czwartek, 3 sierpnia 2023

Od Yuuki c.d Xaviera

Dochodziła godzina czwarta na ranem, gdy gildia pogrążona była w słodkim i spokojnym śnie. Choć noc nie zdążyła jeszcze na dobre ustąpić miejsca porankowi, nieśmiałe promyki słońca z wolna i leniwie wychylały się zza linii horyzontu, opadając na zacienioną, zimną jeszcze ziemię. Tego dnia, po tygodniu nieustających deszczy, pogoda wydawała się być w końcu łaskawa i nie atakować zimnymi, ciężkimi kroplami z nieba. I właśnie to był znak. 
W Gildii może i jednak nie spali wszyscy. A nawet jeśli wcześniej tak było, po usłyszeniu cudownej kakofonii odgłosów składających się z przeraźliwego łomotania niezidentyfikowanych przedmiotów o wiadro, z pewnością to się zmieniło. Odgłosy te, którym wtórowało głośne dudnienie ciężkich butów o drewnianą podłogę, przetoczyły się radośnie i równie głośno przez korytarz aż na piętro. Ucichły jedynie na moment, kiedy dotarły pod te jedne, dobrze znane już drzwi. 
Yuuki Tenebris doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak wcześnie jest, aczkolwiek powiedzenie, że nie za bardzo ją to obchodziło, byłoby aż za delikatne. Mogłaby powiedzieć, że ma to w piździe przynajmniej w czterech językach. Anielica miała w tamtym momencie ważniejsze rzeczy na głowie, dlatego właśnie stając przed drzwiami sypialni Xaviera rozwarła je na oścież z impetem, bezceremonialnie pakując się do środka. Nie obchodziło ją również to, że Xavier mógł być nagi, bądź też w czyimś towarzystwie. 
Szczęście w nieszczęściu był sam i nie nagi, ale już nie taki wesoły. 
Mężczyzna, gdy tylko drzwi z solidnym łoskotem uderzyły o ścianę, zerwał się gwałtownie do siadu. Będąc jeszcze zbyt zszokowanym nagłym wtargnięciem, z początku nie wiedział, czy ma się zrywać i uciekać, czy może czekać na swój koniec.
— Wkładaj gacie — oznajmiła Tenebris tonem bez sprzeciwu. — Idziemy, kurwa, na ryby. 
Xavier uniósł brwi wysoko ku górze mając jeszcze nadzieję, że się przesłyszał, przewidział, albo może i nawet jeszcze śni, jednak Yuuki całą swoją osobowością dawała wręcz namacalnie potwierdzenie, że żadne z jego nadziei się nie spełniły i już nie spełnią. I choć Anielica wyglądała jak urwana z najgłupszego z możliwych snów, w wysokich gumiakach, dziwnych spodniach, dwoma wędkami i Lucyną w wiadrze, ze swoją bojową miną absolutnie nie żartowała. 
— Co..ty..jak.. — Mężczyzna zlustrował na szybko koleżankę, westchnął mocno zirytowany i przetarł twarz dłonią, na moment zaciskając mocno powieki. Sekundę później spiorunował kobietę wzrokiem.  — Do cholery jasnej, jest środek nocy! Spałem!
Yuuki spojrzała obojętnie w stronę okna, potem na białowłosego i wzruszyła ramionami, by następnie stwierdzić w bardzo oczywisty i rzeczowy sposób:
— No, spałeś. Ale już nie śpisz. To o chuj ci chodzi. 
Xavier po raz kolejny uniósł wysoko brwi, z niedowierzaniem śledząc wzrokiem Yuuki, która obeszła pokój i zasiadła na krześle niedaleko okna, grzebiąc w swoim wiadrze. 
— Jakie ryby? Co ty znowu wymyśliłaś? — warknął, z powątpiewaniem spoglądając na anielicę. Spięła nawet włosy w kucyka i wzięła jakąś śmieszną, dziwną czapkę. 
— No ryby — odparła, nie przestając grzebać w wiadrze. — Żyją w wodzie. A my idziemy teraz zaraz na ryby. Czego tu nie rozumiesz? — Uniosła na moment wzrok, lekko poirytowana już zerkając na Xaviera. 
Mężczyzna znów westchnął ciężko. I znów przetarł twarz dłonią, w głębi zastanawiając się, czy naprawdę to znowu on musiał paść ofiarą kolejnych, idiotycznych pomysłów Tenebris. Wiedział jednak jedno: jeśli Yuuki coś postanowiła i co gorsza zjawiła się już tu, żadne siły boskie, czy nieboskie, nie odwleką jej od tego pomysłu. 
— Daj mi się chociaż przebrać w coś...innego — rzekł w końcu zrezygnowany. 
— No to się przebieraj, kto ci nie da.
— No to może wyjdź? 
— Ja jebie, ale masz problem. Przecież nie patrzę. — Tenebris wywróciła oczami, nagle dramatycznie wyrzucając do góry ręce. — No Lucyna! Wpierdoliłeś wszystkie robale!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz