czwartek, 17 sierpnia 2000

dfghj

Elra Magratta
Córa, co czwartego dnia stycznia
urodzona na defrosiańskich ziemiach,
dwie i pół dekady przeżyła,
pływa w minionych dziejach tego świata.
Bom kochała, kocham i będę kochać.

Charakter

Powinnam wiedzieć.
Głoszę, żem oczytana. Że przewertowałam stron tysiące, że milijony przeczytałam słów. Świadkiem byłam miłosnych wzniesień, rzewnych, słonych łez wylewanych potokami, zemst zrodzonych z zazdrości, okrutnych tragedii, krwawych rzeźni.
Twierdzę, żem pracowita. Że ręka moja przekształciła litry atramentu w zgrabne litery, że zapisała pliki kart. Noc zlewa się z dniem zawsze, gdy siadam do biurka, sekundy ulatują, godziny topnieją, a zegary istnieją same dla siebie.
Mówię, żem pełna pasji. Że smakowałam niezliczoną ilość herbat i w planach mam rozkoszować się kolejnymi. Że oddycham poezją, że zachwycam się pięknem i studiuję architekturę, rzeźbę, malarstwo, a zasypiając słyszę wspaniałą muzykę.
Przypominam, żem porządna. Że wypatrzę drobinę kurzu schowaną za wazonem, że poukładam wszystko równo. Że wypiorę i będę nosić przyjemnie pachnące, czyste materiały.
Przekonuję, że znam się na ludziach. Że wyczuję złe zamiary, że uchronię się w porę. Potrafię spokojną prowadzić rozmowę, nawet jeśli temat jest delikatny. Schować emocje do kieszeni i powstrzymać swoje uwagi.
A jednak nie znam się na świecie. Potrafię wymienić nazwy państw, w jakich nigdy nie byłam, opisać kultury, których nie doznałam. Więc po co mi ta mądrość? Po co mi sumienność i uparcie, skoro moja praca trzyma mnie w miejscu? Na co mi pasje, jeśli siedzę przy biurku, jak staruszka zgarbiona, metalowym pazurkiem skrobiąc po kartce?
A skupienie nie przyjdzie, jeśli przesunięta jest książka, jeśli smuga wedrze się na nabłyszczone drewno. Zarzekam się, że choćbym miała zedrzeć sobie całą skórę z rąk i zabarwić wodę na czerwono, spiorę tę plamę z mojej sukni.
I naiwność mną kieruje, głupia pewność siebie, że wszyscy odsłaniają się przede mną przy pierwszym spotkaniu.
Powinnam wiedzieć, a nie wiem.
Nie wiem, kim jestem.

Wygląd

I choć w pięknie lubuje się me serce, tak postać ma nie znajdzie w nim uznania.
Smukłą, prostą i mało ponętną sylwetkę zwykłego wzrostu odziewają zawsze najprostsze suknie skrzętnie zakrywające każdy możliwy skrawek bladej skóry. Zszyte z porządnych materiałów, bawełny, lnu, układających się w niewymyślne kroje, nie olśniewają cudownymi kolorami, które by mogły nadrobić ten brak piękności. Czernie, szarości, brązy, beże, sprane granaty - one wystarczają tej praktycznej kobiecie. Na nogach skórzane, znoszone buty, konwencjonalne i prozaiczne, z mocną podeszwą, co głośnego stukotu dodają do kroku owej postaci, która idzie wyprostowana, z należytą postawą.
Kasztanowe włosy na co dzień czesane w schludne upięcie, nocą wciąż tkwią w surowym reżimie, tym razem w szablonowym warkoczu. Oczy, co ciepłą barwą są okraszone, rzucają spojrzenie mądre, ale mało sprytne, jakby niewiele jeszcze w życiu widziały. Osadzone w twarzy o trójkątnym kształcie ogólnie symetrycznej; z wysokim czołem, pełnymi ustami, które najczęściej są zaciśnięte w linię, lekko zadartym do góry nosem. Owe oblicze jednak posiada w sobie za dużo powagi i wstrzemięźliwości, przez co jest miłe w odbiorze, ale nie intryguje i odrobinę odpycha.

Listy

Podąża za mną, gdy wydaje mi się, że umysł mój jasny,
cień dawnego poczucia winy.
Kochany Wuju
31.01.1787r
(nadane)
wybacz mi, proszę, te wszystkie krzywdy jakie Tobie wyrządziłam. By oczyścić się choć z części grzechów, co brudzą moją duszę, pragnęłabym powiedzieć, że żadna z nich nie była wynikiem moich planów, że nigdy umyślnie bym Cię tak okrutnie nie zraniła. Ale oboje wiemy, że nie jest to prawdą, a ja nie chcę kłamać Ci w twarz, już dość. Nie mogę zmienić przeszłości i choć tak bardzo tego chcę, nie będę w stanie wynagrodzić Ci tego do końca mojego życia. Ale błagam, weź te pieniądze i zadbaj o siebie, jak i o matkę. Kup na co tylko będziesz miał ochotę! Kup cieplejszą kołdrę, miękką poduchę, sycące jedzenie i leki. Te nieszczęsne leki, dla siebie i dla niej.
Jak się czuje? Czy z nią lepiej? Czy w przebłyskach świadomości mówi o mnie? Nieważne jakim tonem, przyjmę zarówno złość jak i radość, byleby tylko o mnie pytała. Prawdopodobnie kochasz ją bardziej ode mnie, zawsze kochałeś, jednak i tak czuję potrzebę, by prosić Cię o opiekę nad nią. Egoistyczna pobudka, wiem, być może chcę poczuć, że mam jeszcze jakiś wpływ, jakieś znaczenie w waszym życiu. Przypisać sobie zasługi, wygnać z umysłu wyrzuty sumienia…
Jakkolwiek byś o mnie nie myślał, jakkolwiek byś mnie nie cierpiał za zostawienie Cię w tych ciężkich chwilach wiedz, że o Tobie myślę i kocham.
Szczerze i niewzruszenie.
A serce me głupie, naiwne, bo choć ran i zawodów wiele doznało
ono dalej za oprawcą tęskni.
Szanowna Matko
16.05.1787r
(niewysłane)
wybacz mi, proszę, moje wady. Świadomam, że mam ich dużo, dlatego tak bardzo pragnęłaś je za młodu wyplenić. Przepraszam, że Ci się nie udało, przepraszam, że nigdy nie dałam Ci czegoś, co mogłabyś wziąć za fundament swojej dumy ze mnie. Nie byłam córką jaką chciałaś mieć, przepraszam. Skalałam się w życiu wieloma grzechami. Jest ich tak dużo, iż nie wiem czy odkupienie znajdzie mnie na łożu śmierci. Jednak chcę spróbować, albowiem przeraża mnie wizja potępienia zarówno Twojego, jak i Bogów.
Tęsknię, matko.
Nie doceniałam swojego szczęścia, póty go nie wypuściłam z objęć, a ono wyfrunęło go góry, przemierzając bezkresny, błękity ocean, co to ma gwiazdy zamiast ryb. Pamiętasz, gdy ojczym robił to porównanie? Czasem w snach nawiedzają mnie wspomnienia dawnych dni, które bez wątpienia były najlepszymi, jakich doświadczyłam. Czy je pamiętasz? Czy pamiętasz mnie?
Czy pamiętasz moją miłość do Ciebie? To ona mną kierowała, gdy próbowałam Cię przytulić mimo Twego płaczu i silnych, odpychających rąk. Ona tłumiła przerażenie i nakazała mi zostać, gdy sekundę później śmiałaś się głośno i ciągnęłaś mnie do siebie, a łzy na Twoich policzkach moczyły i moją skórę. Ona dalej jest w moim sercu, ale tym razem mój strach jest silniejszy.
Wraz ze sznurem pękła moja nadzieja i wiara,
że jutro będzie lepiej.
Drogi Ojcze
22.02.1784r
(niewysłane)
wybacz mi, proszę, moje błędy. Ile bym dała, by odwrócić los, zmienić przeszłość! Moją duszę, serce, wszystko gotowam jest oddać. Tęsknię. Tęsknię tak szalenie, że czasem, otwierając rano zmęczone oczy wydaje mi się, że stoisz przede mną, a ja łapię to ciepłe spojrzenie, które kiedyś mnie usypiało i dawało odwagi. Jesteś w mojej pamięci, tak wyraźny i tak żywy jak gdybym Cię była wczoraj ujrzała.
Za każdym razem za bardzo skupiam się na przyjemnym, miłym wyrazie Twoich oczu, by poznać czy i Ty mnie nienawidzisz. Boję się odpowiedzi, więc może robię to umyślnie. Tak długo w Ciebie wątpiłam, wstyd mi to przyznać, lecz wątpię nadal. Ale pragnę, byś wiedział, musisz wiedzieć, że cokolwiek byś nie zrobił, jakiejkolwiek zbrodni byś nie popełnił, to nie ma dla mnie znaczenia. Złodziej, oszust, morderca. Nic, żadne określenie, żadna obraza nie jest w stanie wymazać uwielbienia jakim do Ciebie pałam.
Bom Cię kochała, kocham i będę kochać.
Wygląd postaci: Tomasz Namielski, Gnosis oraz Ron Hicks, "To Myself"
Ostatnia aktualizacja: 09.02.2020r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz