, historie i anegdotki. Trudno samemu się nie uśmiechnąć, widząc, jak chłopina szczerzy do ciebie zęby z tylko jemu znaną serdecznością i chłopięcym zapałem, prawda? Wiecznie poszukujący nowych informacji, próbujący poukładać własne życie w ładnych rzędach szufladek, formularzy i zapisanych na brudnych serwetkach notatek. Może to stąd wzięła się jego mania sprzątania, gdy każdego poranna summiennie zamiata wszystkie pokoje? Idealista, gotowy zawsze podać płaczącej damie chusteczkę czy udzielić ramienia do wypłakania się. Niezainteresowany relacjami o romantycznym charakterze, za to chętnie wchodzący i utrzymujący przyjaźnie. Ten prosty, swobodny sposób życia uczynił go powiernikiem wielu sekretów, których strzeże pilnie, trzymając własne emocje na wodzy. Do momentu, aż się naprawdę porządnie zdenerwuje, wtedy i sama ziemia ze strachu byłaby w stanie się przed nim rozstąpić.

Lista ciekawostek


Wszystkie zakryte.





















DLA WTAJEMNICZONYCH

poniedziałek, 3 stycznia 2000

Puszyste szczęście

Autor: lisatoms_dolls
Harry
To małe stworzonko ma zaledwie dwa miesiące. Jak przystało na większość maluchów, jest on dośc energiczny, a zarazem wytrzymały. Jeżeli zachce to potrafi nawet biedać cały czas wokół pokoju. Czasami Floe zastanawia się skąd on bierze tak duże pokłady energii. Na pewno można go także zaliczyć do inteligentnych i posłusznych zwierzaków. Naprawdę szybko się uczy. Mimo swego wieku już zna kilka komend i niemalże zawsze na nie reaguje. Są to: siad, leżeć, zostań i jak mu się zechce to też poda łapę - chociaż nad tym jeszcze pracują. Na szczęście bardzo dobrze toleruje obecność innych zwierząt. Niektórzy mówię, że on i Hera - przez to, że ta jest kotem - cały czas będą się kłócić, ale w tym wypadku jest inaczej. Można powiedzieć, że są dla siebie jak rodzeństwo. W sumie to oboje są także bardzo podobni do siebie. Hazza tak jak kotka jest towarzystki i przyjacielski. Uwielbia poznawać nowe osoby. No i tak jak ona bardzo przywiązał się do Javiery. Czasami dziewczynie jest dość trudno cokolwiek zrobić, bo jak nie Hera to Harry kręci jej się pod nogami.
Autor: Finchwing
Hera
Kilkumiesięczna kotka o bliżej nieznanej rasie. Tak jak u jej "brata", mimo wieku, można zauważyć sporą inteligencję. Chętnie uczy się nowych rzeczy i zazwyczaj nie popełnia w kółko tych samych błędów. Z pewnością można ją zaliczyć do ciekawskich i śmiałych kotów. Zagląda w każdy najmniejszy kąt, wciska się w większość szczelin, byle by poznać nowe rzeczy. Kiedy przychodzą goście chętnie ich wita i łatwo nawiązuje z nimi kontakt. Od razu zaczyna się do nich łasić. Hera po prostu uwielbia pieszczoty i bycie  wcentrum uwagi. Jeżeli chodziłoby o obecność innych zwierząt... Kotka dobrze się czuje przebywając z nimi i sama często zaczepia je, aby zacząć zabawę. Mimo tego, że Javiera ma ją jedynie dwa miesiące to Hera już zdążyła się do niej bardzo przywiązać. Stara się towarzyszyć we wszystkim dziewczynie, a jak ta się nie zgadza, to kotka obraża się i w geście sprzeciwu często zaczyna głośno miauczeć.

Wieści z głębin

Autor: MiguelCoimbra
Pełne imię i nazwisko dziewczyny to Javiera Floella Genette Tresha Badwolf. Posiada także przez to mnóstwo pseudonimów jak: Floe, White, Shadow, Java, Getta, Esh, Tresh czy Ava.
Niektórzy słysząc jej nazwisko żartują, że jest córką złego wilka. Na ogół dziewczyna niezbyt lubi, gdy ktoś mówi do niej Badwolf bądź żartuje z tego. Szczególnie trzeba uważać, aby nie żartować przy tym z jej ojca, bo Javiera jest przewrażliwiona jeżeli chodzi o jej zmarłych rodziców.
Jest osobą biseksualną i nie ukrywa się z tym. Według niej nikt nie ma prawa oceniać jej na podstawie tego jakiej jest orientacji seksualnej. Była w związku zarówno z kobietą, jak i mężczyzną. Chociaż aktualnie jest z płcią przeciwną, nawet są narzeczeństwem.
Wierzy w reinkarnacje. Uważa, że po śmierci rodzimy się jako zupełnie nowa osoba. Na początku pamiętamy poprzednie życie, ale z czasem praktycznie całkiem je zapominajmy.
Nie uznaje istnienia bogów.
Posida Achluofobię czyli lęk przed ciemnościami. Często ma wrażenie, że w niej ukryte są jakieś dziwne stwory czy ludzie, którzy chcą ją skrzywdzić. Dlatego też zawsze zasypia przy świetle. Kiedyś próbowała pozbyć się tego lęku, ale nie dała rady. Po prostu nauczyła się z nim żyć.
Nie można jeszcze nazwać tego fobią, bo nie jest to aż tak poważne, ale Floe boi się ognia. Wszystko to przez to co przytrafiło się jej rodzicom. Boi się przebywać przy nim, ale nie na tyle, aby od razu uciekać od miejsca gdzie takowy się znajduje.
Jest wegetarianką od dobrych kilku lat.
Wręcz kocha kawę. Nie wyobraża sobie życia bez niej. Czasami mówi, że jest to "napój bogów". Zawsze rano musi wypić filiżankę kawy, bo inaczej przez cały dzień będzie bardzo rozdrażniona, nerwowa, a bywa też, że trochę zamulona.
Jedną z rzeczy dzięki, której jako tako dogaduje się z Luną jest to, że obydwie interesują się rysowaniem. Javiera lubi czasami coś sobie poskrobać na papierze. Chociaż jej umiejętności nie umywają się do tych przyrodniej siostry.
Jedynym z hobby Javiery są religie. Może i nie wierzy w nic, ale uwielbia poznawać coraz to nowsze wierzenia. Na czym polegają. Czym się wyróżniają. Wszystko co z nimi związane bardzo ciekawi dziewczynę. Aktualnie próbuje dotrzeć do informacji na temat wierzeń z wyspy.
Jedynym plusem tego, że Maris zmusiła dziewczynę do zostania wojowniczką jest co, że Javiera mimo wszystko intresuje się sztukami walki, więc nauki nie były takie złe. Ćwiczenia zachęcały ją tylko do coraz cięższej pracy, ale jak już to wszystko się zakończyła i oficjalnie mogła zacząć pracować, to cały entuzjazm wyparował. Co prawda jak trzeba White pójdzie i zawalczy, ale raczej jej podejście do tego będzie dość obojętne. Nie będzie jej zależało na uznaniu czy czymś w tym stylu.
Potajemnie studiowała weterynarię. Robiła to w ukryciu przed Maris, ponieważ wiedziała, że ta zaraz by jej zabroniła i zniszczyła jej marzenia.

Inna rzeczywistość

Aurora Badwolf
- Maris moją mamą? Nie, nie, nie. Moją mamą była, jest i zawsze będzie Aurora. Może i zginęła w wypadku, ale to ona jest kobietą, do której zawsze będzie należało to miano. Tak bardzo mi jej brakuje. Była wspaniałą osobą. Przemiła... Zawsze starała się nas wspierać i pomagać we wszystkim. Wiesz, że kiedy jeszcze żyła była weterynarzem? To właśnie dzięki niej też chciałam nim zostać. Aby być bliżej niej. A teraz? Teraz miałaby czterdzieści cztery lata. Do tej pory zastanawiam się dlaczego los mnie tak pokarał i zabrał mą mamę...
Enzo Badwolf
- Kim był mój ojciec? Enzo Badwolf. Na ogół bywał dość surowy. Nie pozwalał nam na wszystko jak mama, ale... Widać była, że naprawdę nas kochał i był gotowy dla nas na wszystko. Mieliśmy z nim niemalże idealny kontakt. Można powiedzieć, że byliśmy przyjaciółmi. Bardzo mi go brakuje. Teraz miałby zaledwie czterdzieści pięć lat. Jeszcze tyle razem moglibyśmy przeżyć, gdyby nie ten cholerny wypadek...
Arnar Badwolf
- Eh... Jeżeli chodzi o mego bliźniaka, Arnara. Jest on chyba najbliższą osobą dla mnie... Razem z Edriciem. Można powiedzieć, że posiadamy taką "bliźniaczą więź". Każde z nas wie kiedy, z drugim jest coś nie tak. Kiedyś inni bagatelizowali to, ale po pewnym czasie zauważyli, że nie kłamaliśmy, że to coś prawdziwego... Że naprawdę bym, że druga osoba została w jakiś sposób krzywdzona. Co prada bywam zazdrosna o niego. W końcu to jego rodzice zastępczy traktują lepiej, a jak by tego było mało stale mnie do niego porównują. Chociaż... Arnar stara się mi to wynagradzać. Podnosić mnie na duchu, nawet jak o to nie proszę. Nigdy nie zamieliłabym go na kogoś innego...
Theodor Badwolf
- Theo to naprawdę uroczy dziesięciolatek. Sprawia, że prawie każdy uśmiecha się na jego widok. Ma tak bardzo optymistyczne podejście do wszystkiego. Chciałabym mieć takie chociaż po części. Do wszystkiego podchodzi z założenia, że nie należy się poddawać jeżeli raz nam coś nie wyszło. Wręcz przeciwnie. Trzeba pracować jeszcze ciężej. Do tego muszę przynać, że jest naprawdę inteligentny jak na swój wiek. Rozumie więcej niż inne dzieci. Ale co się dziwić patrząc na to co przeżył. W końcu wszystkich nas to dotknęło w pewien sposób. Jednak wracając. Wręcz okropnie przyjacielski. Zawsze gdy ja albo Arnar przyprowadzaliśmy do domu znajomych to on był pierwszą osobą, która ich witała. Taka z niego przylepa potrafi być... Boże, kiedy pierwszy raz poznał [imię narzeczonego] to nie mogłam go od niego oderwać. Cały czas go zagadywał i można powiedzieć, że zostałam piątym kołem u wozu. Jego pokłady energii nie kończyły się...

Maris Moore
- Maris. Osoby tej nie nazwę nawet matką. Ma czterdzieści lat, a przypomina mi czasami babcię, która na wszystko narzeka. W porównaniu z nią mój tata był aniołkiem. Maris jest tak bardzo surowa i wymagająca... Uważa, że cała nasza czwórka musi być najlepsza. W końcu nie może sobie pozwalić na to, abyśmy przynieśli jej hańbę. Po prostu jej nie cierpię. To ona zmusiła mnie do tego abym została wojowniczką. Wyśmiała mnie słysząc o weterynarii. Stwierdziła wtedy, że jestem na to za głupia i nadaje się tylko do machania mieczem. Do tego wszystkiego jeszcze cały czas faworyzuje Arnara. Nienawidzę jej...

Jack Moore
- Jack. W sumie nie jest taki zły. Czasami - jak Maris nie słyszy - nazywam go nawet tatą. Jest on lordem i posiada dosć znaną spółkę handlową. Co prawda w towarzystwie bywa dość oschły, obojętny, jednak stosunku do naszej trójki oraz Luny jeszcze prze kochany. Bardzo się o nas troszczy. To dzięki niemu mamy trochę więcej luzu. Z tego co słyszałam to on najbardziej chciał nas adoptować. Podobno przypominamy mu jego samego z przeszłości, ponieważ on też stracił rodziców. Chociaż często nie wychodzi mu to i rzadko to okazuje to wiem, że stara się aby była nam jak najlepiej.
Luna Moore
- Luna to w sumie nikt specjalny. Nie ma tu za wiele co mogłabym opowiedzieć. W tym roku skończyła dwadzieścia jeden lat. Jest mą przyrodnią siostrą. Jedynym biologicznym dzieckiem Maris i Jacka. Dość spokojna i cicha z niej osoba. Już na pierwszy rzut oka można zauważyć to jak nieśmiała bywa - co bywa czasami irytujące. Ani ją lubię, ale też nie powiem, że nie. Mamy dość neutralne stosunki. Chociaż z tego co widziałam dość dobrze dogaduje się z Arnarem. A! Ale za jedną rzecz ją podziwiam. Kiedy matka chciała ustawić jej przyszłość, zadecydować za nią, ta się przeciwstawiła. Poszła swoją własną ściężką i teraz jest artystką. Malarką.

Edric Sol
- Edric jest moim narzeczonym. Poznaliśmy się w dość ciekawy sposób, ale to historia na następny raz. Aktualnie ma on dwadzieścia dziewięć lat. Można powiedzieć, że jesteśmy do siebie podobni z charakteru. Chociaż... Z całą pewnością jest bardziej otwarty. To on jest duszą towarzystwa, nie ja. Nie licząc Arnara to właśnie on był moją podporą po śmierci rodziców. Naprawdę bardzo mi pomógł. Przy nim mogę być sobą. Nie muszę udawać. Co prawda nie wie o mnie wszystkiego, ale chyba najwięcej ze wszystkich osób, które mnie znają. Do tego rozumie mnie bez słów. Wie kiedy potrzebuje być sama, pomyśleć - nie narzuca się w takim wypadku - a kiedy jestem smutna, ale nie chcę o tym mówić - siada po prostu obok mnie i mnie przytula, pozwala się wypłakać.

Autorzy artów: 1. Nieznany 2. Wernope 3. louminx

sobota, 1 stycznia 2000

CZYM JESTEM? SAMA NIE WIEM... CHYBA PO PROSTU JESTEM SOBĄ.

Nanachi
autor nieznany
Aurora
27 lat | Awatar błyskawic | Fliss | łowczyni | 6 czerwca

Nanachi
autor nieznany

Aurora mierzy dziś niewiele ponad 122 cm. Oczywiście, jeśli wliczać uszy to kobieta ma 168 cm. Ze względu na jej gładkie i miękkie brązowe futerko, przyrównać ją można do puchatej kuleczki. Swoje białe włosy przycina krótko, pozostawiając jedynie dwa dłuższe pasma z przodu. Cechą charakterystyczną u Aurory, o ile już sam jej wygląd nie rzuca się w oczy, jest pas białego futra biegnący wzdłuż jej pleców. Widać go jedynie gdy kobieta zdejmuje swój hełm i ma rozpiętą zbroję. Uwagę na sobie skupia również jej twarz. Duże żółto-zielone oczy o poziomych źrenicach i łagodnym, lekko leniwym spojrzeniu. Wzrok przyciągają także jej kły wystające podczas uśmiechu oraz dwie białe ciapki na policzkach z których wyrastają wibrysy. Jest ona szczupła. Waży zaledwie 24 kilogramy.
Swój wzmacniany stalowymi nićmi kaftan nosi cały czas zwisający na spodniach niczym spódnica, a zapina go tylko wtedy gdy musi opuścić gildię lub czuje się niepewnie w jakimś otoczeniu. Podobnie nieodłącznym elementem jej garderoby jest hełm z płachtą z jej futra służącą za okrycie w zimowe miesiące, jak i pojemnik z rezerwami energii. Rzeczą która, dziwi większość ludzi, jest jej prawdziwy wiek. Oraz to, że kobieta w jej wieku chodzi publicznie z odsłoniętą piersią. Jak widać na obrazku, nie jest człowiekiem, więc się tym nie przejmuje.

Jaka jest więc nasza mała króliczka? Od razu widać, że jest małą kulką szczęścia. A to dlaczego? Ano postanowiła sobie, że zacznie od nowa, z resztą już po raz kolejny. Złe rzeczy stara się zostawić za sobą. Nie jest to jednak łatwe. Niektórych przeżyć nie jest w stanie po prostu wymazać z pamięci. Dalej podchodzi sceptycznie wobec obcych i zachowuje duży dystans. I nie chodzi tu tylko o dystans w przenośni. Trzyma się najdalej jak to tylko w danej sytuacji jest możliwe. Nieco jak zaszczute zwierzę. A to nie ułatwia jej nawiązywania znajomości. Pomimo tego zachowuje się dość przyjaźnie i obdarza innych łagodnym, szczerym uśmiechem. Choć dała radę polubić mieszkańców Tirie, to jednak woli przebywać w miejscach nie zatłoczonych. Czuje się niekomfortowo tam gdzie nie może mieć na wszystko oka. Dlatego częściej przebywa w lesie niż w wiosce. Czego by o niej nie mówić, to nawet lubi towarzystwo. Cervan i Ignatius są tego najlepszymi przykładami. Powiedzieć można, że przecież znają się od dawna i dlatego chętnie spędza z nimi czas, ale nie gardzi obecnością innych znajomych osób. Choć przez małomówność można odnieść takie wrażenie. Aurora mówi mało, ale treściwie i bezpośrednio. Przez jej zwierzęcą część, kobieta nie do końca rozumie czy wypada czy nie wypada czegoś zrobić. Woli powiedzieć to co ma do powiedzenia nie narzucając na to żadnego woalu ze zbędnych słów. Taka cecha czyni z niej może nie najlepszego rozmówcę, ale za to świetnego słuchacza. Dzielnie znosi wszelkie złośliwe komentarze i uwagi skierowane do niej. Przez dziesięć lat zdążyła już nieco przywyknąć do nich. Stara się je ignorować, ale obelgi do towarzysza nie puści płazem. Nie jest tym samym małym, bezbronnym króliczkiem co kiedyś, o nie. Kiedyś również była odważna, ale brakowało jej pewności siebie. Teraz jest zupełnie inaczej. Niektórzy by podciągnęli to pod zuchwałość, lecz z całą pewnością nią nie jest. Wspólne wyprawy z Cervanem udowodniły jej, że nie ma rzeczy niemożliwych jeśli tylko wierzy się w swoje możliwości i jest się ich świadomym. Podobnie rzecz ma się z wyzwaniami. Nic nie jest dla niej zbyt trudne, by nawet nie spróbować tego zrobić. W końcu odkąd tylko stała się królikiem, wszystko dla białowłosej było wyzwaniem. I skoro dała radę pokonać smokowca, to da radę podjąć się każdego zadania. Fakt faktem nadciągała burza i okolica była pusta, więc nie musiała się wstrzymywać. Dlatego jak mówią jej, że to nierealne, Aurora poprawia tylko swoje spodnie i udowadnia im jak bardzo się mylą.
Jak na rasowego łowcę przystało dziewczyna jest bardzo wytrwała i cierpliwa. Gdyby nie to, nie byłaby tak skuteczna w czasie polowań. A bycie wcieleniem błyskawic nie ułatwia zachowania bezruchu i powolnego, ostrożnego działania. Długo musiała ćwiczyć samokontrolę by nie dać się ponieść pędowi energii krążącej wewnątrz niej. Ale kiedy nie poluje, pozwala sobie na tę odrobinę luzu. Hyca w takich chwilach energicznie po gildii przyglądając się pracy innych członków, a czasem nawet zaczynając rozmowę. Bądź co bądź jako zwierzę jest dość ciekawa ludzkich zachowań. Królicza panna należy do istotek łagodnych. Bez potrzeby nie krzywdzi innych stworzeń. Drobne porażenia się nie liczą. Każdy droczy się z innymi na swój sposób, a jej to strzelenie iskierką, co bardziej drażni niż może zaboleć. Ale to jest forma przyjaznych przepychanek. Chociaż cierpliwa, to ma swoje granice. A lepiej jej do nich nie doprowadzać, nawet jeśli jest łagodna. Chyba, że koniecznie chce się dowiedzieć jak to jest przeżyć spotkanie z burzą.

Aurora świetnie sobie radzi z tropieniem zwierzyny. Choć nie jest to zasługa tylko i wyłącznie jej fizjologii. Swoje umiejętności łowieckie zawdzięcza latom spędzonym na polowaniach. Podobnie dzięki ćwiczeniom i wałęsaniu się po świecie nauczyła się wszystkiego co niezbędne by samotnie przetrwać w dziczy. Poczynając od budowy schronienia, przez wytwarzanie narzędzi i pierwszą pomoc, a kończąc na zielarstwie. Lasy są po prostu jej światem.
Natomiast jeśli idzie o jej zainteresowania, to nie ma ich zbyt dużo. Choć ciekawi ją wiele rzeczy czy ludzkich zachowań, to jednak nie zasługują one na miano pasji. Jest to najzwyklejsza w świecie ciekawość. Do tej pory nie miała możliwości osiąść w jakimś miejscu i spróbować zająć się czymś co ją zainteresuje. Ale jedną rzecz robiła mimochodem. W wolnym czasie kobieta zajmuje się grawerowaniem. Graweruje zarówno wykorzystując narzędzia, jak i swoją moc. A zaczęło się od prostego ozdabiania noży czy innych przedmiotów.

Nanachi z Made in Abyss
Z niezwykłych umiejętności króliczej damy wymienić można wyczulony węch i słuch. Choć można by powiedzieć, że taka zdolność jest wręcz spełnieniem marzeń, tak rzeczywistość ma się zgoła inaczej. Uważa to za miły dodatek w polowaniu. Jednak wystarczy wyjść z lasu z powrotem do ludzi by zacząć przeklinać ten dar. Z czasem kobieta nauczyła się jakoś ignorować ten natłok zapachów. Jednak przy bardzo intensywnych woniach miast sobie już nie radzi. Jako awatar błyskawic, Aurora posiada zdolność posługiwania się elektrycznością. I tu podobnie, przyjemnie brzmi to tylko w teorii. Królicza dama jest żywym pojemnikiem na błyskawice, który z każdym swoim ruchem ładuje się coraz bardziej. Korzystanie z nich wymaga od niej koncentracji by zadziałały zgodnie z zamierzeniem. Dlatego Aurora ogranicza się ze skomplikowanym użyciem do chwili gdy będzie mogła swobodnie się przygotować. Przeważnie jest tak w trakcie polowania, gdzie stosuje je zastawiania pułapek wszelkiej maści. Lecz skupia się ona przede wszystkim na pułapkach paraliżujących. W zakresie bojowym, swoje umiejętności wykorzystuje podobnie. Nie chce mieć czyjejś krwi na rękach, dlatego wymyśliła jak korzystać z mocy pod presją. Mianowicie używa błyskawic na sobie. Puszczając prąd przez futro robi z niego swego rodzaju zbroję i broń w jednym. Nikt jej nie chwyci nie narażając się przy tym na porażenie, natomiast ona może swobodnie unieszkodliwiać wrogów uderzeniami. A puszczając impulsy przez mięśnie, przyspiesza reakcje swojego ciała. Jak było wspomniane, jest ona żywym pojemnikiem, a każdy pojemnik ma swoje granice. I tak jest ona w stanie pomieścić w ciele określoną ilość energii. A zużywa się ona o wiele szybciej niż odnawia.
Nanachi
by 白巾
- W trakcie burz po jej futrze skaczą łuki elektryczne.
- Gdy nie może spać idzie do pokoju Mistrza lub Ignatiusa. A jak ich nie ma to włóczy się po dworze.
- Nie jest w stanie się upić. Błyskawice w jej wnętrzu od razu wypalają drobne trucizny takie jak alkohol.
- Prycha na ludzi kiedy próbują ją pogłaskać. W sumie to prycha na ludzi i bez tego. Jeśli nie posłuchają ostrzeżenia i spróbują jej dotknąć zostają delikatnie porażeni. Tylko Ignaś i Cervan mają przywilej głaskania bez zezwolenia.
- Jak wszystkim mniej więcej ufa przez wzgląd na Mistrza czy Ignasia, tak do Xaviera podchodzi lekko sceptycznie. Bo Ignaś mówił, żeby mieć na niego oko.
- Pamięta tylko ostatnie dziesięć lat. Czyli odkąd stała się tym czym jest teraz.
- Rzadko dzieli się z innymi swoją historią. Wspomina za to jakieś poszczególne fragmenty nie zdradzające zbytnio jej przeszłości.

Tradycyjnie. Można używać Aurory w opowiadaniach, a w razie wątpliwości w jej zachowaniu śmiało pytać. Nie gryzę, choć mogę uraczyć jakąś dziwną historią.
Karta pisana w pośpiechu, więc bardzo przepraszam za jej wygląd i opisanie. Będę zmieniał w chwili wolnej, ale większych zmian nie wprowadzę, ale nieco to poukładam i może składniej napiszę.

Wiem kim jestem


Jakże wielkie było zdziwienie ludzi, kiedy odkrywali, że chłopaczek, który pewnego dnia znikąd pojawił się u boku Cervana Teroise nie był latoroślą z jego krwi, a sierotą, którą mężczyzna przygarnął po tym, jak ocalił ją z odmętów Oceanu Droedyjskiego. Owszem, poza czarną, gęstą czupryną nie łączyło ich zupełnie nic, jednak można było stwierdzić, iż niebieskie oczy i delikatne rysy twarzy dostał w spadku po matce, która oddała go w ręce nieodpowiedzialnego ojca. Niemniej, młodziak szybko stał się nieodłącznym towarzyszem znanego obieżyświata i wszyscy szybko przywykli do jego obecności, ba, bliżsi znajomi starszego Teroise, kiedy nieraz musiał udać się gdzieś sam, zajmowali się małym Iggy'im.
I chociaż to Cervan, jako przybrany ojciec, miał największy wpływ na to, na kogo wyrośnie Ignatius, nie da się nie zauważyć, że w ich zachowania są zupełnie inne. Jeśli coś by ich mogło łączyć, zdecydowanie byłaby to zawziętość, z pojedynczymi wyjątkami cierpliwość i... Nie oszukujmy się, chyba nic więcej. Jakkolwiek śmiesznie to nie zabrzmi, to młodszy Teroise uważany jest za odpowiedzialnego i niektórzy dziwią się, że tak spokojna i kulturalna osoba może być blisko związana z kimś takim jak Cervan. Nie żeby obydwaj zwracali na to uwagę.

| Swoje imię wybierał sam | Data, którą uznaje za urodziny to dzień, w którym uratował go Cervan | W czasie XIII katastrofy miał 6 lat | Natura poskąpiła mu wzrostu, mierzy 165 cm | Nieszczególnie silny, nadrabia to zręcznością i kondycją | Nienawidzi być lekceważonym, co bardzo często się zdarza | Przejmuje się opiniami na swój temat | Jego gdybanie często sprawia, że zaczyna wątpić w swoje działania | Kiedy popełnia błędy długo je sobie wypomina | Łatwo go speszyć | W stresie bywa chaotyczny | Lęk przed wodą pozostał mu do dziś | Rzadko choruje, jedynie zimą jest bardziej podatny na choroby | Nie je szczególnie dużo, ba często zapomina o posiłkach | Obrywa mu się za to od Iriny i Cervana | Słabość do szarlotki | Wśród ludzi zwraca się do Cervana per Mistrzu bądź Mistrzu Cervanie, ojcem nazywa go tylko prywatnie | Lubuje się w książkach, często bywa w bibliotece | Porządek to jego drugie imię | Kolekcjonuje szklane kule | Dba o kwiaty w ogrodzie i hoduje kilka w pokoju | Interesuje się też zielarstwem | Posiada doskonałą orientację w terenie | Potrafi zrobić broń z niczego | Chociaż szczególnie upodobał sobie walkę kataną albo szablą |


ÇOK BILEN ÇOK YANILUR

𝔗adeusz Idiveus Softmantle
• żaba jeziorkowa • 05.05.1634 • Defros •
• aktualnie medyk, kiedyś rektor Defrosiańskiego Uniwersytetu Magicznego •
Obcasy ozdobnych pantofli zastukały o kamienną posadzkę w popłochu. Śpieszył się, bardzo się spieszył, bo przecież jak miałby zwlekać, gdy za chwilę przed oczami powinien ujrzeć odpowiedź na odwieczne pytanie naukowców, istny kamień filozoficzny, tylko, że jeszcze lepszy, ostateczne rozwiązanie na problem dotykający każdą dychającą istotę? Nie zauważył nawet, gdy zaczął biec, byleby jak najszybciej dotrzeć do swojej pracowni. Nie zauważył również, gdy kokarda z jedwabnej wstążki, rozwiązawszy się, zsunęła się ze złotych loków. Wygląd w tym momencie nie miał być najważniejszym, bo kto by się przejmował aparycją, gdy mógł się stać najpotężniejszym magiem Kontynentu, jeżeli nie całego świata, również i tego nieodkrytego, za wielką wodą?
Popchnął drzwi do pracowni, wlatując do niej niczym huragan, nie przejmując się zbytnio, że rzucony w popłochu zawsze wychuchany płaszcz spadł na podłogę, że dokumenty wzburzone tym nagłym pośpiechem oraz emocjami maga zakręciły się w powietrzu, następnie wylatując przez okno. Na biurku został jedynie jeden, ten najważniejszy, prowadzący do życia wiecznego. Trup spoczywający na niskim stole nie poruszył się wcale, nadal śmierdząc tak samo, jak śmierdział, aczkolwiek nieprzyjemny zapach czarodziej i tak odrobinę zneutralizował. Czarami oraz ziołami, choć z botaniki dobry nigdy nie był.
Mężczyzna pochylił się nad biurkiem, modre tęczówki zalśniły niebezpiecznie. Otworzył usta i wypowiedział zapisane na papierze słowa w jedynie magom znanym języku. Zagrzmiało, a on stracił przytomność, przy okazji tłukąc lustro.

siedem lat nieszczęścia przedłużone w niedolę ciągnącą się od 1677 roku | uwielbienie w wytwornych strojach | stare wstążki do włosów schowane w szufladzie biurka | kilka tików nerwowych, prawdopodobnie pozostałości po przygodach z różnymi egzorcyzmami | fan defrosiańskich lir oraz rzeźbiarstwa | przeżywanie ludzi o cały wiek nie wpływa dobrze na nawet najtrwalsze umysły | obstawianie koni na wyścigach, niezbyt udane | wiara, że powróci do własnego ciała albo w końcu zdechnie | uczucie zdrady i oszukania | fan szachów, choć nie grał od dobrych stu lat

Jest i druga, zdecydowanie zasłużona przez Tadzia kapejka! Zapraszam do czytania, nie wymagam, dużo zakładek, ale super długa również nie jest. Pod datami dwa ważne listy, pod historiami, jak zawsze indywidualne, a przy pionie autorstwa tono jakiś tam moment i ciekawostki na koniec. W tytule osmańskie Kto wiele umie, wiele się myli, prawdopodobnie zinterpretowane na opak, tak, by wpasowało się do postaci. Prosimy o wcześniejszą konsultację w razie używania Tadzia, to specyficzna żaba jest. Tadzio mierzy 130cm, od czubka głowy aż do podłogi, oczywiście w cylindrze odpowiednio więcej. Poprzednia kapejka.

On pretend que nous tuons de sang

on pretend que nous tuons de sang froid

Jezebel L.
Apolonia
muza • 07.02.1761 • aktorka • szpieg • Tiedal
Topazem oka chłonie z miłością, czułością najznakomitszego kochanka swe fizis odbijające się w lustrze, a smukłą dłonią zjeżdża po obojczyku przyozdobionym drogimi perłami – tym samym, który podarował jej tak wiele możliwości, znajomości. Tym, który umożliwił wstęp do zamkniętych salonów i pozwolił na zaznanie tego wielkiego świata skrywanego gdzieś w prywatnych kamienicach, za drzwiami z egzotycznego drewna. Obdarował szampanem niedostępnym dla obcych.
Ale przecież ona nigdy obcą nie była, bo zna każdego hrabię i wszystkich diuków, plotkuje z ich niezwykle zazdrosnymi żonami, a ich braci i kuzynów obdarza czystym śmiechem, takim w sam raz, w punkt. Bawi doskonałym żartem, służy pomocną dłonią, radą, bo, jak sama mawia, wystarczająco długo obserwuje ten świat, by wiedzieć, co się w nim święci. I ani jeden szczegół nie umyka tym zawsze przymrużonym kokieteryjnie, błyszczącym zza wachlarza rzęs oczętom.
Jakaś nieproszona dłoń nagle znajduje się na jej karku, męskie palce muskają zapięcie pereł i masują przyjemnie skórę pod spiętymi włosami.
— Bardzo ci w nich ładnie.
Odpowiada uśmiechem, może parsknięciem śmiechem. Nie zdradza jednak, że ładnie jej w nich samotnie, a ich drogi, znanej aktorki oraz naiwnego panicza i udawanego artysty, dla którego miała być cudowną, jasnooką muzą, będą musiały rozejść się już następnego dnia.

Ojejku, a któż to? Jak zawsze, zapraszam do wspólnych wątków, plotkowania i podsłuchiwania cudzych tajemnic.
Na wizerunku La Nanna namalowana przez sir Frederica Leightona. Tytuł z Bonnie and Clyde od pani Bardot i od pana Gainsbourg.
Prosimy o wcześniejszą konsultację w razie używania tej kokietki, ale przy tym zachęcam do korzystania z niej w swoich opkach.
Ostatnia aktualizacja: 16.05.2021.

Nihil sub sole novum

Kły i szpony jeszcze nie czynią z Ciebie mordercy

Dominique Vassie
by Kalambo

Shio aka Śnieżynka

Pierwszym co przychodzi na myśl, gdy patrzy się na Shio jest agresja, brutalność i bezwzględność. I już na starcie można się oszukać. Bo choć nie zawaha się przed rozszarpaniem czyjegoś gardła, to tyczy się to tylko obcych oraz prowokujących zachowań z ich strony. Inaczej można się spodziewać tylko syczenia i powarkiwania. Praktycznie jak z najzwyklejszym psem, zacznie warczeć na obcego, ugryzie gdy poczuje się zagrożona. Ale to pokazuje również, że jest ona także niezastąpionym towarzyszem. Wierna swojej pani, a także bezwzględna samica alfa, dbająca o wszystkich, których wlicza do stada. Zaledwie kilka osób, które ją podkarmiają albo po prostu je zaakceptowała, może poszczycić się mianem "lubianych" przez stworzonko. Nie wiedzieć czemu, jak ani kiedy wśród nich znalazł się mistrz ze swoim kotem. Resztę członków także traktuje jak część stada, ale z rezerwą. Nie przepada, ale przynajmniej w jakimś stopniu im ufa.  A to już jest jakimś początkiem. Na polecenie Aries, zachowuje się najprzychylniej jak tylko umie. Choć powoli coraz więcej osób zaczyna zbliżać się do kategorii "nawet lubię". Śnieżynka jest również niezwykle terytorialna. Lepiej nie ruszać jej leża ani kocyka. A w szczególności Aries. Trochę jak matka nie spuszcza wzroku ze szczenięcia, tak ona nie spuszcza swojego węchu z dziewczyny. Ale czego by nie mówić, jest piekielnym pieszczochem. Shio strasznie polubiła pieszczoty ze strony mieszkańców gildii i teraz nie potrafi się bez nich obejść. Najczęściej wygrzewa się na piecu w kuchni, dlatego gildyjni kucharze są jednymi z niewielu osób, nie poddawanych jej czujnej obserwacji.

Shio mierzy blisko 135 cm w kłębie, tym samym dorastając Aries do piersi. Oraz jest nieco dłuższa od właścicielki. Posiada długi wężowy ogon, który jest praktycznie dwukrotnie dłuższy od niej samej. Na pysku i grzbiecie pokryta jest kremowo białą sierścią. Natomiast zewnętrzne części łap wraz z ogonem powleczone są łuskami o identycznej barwie. Jedynie podbrzusze pozostawione jest bez żadnej ochrony. 

Bestyjka ma kilka swoistych niezwykłych właściwości. Między innymi jest całkowicie ślepa. Oczy służą jej co najwyżej za ozdobę. Nie znaczy to, że nic nie widzi. Otóż widzi świat za pomocą zapachów i dźwięków. Uszy tworzą kształty i kontury obrazów, a czuły nos ukazuje jej wariacje ścieżek zapachowych prowadzących do celów. A to czyni z niej doskonałą tropicielkę. Jest również niezwykle wytrzymała. Na niewielkich dystansach jest w stanie służyć Aries za wierzchowca.
Jedyna zdolność, jaka nie jest bezpośrednio związana z budową jej ciała, to zdolność do przekazywania wybranym osobom swoich myśli w formie emocji czy pojedynczych słów. Z obserwacji kartografki wynika, że jest to swoisty sposób komunikacji między członkami stada. Działa to tylko ze stworzeniami z którymi Shio nawiązała bliższe relacje i znajduje się w odległości góra kilku metrów.

Ciekawostki:
- Shio jest zaledwie 4-letnim młodzikiem i dalej rośnie.
- Zdaje się być jedyną "kobietą" lubiącą towarzystwo Rawena.
- Nie jest wybredna, zje wszystko co uzna za pożywienie. Czy to zwęglone szczątki, czy lekko trująca roślina, Shio to pochłonie.
- Samiczka, mimo swojego przezwiska i częściowo wężowej budowy, produkuje ciepło niczym mały piec.
- Śnieżynka bezwstydnie wykorzystuje fakt iż jej pani jest płochliwa i lubi ją postraszyć, a to zakradając się, a to nagle głośno domagając się uwagi.

Nienawiść przepełnia jego serce


Rodzina i historia
Matka Shareen - piękna i silna smoczyca o złotych łuskach. Nie miała możliwości zamiany w człowieka, a jednak kochała męża i syna, którzy mogli żyć w dwóch światach. Mądra samica, która stawiała dobro rodziny ponad swoje. Była bardzo opiekuńcza i ostrożna.
Ojciec Winston - dobrze rozbudowany i przystojny mężczyzna, który potrafił zamienić się w granatowego smoka, dla swej ukochanej. Żywiołowy i zabawny, który we wszystkim odnajdywał coś pozytywnego. Kochał rodzinę ponad wszystko, jednak nie potrafił pogodzić bycia człowiekiem z byciem smokiem, co go zgubiło. 

Winston wybrał się w góry, ponieważ założył się z kolegami, że wejdzie na sam szczyt. Niestety zastała go burza, podczas której znalazł go smok. Z początku starał się bronić, ale był tak zmarznięty, że pogodził się ze swym losem. Gad jednak zabrał go do jaskini, w której mężczyzna nabrał sił. Okazało się, że smoczyca może rozmawiać z ludźmi. Z samej rozmowy mężczyzna poczuł, że jest ona jego bratnią duszą. Dla niej odnalazł wiedźmę, która dała mu możliwość zmiany w smoka. Zapłatą miała być jego głupota, a konkretnie, to dusza po śmierci. Zgodził się. 
Minęło kilka lat, gdy urodził im się syn. To był najpiękniejszy dzień w ich życiu. Chłopiec urodził się smokiem, a po dziesięciu latach potrafił w pełni wykształcić ludzką sylwetkę. Żył w dwóch światach, podobało mu się to. Rozumiał, że nie może się z nikim podzielić tajemnicą, że jest mieszańcem. Kiedy przechodził okres dojrzewania, stał się bardzo buntowniczy. Podziwiał ojca, który pokazywał mu oba światy, a matkę ignorował, kiedy starała mu się wytłumaczyć, że ludzie nie są tacy, za jakich ich miał. Romulus miał wielu ludzkich i smoczych przyjaciół, nie przejmował się tym, że kiedy tajemnica się wyda, ludzie go zabiją. Był szczęśliwy z tego, co miał. 
Ojciec niektóre smocze zachowania zabrał do domu. Zapalał w kominku ogień z paszczy, a przedmioty z najwyższych półek ściągał ogonem. To go zgubiło, ludzie się zorientowali, że nie jest człowiekiem. Gdyby był kimś innym, jak zmiennokształtym, czy magiem, mógłby żyć w spokoju, ale smoki niszczyły wioski i siały spustoszenie, a ludzie popchnięci złymi legendami i opowieścią o smokach, które zwiastowały katastrofę, postanowili się ich pozbyć.
Najpierw schwytali Winstona i 15-letniego Romulusa, a gdy Shareen wyczuła, że coś grozi jej bliskim, nie zastanawiając się nad niczym, poleciała do miasta. Tam zaatakowali ją ludzie, którzy brutalnie zarzucili na nią sidła, a potem z zimną krwią zabili. Mężczyźnie udało się oswobodzić i w ostatniej chwili uciekł z synem, który na własne oczy widział, jak mordują jego matkę. 
Odlecieli daleko w góry, a kiedy wylądowali, okazało się, że ojciec został ranny. Miał strzałę w plecach, a spływająca krew, była idealnym tropem dla łowców. Romulus został zmuszony do dalszej ucieczki, zostawiając za sobą ojca, który za wszystko przeprosił. Chłopak nigdy nie zapomniał tego momentu.

Mężczyzna leżał na ziemi, Romulus wyciągnął strzałę z jego pleców. Nie krzyknął, zacisnął szczękę, a potem wziął w swoją rękę, dłoń syna, który przewrócił go na plecy. Młody nie mógł powstrzymać łez, kiedy patrzył na umierającego ojca, który mimo wszystko się uśmiechał.
- Proszę, nie odchodź - powiedział łamliwym głosem. Ten tylko posłał mu ciepły uśmiech.
- Pamiętaj, że nawet po śmierci będziemy cię kochać. Dlatego nie daj się zabić - przestał oddychać. Martwe oczy, które wyglądały, jakby dalej żyły, wpatrywały się w Romulusa, który starał się powstrzymać łzy. Zamknął oczy ojca i składając ostatni pocałunek na jego czole, ułożył jego dłonie na torsie, po czym zamienił się w smoka i odleciał.

Poleciał dalej w góry, w których ukrył się pod smoczą postacią. Aby przeżyć, jadł to, co znalazł w lesie, robił to pod ludzką postacią, ponieważ ją było łatwiej wykarmić. Nigdy nie pogodził się ze śmiercią rodziców, a wściekłość pielęgnował w sercu od ich śmierci. Nie wychodził do miasta, ponieważ był poszukiwany, jako zagrożenie. Po dwóch latach ludzie odnaleźli jego trop, dlatego został zmuszony do poszukiwania nowego domu. 

Hobby i talenty
Romulus uwielbia kwiaty i rośliny. Chociaż wydaje się to być "mało męskie", a tym bardziej dla smoka, zna nazwy, właściwości i potrzeby większości roślin na ziemi. Dzięki temu jest świetnym jadownikiem - przynajmniej taki może być. Znając trujące rośliny i wiedząc co z nich "najlepszego" wydobyć, może przyrządzić truciznę godną samej śmierci, a po samym zapachu potrafi rozpoznać, czy się nadała; ale ponieważ chłopak zajmuje się tym od nie dawna, nie zawsze mu to wychodzi, ponieważ robienie trucizn jest jak przyrządzanie magicznych eliksirów: należy je wykonywać ze szczególną ostrożnością i pełnym skupieniem.
Lubi książki, ale tylko te przygodowe i bajki. Często przesiaduje w swoich czterech ścianach z książką w rękach i przechodzi do innego świata w swojej głowie. Zna się na geografii i ma świetną orientację w terenie. Szybko zapamiętuje krajobrazy i informacje o położeniu. Problem z zapamiętaniem ma jednak imion i dat, dlatego nic dziwnego, kiedy zapomni twego imienia czy daty urodzin, nawet, jeśli powiedziałeś mu to godzinę temu. Do tego potrafi m.in. szyć, jeździć na łyżwach, rzeźbić w drewnie i gotować.
Romulus tak dobrze rozwinął w sobie przemianę smoka w człowieka i na odwrót, że nie jest dla niego niczym trudnym wyczarowanie w ludzkiej postaci skrzydeł, ogona, czy zamienienie kończyny na smoczą.
Ma dwie magiczne moce, które odziedziczył po matce. Pierwsza, to czerpanie energii z innego ciała, jednak aby to się stało, osobnik, z którego energia ma być wysysana, musi trzymać prawdziwy kryształ. Romulus jest w stanie sam wytworzyć taki kryształ. Ofiara podczas pierwszych dni nie czuje żadnych różnic, dopiero po dwóch tygodniach zaczyna słabnąć. Sama moc może mieć śmiertelne skutki, jeśli się jej nie zatrzyma w porę, mężczyzna stara się nie wykorzystywać członków gildii, jednak czasem energia ta jest mu bardzo potrzebna, kiedy nie może zamienić się w smoka.
Drugą mocą jest rozczepienie światła. Podobne do iluzji, jednak nie może wytworzyć "czegoś z niczego". Dla przykładu: iluzja pozwoli w każdym miejscu utworzyć stado rozpędzonych koni. Rozczepienie pozwala to zrobić, tylko jeśli na miejscu jest jedno ze zwierząt, którego światło może skopiować. Temu moc nie jest za bardzo przydatna, smok używa jej na prawdę bardzo rzadko, głównie wtedy, gdy chce się ukryć i powiela drzewa do tego stopnia, że nic nie można dalej zobaczyć.

Ciekawostki
  • Jego ojciec miał na nazwisko Rottherfood, jednak syn go nie przejął, z tego względu, że był smokiem. Nie został zapisany do Spisu Ludności, dlatego nie było problemów, można powiedzieć, że teoretycznie on nie istniał;
  • Nie lubi innych zwierząt - smoki są bardzo terytorialne, dlatego czuje się nieswojo, kiedy jakiś kundel, czy nawet mysz wejdzie na jego teren (w tym przypadku, do jego pokoju i miejsca, w którym pracuje). Mimo tego jest bardzo tolerancyjny i nie zabija stworzeń;
  • Kiedy przybył do Gildii, nie miał zamiaru opowiedzieć swej prawdziwej historii. Całą drogę się zastanawiał, co może opowiedzieć, aż wymyślił zwyczajną historyjkę, w której rodzice zajmują się ziemią w Ethiji, a on wyruszył do Gildii, aby się na coś przydać światu;
  • Ponieważ jego prawdziwa natura to ta smocza, a większość czasu przebywa w tej ludzkiej, ma małe problemy ze zdrowiem. Nie jest tak odporny jak prawdziwy smok, łatwo łapie zarazki i choroby, a w ludzkim ciele jest podatny na złamania i obicia;
  • Potrafi znikać na całe dnie, w poszukiwaniu odludnego miejsca w lesie, by przemienić się w gadzinę. Wie, że to ryzykowne, ale czuje, że jeśli nie będzie tego robił, jego ludzka forma "pęknie" i nigdy nie będzie mógł się przemienić w dwunożnego;
  • Jego pierwszą miłością był starszy chłopak, którego poznał na festynie. Ich spotkanie można opisać jak w bajce; przypadkowe wpadnięcie i zaproszenie na spacer. Niestety szybko się znudził Romulusem, zostawiając go dla kogoś innego. Potem była dziewczyna, ale nim zdążył się nacieszyć nową miłością i załatanym sercem, ludzie zabili jego matkę. Od tamtej pory jej nie widział. Aktualnie nie czuje pociągu do nikogo, ponieważ jego serce jest przepełnione bólem i nienawiścią.