środa, 12 kwietnia 2000

In memoriam



Gabriel  Canto
Myśl ta, jakoś niemiłosiernie mi wadzi, jednak nie mogę zaprzeczyć, że najprawdopodobniej to tylko dzięki Niemu udało mu się tyle przeżyć. Chowając moją prawdziwą naturę i nazywając mnie swoim zwierzęcym towarzyszem, nie tylko uchronił mnie przed ogniem inkwizycji, a również umożliwił mi doświadczenia i zobaczenia rzeczy, o któryś niegdyś nawet nie śmiałbym marzyć. Zwiedziłem prawie cały kontynent, widziałem wszystkie stolice, czy ważniejsze miejsca. Obserwowałem pracę uczonych, spacerowałem po korytarzach kolegiów, czy przymilałem się osób, które normalnie wbiły mi nóż w gardło. Miałem bowiem Pana, a Pan miał koneksje, szlacheckie pochodzenie i moc, o której śmiertelni nawet nie mogli marzyć.

Wprawdzie niedawno zostaliśmy rozdzieleni i to w dość tragiczny sposób, lecz nie oznacza, że teraz zamierzam się wyprzeć wszystkiego, co nas łączyło. Pozostanę wśród ludzi do dnia, gdy ponownie powrócisz, aby zedrzesz ze mnie czar. Mogę Ci zagwarantować, że wówczas ponownie uwolnisz bestię, z pomocą której staniesz się nową katastrofą tego świata.




Cervan Teroise
Spotkaliśmy go przypadkiem w trakcie naszej podróży, gdy zatrzymaliśmy się na noc w jakieś podrzędnej karczmie. Pamiętam, że wówczas planowaliśmy z Panem odwiedzić jedno z większych portowych miast, a następnie udać się na wyspy. Pechowo jednak wyruszyliśmy w czasie, gdy kontynent nawiedził ten paskudny sztorm, który jeśli się nie mylę, został później zakwalifikowany, jako przypadek katastrofy. To właśnie Mistrz Teroise był tym, który uświadomił nas i ostrzegł przed nawałnicą, a tym samym najprawdopodobniej uchronił nas również przed możliwymi nieprzyjemnościami.

Wiem, że po tym Pan mocno zaintrygowany wiedzą tego człowieka, wciągnął go do dalszej rozmowy. Cervan przyznał się przed nami do swojego zainteresowania owymi zjawiskami, a także zdradził, że udał się w te strony właśnie po to, żeby obadać ich naturę, czy coś w tym stylu. Nie będę ukrywać, że temat ten kompletnie nie leżał w kręgu moich zamiłowań, a zatem kompletnie nie przykładałem uwagi do tego, co mówił. Przyznam się nawet, że wynudziło mnie to przeokropnie i gdy tylko nadarzyła się okazja, opuściłem pomieszczenie, podczas gdy tamci niezrażeni kontynuowali swoją dyskusję. Nie wiem, czy przypadkiem nie zeszło im do bladego świtu, a może nawet dłużej.

Nie pamiętam jednak, żebyśmy kiedykolwiek indziej go spotkali, czemu też dość się zdziwiłem, gdy nakazałeś mi go odnaleźć. Nie mam pojęcia, co planujesz i jaki jest tego sens, lecz póki będzie mi dane, pozostanę w Gildii, tak jak sobie tego życzyłeś. Mistrz wydaje się dość ciekawy, a ludzie, którzy go otaczają, mogą mi przynieść odrobinę frajdy w czasie, gdy będę na Ciebie wyczekiwać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz