piątek, 30 czerwca 2023

Od Pelagoniji

Pelagonija wybuchła szczerym śmiechem na widok ogłupiałej miny pana Raviego, kiedy wpadła przez drzwi, żeby go wyściskać i wesołym świergotem oświadczyć:
— Wróciłam! Będę się znowu u pana uczyć, tęsknił pan za mną? Ja tęskniłam! — Zachichotała, widząc, że satyr nie mógł wyjść z osłupienia i odruchowo pogładził ją po włosach. Wyszczerzyła się do niego szeroko, odsuwając się i zrobiła obrót, żeby mógł ją obejrzeć od stóp do głów. Wszyscy się jej przyglądali, mierzyli wzrokiem, niedowierzając, że mały kwiatuszek wrócił wyrośnięty, dumnie się prezentujący, rozdając tulaski oraz tyknięcia w noski zaskoczonych członków, starych i tych nowych, nieznanych jej. Musiała przecie wszystko nadrobić, zobaczyć co się pozmieniało. Kto przybył, kto odszedł, czy Theo miał jakieś nowe zwierzątka, jak się miewa Mirlet, kim jest Billy, czemu ma tyle kur, ona też chciała kury. I tak jak jej przybycie wywołało nagły zgiełk, gości na jej herbatkach, których brakowało w ogrodzie, to obecność Pel została zaakceptowana, tak jakby nigdy nie opuszczała gildyjskich murów i zawsze tutaj była. Tylko z nieco skoczniejszym towarzyszem u boku niż przedtem.
Donośne nucenie dziewczynki można było usłyszeć nawet z korytarzy oddalonych od lecznicy, w której robiła porządki. Trzeba było uzupełnić bandaże, pójść do zielarzy po brakujące ziółka, posegregować ładnie. Może nawet uda jej się je ładnie podpisać, jeśli ślicznie poprosi Balthazara o atramenty i pióro, a do Ignatiusa mogłaby się zwrócić z prośbą o pomoc w pisaniu. Umiała pisać, choć jeszcze nie tak zgrabnie i płynnie, ale Ignaś miał najśliczniejsze pismo, jakie widziała, więc po co podpisywać jej brzydkim, koślawym pismem, skoro można zastąpić je pięknymi literkami. Może nie zawijanymi, żeby można było się rozczytać, ale miała wrażenie, że pan Raviemu i tak nie stałoby to na drodze do rozpoznania odpowiednich leków.
Wychyliła się zza półki na dźwięk skrzypienia drzwi i niemalże wyskoczyła zza mebla, kiedy ujrzała gildyjczyka w drzwiach, oglądając go od stóp do głów.
— Dzień dobry! W czymś pomóc? Gorączka? Stłuczenie? Skaleczenie? Może ból brzusia? Uderzono się w mały palec u stopy?! — spytała, obskakując potencjalnego pacjenta.

<to ten... w czym można pomóc?>

niedziela, 4 czerwca 2023

Podsumowanie #64

Witamy Was Miśki w gejowym podsumowaniu miesiąca!
W tym miesiącu powróciła do nas:

Pelagonija Eternum!

Punktacja aka kochamy sesję/koniec roku:
Madeleine – 0 słów  Leonardo – 0 słów – NB
Yuuki – 0 słów – NB Narcissa – 0 słów – NB
Cahir – 0 słów – NB Adonis – 0 słów – NB
Syriusz – 0 słów – NB Nova – 0 słów – NB
Nikolai – 0 słów – NB Marta – 0 słów – NB
Isidoro – 0 słów – NB Mattia –  0 słów – NB
Antares – 0 słów – NB William – 0 słów
Lea –  0 słów  – NB Pan Sokolnik – 0 słów – NB
Echo – 0 słów – NB Sophie – 0 słów – NB
Apolonia – 0 słów  – NB Hotaru – 0 słów – NB
Odetta – 0 słów  – NB Aherin – 0 słów – NB
Kukume –  0 słów – NB Dina – 535 słów
James – 334 słowa Michelle – 0 słów – NB
Calitha –  0 słów – D2 Asa – 0 słów – NB
Mefistofeles – 0 słów – NB Billy – 0 słów – ZGR
Hugo – 0 słów – NB Nalanis – 4120 słów – NB
Reginald – 397 słów Alyia – 0 słów
Kaneshya – 0 słów  – NB Vilre – 0 słów – NB
Helena – 0 słów – ZB Tsakani – 0 słów
Maurice – 0 słów  – NB Pelagonija – 0 słów – Niedawno wróciła

Ignatius – 0 słów – OA Xavier – 0 słów
Nicolas – 0 słów – OA Balthazar – 0 słów
Akamai – 0 słów – OA Nikita – 0 słów

Legenda: OA - Ograniczona aktywność | NB - Nieobecność | ZGR - Zagrożenie | ZB - Zablokowany wątek | D2 - Niedawno odblokowany wątek, dodatkowe 2 tygodnie

Tym samym postacią miesiąca ponownie zostaje Nalanis! Gratulujemy!


Dokładną liczbę napisanych przez was słów znajdziecie

Inne sprawy:

- Zakończył się Event Prima Aprilisowy - Zwierzyniec AU. 


Do zobaczenia na kolejnym podsumowaniu!
Administracja

czwartek, 1 czerwca 2023

Od Diny CD. Calithy

  Dina, nieco osłupiona, przyglądała się, jak olbrzym osuwa się na ziemię. Bardzo nie chciała się odwrócić i spojrzeć na Calithę. Zastała ją w żenującej sytuacji, a dodatkowo zaczęła nawijać coś o napastowaniu, odszkodowaniu i chuju. Ale Dina średnio rozumiała, co mówi. Pokręciła w zaprzeczeniu głową i sama usiadła na ziemi.
— To nic takiego — wydusiła w końcu, wypluwając przy tym trochę krwi.
Mimowolnie rozejrzała się wokół siebie, choć głowa pulsowała jej przy każdym ruchu. Parę gapiów straciło już zainteresowanie i zaczęło iść w swoją stronę, ale wiele z nich wciąż im się przyglądało i szeptało coś między sobą. Od razu ją to orzeźwiło. Wstała gwałtownie i poprawiła swoje włosy, zarzucając je do tyłu i dmuchnęła na kosmyki grzywki (dla dramatycznego efektu). Trochę się przy tym zatoczyła, niczym po dobrej potańcówce w karczmie, ale zdołała utrzymać równowagę.
— No dobra, koniec przedstaffienia. Już, poszli se! Poszli! — zawołała głośno, ostentacyjnie wpatrując się w oczy tych, którym wciąż się nie śpieszyło. Lekko sepleniła ze spuchnietą wargą, ale i tak brzmiało to dość groźnie. Mniej więcej w kategoriach “zaraz oberwiesz mandarynką w twarz”. — Sory, koleżanko. Jak f-fidzisz, średnio jestem przygotof-fana na przyjęcie gości.
W tym czasie z domu zdążyła wyjść starsza Zibrael i opierała się właśnie o płot, przysłaniając dłonią rozdziawione usta.
— Mamciu, złapałabyś dla mnie któregoś z chłopców? Może dfóch. Trzeba zrobić coś z tym szanow– Ał. Szanonym jegomościem. Nie mogę teraz nawet powiedzieć kurffa. Pozbawił mnie mojego najgroźniejszego zaklęcia! — zaśmiała się głośno z własnego żartu, ale to też przyprawiło ją o ból.
Gabriella Zibrael nieco chwiejnie, ale udała się z powrotem do domu, a po chwili wyszła z ‘chłopcami’, postury nie gorszej niż barczysty brat Beniamina.
— Dzięki — rzuciła i uśmiechnęła się do nich przepraszająco, choć zaraz skrzywiła się z bólu.
Jegomość z pomocą chłopców został wkrótce przeniesiony do pokoju gościnnego, a Dina w końcu mogła zająć się swoim nowym gościem.
— No to zapraszam do środka. Fody? Kafy? Pifa? Fszystko z tym przeklętym f-f — zarechotała, stając obok drzwi, aby przepuścić Calithę przodem. — Czuj się jak u siebie f-f domu albo lepiej. 
Dom Zibraelów był dość przestronny i wystrojem bardziej przypominał knajpę niż budynek mieszkalny. Od razu przy wejściu znajdowały się stoliki, stołeczki, ławki, barek, a na ścianach wisiały mapy krain, o których mało kto w Tirie słyszał. Drewniana podłoga niemiłosiernie skrzypiała, ale było to nic w porównaniu z odgłosem rozmów co najmniej parunastu osób przesiadujących w ‘przedsionku’ Zibraelów. Przy ścianach stały półki, eksponujące przywiezione przez Dinę z podróży pamiątki. Kawałek za barkiem znajdowały się drzwi do kuchni, akurat lekko uchylone, z których unosiły się zapachy pieczonego mięsa i kiszonej kapusty. Schody na górę prowadziły do tej bardziej mieszkalnej części i mniej uczęszczanej przez stałych bywalców… no właśnie, czego? Dina nieraz zastanawiała się, czy to już nie pora pogodzić się z faktem, że “Dom Zibraelów” to jak nazwa miejscowej karczmy. Natomiast nie chciała robić z tego żadnego biznesu, działalności gospodarczej, ani niczego podobnego. Zawsze traktowała wszystkich swoich gości jak rodzinę i obawiała się, czy zrobienie z tego porządnego interesu nie ochłodziłoby nieco atmosfery. Równie ciepło zamierzała przyjąć Calithę, choć miała przeczucie, że kobieta nie zamierzała zatrzymać się tu na dłużej i przy wyjeździe może zabrać przemytniczkę ze sobą. Coś wisiało w powietrzu, a Dina czuła narastającą ekscytację.