czwartek, 18 marca 2021

Od Nikolaia cd Eugeniusza

⸺⸺ 🜚 ⸺⸺

Dostał odpowiedź tak mierną, tak miałką i tak beznamiętną, że powiedzieć, że był nieusatysfakcjonowany, to spore niedopowiedzenie. Nikolaiowa godność nie godziła się na takie konwersacje, a tym bardziej, takie traktowanie. Odesłano go, jak jakiegoś nieznośnego dzieciaka, który zadręczał rodziców, czy opiekunów zdecydowanie zbyt dużą, zbyt skomplikowanych pytań. Albo pytań tak absurdalnych, by zwyczajnie nie miało się siły nad nimi rozwodzić. I nawet jeśli w powyższym opisie i zachowaniu blondyna było dość dużo podobnych schematów, dalej nie mógł pojąć, jakim cudem został tak po prostu odesłany. Zwykłym machnięciem ręki, zbywającym tonem i wyrazem zmęczenia na starej twarzy. Ołówek w pomarszczonej, zabliźnionej dłoni i wyszpaczony kawał drewna był bardziej godnym uwagi emeryta.
Ręce Nikolaia prawie opadły do ziemi, gdy krzywił twarz i unosił brwi w geście przepełnionym niedowierzaniem.
Nie miał jednak zamiaru aż tak łatwo się zrażać, będąc świadomym, że całość była jedynie zagrywką szpiega, który zdołał już przejrzeć młodego krawca. Widział w nim zagrożenie, stąd potrzeba niezwłocznego pozbycia się zbyt zaintrygowanego jego działalnością mężczyzny. Rozumiał go absolutnie, gdyby sam musiał zmierzyć się z kimś podobnym sobie, prawdopodobnie również okrutnie by się tego obawiał i starał owe starcie odwlekać w czasie tak długo, jak to było tylko możliwe.
Jednak mimo wszystko, spotkanie to było nieuniknione i prędzej czy później, Nikolai miał znaleźć sposób, by wydać przeklętego szpiega i wykazać się niezwykłym heroizmem. Takie było jego fatum.
— Eugeniusz? — rzucił, całkowicie ignorując większość wypowiedzi cieśli. Zamyślił się chwilę, wchodząc głębiej do pomieszczenia, zdając się nie robić sobie żadnych wyrzutów z powodu spojrzenia mężczyzny, który przyszpilał go nim coraz intensywniej. Widocznie nie był zbyt ukontentowany obecnością krawca. — Czy znałem kiedyś jakiegoś Eugeniusza? Chyba nie, dziwne to imię, takie… Nieegzotyczne. Ale, ale! To nie problem, coś na to zaradzimy. Myślałeś kiedyś o pseudonimach? Wiesz, aliasy, te sprawy, całkiem fajna sprawa. Co, koledzy cię nie nazywali w żaden sposób, jak byłeś młodszy? Skrót jakiś, coś? Dobra, mniejsza, będziesz Gieniu. Gieniu brzmi bardzo przyjemnie. Gieniu, jesteś pewien, że nie chcesz? Wiesz, taka sytuacja może się nie powtórzyć. — Mężczyzna przemieszczał się wzdłuż ściany, nonszalancko wymachując przy tym ramionami. Jego ruchy były podobnie chaotyczne, co słowa wylewające się wartkim potokiem spomiędzy jego ust. Gadał, co ślina na język przyniosła, a ślina jego bogata była w bezsensowne wywody i absurdalne wymysły. — Już nawet pomijając sam fakt, że myślę, że byłby to przełomowy projekt; zdecydowanie by ci pasował taki kapelusik. Jakieś fiolety, pomarańcze, może nawet zielenie, kto wie. Tu trochę jedwabiu, tam piórko i jaki piękny twór! Niektórzy powiedzieliby, żeby dodać panterki, osobiście uważam, że to zbrodnia na modzie, zbrodnia! Kto wymyślił, by ten wzór uskuteczniać, winien był smażyć się w piekle i nie myśleć nawet o wychylaniu stamtąd nosa, o kaprawych ślepiach nie wspominając! To jak ubrać świnię w chodaki i żądać, by wyglądała atrakcyjnie. O, a co to? — Całkiem wybity z dotychczasowego rytmu, w mgnieniu oka pojawił się przy lśniącej pile i jeszcze kilku innych narzędziach, których nazw i przeznaczenia nie znał. — O jak się ślicznie błyszczy — zaśmiał się cicho, muskając palcem ząbków na pile i obserwując się w zamglonym obrazie odbitym w starym brzeszczocie.

⸺⸺ 🜚 ⸺⸺
[o ten wątek żyje lol]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz