piątek, 7 stycznia 2022

Od Javiery cd. Michelle

    Sprawdzenie wszystkich koni w gildyjnej stajni zajęło paniom weterynarz trochę czasu. A co tu dopiero mówić o tym, aby zająć się tymi, które potrzebowały pomocy. Jednak kiedy w końcu wszystko było w miarę ogarnięte, Javiera odetchnęła z ulgą. Wstając, lekko skrzywiła się, czując ból w plecach spowodowany tym, że sporo czasu spędziła albo w pozycji pochylonej, albo kucającej ewentualnie nawet klęcząc. Starała się je rozmasować samodzielnie, licząc, że chociaż odrobinę to pomoże. Po kilku minutach po prostu westchnęła i wychyliła się z boksu, szukając wzrokiem Michelle. Kiedy jej się to udało, mogła stwierdzić, że ta prawdopodobnie też skończyła. Odwróciła się z powrotem przodem do konia, którym przed chwilą się zajmowała.
— Zajmę się tym. Już więcej cię nie skrzywdzą tak. Obiecuję ci to — mówiła, głaszcząc go delikatnie po pysku.
Chociaż chciałaby jeszcze trochę posiedzieć w stajni i po prostu pobyć w towarzystwie zwierząt, wiedziała, że nie miała na to czasu. Sprawą kowala trzeba było zająć się jak najszybciej. Zabrała torbę ze sprzętem i skierowała się w stronę nowej weterynarz.
— Skończyłam już. Jeżeli ty także, a na to mi wyglądało, to możemy iść do Cervana — zwróciła się do Michelle.
— Tak, tak. Jak najbardziej możemy już iść — dziewczyna momentalnie stanęła na nogi.
Wspólnie wyszły ze stajni i skierowały się w stronę gabinetu mistrza. Poprawiając torbę, która zsunęła się z ramienia Javiery, ta postanowiła się odezwać:
— Znalazłaś więcej przypadków? — krótko, zwięźle i na temat. Kobieta nie lubiła zbędnych pogaduszek. Chyba że odbywały się z osobami, na których jej zależało, ale to zupełnie inna sytuacja.
— Jeden gniadosz także miał źle podkute podkowy — od razu uzyskała odpowiedź na swoje pytanie.
Dwudziestopięciolatka pokiwała tylko głową na znak, że zrozumiała i zanotowała w głowie informacje. Można powiedzieć, że na tym zakończyła się ich krótko wymiana zdań. Javiera i tak już dawno była gdzie indziej myślami. Starała się ułożyć sobie wszystko, co chciała przekazać Cervanowi. W głębi duszy liczyła na to, że to była sprawka tego, że niektórzy dla swych prywatnych koni zatrudniali własnych kowali i stąd problem, a nie była to wina nowego kowala, który tymczasowo zastąpił Eilis. Musiała przyznać, że trochę tęskniła za nią. Może i ich kontakt był znikomy, ale współpracując z nią, mogła mieć pewność, że koniom nic nie grozi. Zawsze były dobrze podkute. Eilis znała się na swojej pracy jak nikt inny. Brakowało jej tego. Teraz nie miała nikogo zaufanego i sprawdzała konie co tydzień - na początku robiła to raz w miesiącu, ale w szczególności po pierwszym przypadku złego podkucia, postanowiła, że musi zwiększyć częstotliwość kontroli. Z zamyślenia wyrwał ją czyiś dotyk. Lekko potrząsnęła głową i spojrzała w tamtą stronę. Michelle. Szybko się rozejrzała. Dopiero wtedy zorientowała się, że były na miejscu. Wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze, zanim zapukała do drzwi. Słysząc jak Cervan pozwolił na wejście do środka, nie wahała się. Od razu otworzyła drewnianą powłokę, przytrzymując ją, aby Michelle zdążyła także wejść.
— Dzień dobry. Przejdę od razu do konkretów. Chodzi o kowala. Kwestia tego, że znowu niektóre konie zostały źle podkute. Trzeba się tym zająć jak najszybciej, bo w końcu skończy się to bardzo źle. Nie wiem, czy chodzi o naszego tymczasowego, czy może są członkowie gildii, którzy dla swych prywatnych koni wynajęli własnego. Musimy dowiedzieć się, o co tu chodzi i liczę na to, że mistrz mógłby nam w tym pomóc. Bo zgaduję, że jeżeli druga wersja byłaby prawdopodobna, to jakbyśmy zapytały kogoś, to raczej nie przyznałby się, że wynajął sobie jakiegoś niekompetentnego kowala — wyrzuciła z siebie potok słów.

Michelle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz