środa, 27 października 2021

Od Serafina cd. Hotaru

Melisa i lawenda nie niosły ukojenia.
Sny wciąż były niespokojne – o ile w ogóle raczyły nadejść, bo i to przecież pewnym nie było. Zamiast odpoczynku i resetu miał więc klasyczny stan zawieszenia, bycia pomiędzy snem, a jawą. Stan, który pozwalał dalej egzystować, łączyć fakty, ale co najwyżej na poziomie średnio zadowalającym. Serafin wymagał od innych rzeczy trudnych, pełnej dyspozycji, poświęcenia i tym podobnych rzeczy, ale sam przed własną regułą starał się nie umykać. Skoro więc powiedział, że węzeł znajdzie, a w dodatku zawarł z tajemniczą tancerką magiczny kontrakt – to zamierzał ów węzeł znaleźć, bez względu na to, kiedy ostatnio się wyspał.
Melisa i lawenda nie niosły ukojenia.
Oddziaływały za to całkiem przyjemnie na zmysł smaku, a sam dobrze zaparzony napar poprawiał mu humor. Czasami zastanawiał się czy Isidoro powiedział Hotaru coś więcej na jego temat, szybko jednak odrzucił te rozmyślenia. Cokolwiek by się nie działo, astrolog był ostatnią osobą, która powiedziałaby o słowo za dużo. Skoro zaś jedyna osoba, która była świadoma prawdziwej przyczyny jego problemów ze snem, która miała z nim do czynienia tak długo, że w końcu tajemnica się wydała, nie była skłonna do dzielenia się sekretem, to pozostawało tylko jedno. Tancerka domyślić się pewnych rzeczy musiała sama. Pozostawała tez kwestia losowości zdarzeń, ale Serafin nie wierzył w przypadki.
Wierzył natomiast w dziwkę Fortunę i ich mocny związek oparty na wzajemnej nienawiści, ale tym razem nie przypisywał jej ingerencji w kwestie snów i herbat.
Zsunął się z siodła, podprowadził Falafela do jednego z potężnych drzew i uwiązał go do najniższej możliwej gałęzi, która swoją solidnością obiecywała, że cokolwiek by się nie stało – na pewno się nie złamie. Koń, strzelając raz po raz z ogona, został sam, nieco na uboczu. Nie wyglądało na to, by mu to przeszkadzało.
Węzeł odznaczał się mocą, ta kłębiła się w powietrzu, przepływała leniwie wśród źdźbeł trawy, jak mgła. Obrazek ten kojarzył się księciu z wycieczką w góry, po antymagiczny artefakt. Tam też widział takie kłęby kładące się po ziemi, ale tam dla odmiany – z powodu antymagii - czuł się parszywie. Tu… tu to co innego. Zaciągnął się powietrzem, przymknął oczy, uniósł nieznacznie twarz ku niebu i trwał tak dobrą chwilę, nim przypomniał sobie, że nie chodzi tu o kwestię jego samopoczucia, a o wachlarz.
Szpony zbadały powietrze, pomiędzy nimi prześlizgnęła się skłębiona magia, pozostawiając po sobie niewielkie krople, jakby rosę osadzoną na złocie. Serafin przyjrzał się swojemu artefaktowi, poruszył palcami. Złoto zgrzytnęło.
― Wachlarz. ― Druga dłoń wysunęła się w stronę tancerki, a ta od razu znalazła się tuż obok, zaś wachlarz spoczął w jego dłoni. Mag gładkim ruchem go rozwinął, na czystym papierze zatańczyła ciemna smuga przypominająca węża. Zniknęła jednak tak szybko, jak się pojawiła, pozostawiła po sobie jedynie niepewność. Może była to iluzja? Może zwykłe przywidzenie?
Magiczna rosa spłynęła po szponach, zniknęła w rękawie, kiedy książę odwrócił dłoń i uniósł ją nieznacznie. Pobieranie mocy bezpośrednio ze źródła - wbrew pozorom - wcale nie było proste, a im większe źródło, im okazalszy węzeł, żyła, czy też ostatecznie cała tętnica, tym było ciężej. Czysta moc bywała kapryśna w ekstrakcji. Nieprzewidywalna. I zdecydowanie uzależniająca.
Nawiązał więź z wachlarzem Hotaru. Artefakt rozbudził się leniwie, wykazał wolę współpracy, choć niemrawo i niepokojąco słabo, jak na jego klasę. Serafin znów zbliżył szpony ku ziemi, rozczapierzył je, rosa spłynęła i spadła w trawę. Pod ziemią coś tąpnęło niepokojąco, onyksowe spojrzenie skupiło się na miejscu nad którym trzymał dłoń. Coś mignęło w oczach księcia, odbiło się złotem, a aura zareagowała, łącząc się z mocą ukrytą pod ziemią. Czarnoksiężnik poczuł gwałtowne szarpnięcie ku ziemi, ale oparł się mu, z wysiłkiem utrzymał proste plecy. Z ziemi ulał się złotawy kłąb mgły, widoczny gołym okiem nawet i dla osoby niemagicznej. Rozlał się bezkształtnie, odmówił księciu posłuszeństwa, okazując ów kaprys o który Serafin martwił się już wcześniej.
Nie z nim jednak te numery.
Zmarszczył nieco brwi, skupił się na przepływie mocy, muśnięciem wiatru podbił w górę rozlany, złoty obłok. Ten odwinął się fantazyjnie, wygiął, aż w końcu łaskawie musnął szpony czarodzieja. W muśnięciu tym nagle zgasła wszelka leniwość, mgła uczepiła się artefaktu Serafina, ze swej płynnej i nieuchwytnej istoty przeszła w dziwnie ciężką i lepką, wręcz agresywną. Osiadła mocno na szponach, ciągnęła się ku ziemi, wcale nie chcąc opuszczać węzła. Chłodny wiatr zatańczył wkoło, targnął ciemnymi włosami czarnoksiężnika, targnął ciemnymi szatami, a ten nie ustępował. Węzeł stracił na oporze, lepka maź miast ciągnąć się ku ziemi, w końcu zaczęła się wchłaniać w złote szpony przekazując moc.
Potężne drzewa wokół przyschły, obumarły. Liście z szelestem opadły, niemalże wszystkie w jednej chwili, trawa poszarzała, wiatr w końcu się uspokoił. Dotychczas złote szpony zabarwiły się żywą czerwienią, rozgrzane do granic możliwości. Połyskiwały niepokojąco, pod powierzchnią przepływała wyekstrahowana magia czekająca na użytek. Serafin dotknął szponem papieru wachlarza, intensywna czerwień przelała się na przedmiot należący do tancerki. Hikaru zamigotał złotem, na krótką chwilę odzyskał swoją dawną moc.
A potem znów przygasł, nękany chorobą, której źródła Serafin nie znał.
― Jest w lepszej kondycji ― orzekł ostrożnie, przyglądając się wachlarzowi. Onyks błyszczał złotem, przepełniony magią ― Efekt utrzyma się jeszcze przez pewien czas. To dobra wiadomość.
― A zła? ― Spytała Hotaru, podświadomie wiedząc do czego zmierza czarnoksiężnik. Serafin bez słowa zwrócił jej wachlarz, wolną dłoń wsunął w kieszeń szaty i wydobył stamtąd chusteczkę z herbem pewnej margrabiny, w posiadanie której wszedł jeszcze podczas Parady Bogów. Ciemna stróżka krwi przepłynęła łagodnie spod nosa, musnęła wargi, nim książę przyłożył materiał, tamując krwotok.
― Toczy go choroba, której nie rozwiązuje zaczerpnięcie mocy ze źródła ― Serafin odsunął chusteczkę, złożył ją w inny sposób i znów przytknął do nosa. ― W tym wypadku jedynym rozwiązaniem wydaje się być podróż do miejsca w którym został stworzony. Jakkolwiek daleko by nie leżało.
― To… bardzo zła wiadomość. ― Wydusiła z siebie Hotaru, wlepiając spojrzenie w kurczowo trzymany w dłoniach wachlarz.
Nastąpiła chwila milczenia, podczas której Serafin starannie zmienił stronę chusteczki. Nie spojrzał na tancerkę, podniósł twarz ku niebu.
― Przykro mi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz