poniedziałek, 3 grudnia 2018

Od Annabelle cd. Marceline

     Została w pomieszczeniu sama. Spojrzała załzawionymi oczami w kierunku okna przez które wyleciała Marceline, po czym schowała twarz w dłoniach szlochając. Nie mogła w żaden sposób zrozumieć czemu jej ukochana Diana jej nie poznała. Przecież to spotkanie miało wyglądać całkiem  inaczej. Miały być szczęśliwe. Diana miała od razu ją poznać i powiedzieć, że również tęskniła. Po ponownym spotkaniu miał przecież zacząć nadrabiać cały ten stracony czas. Trzy lata spędzone bez przyjaciółki. Wszystko poszło nie tak. Czarnowłosa potraktowała ją jak kogoś całkowicie obcego. Jak nieznajomego. Annabelle podciągnęła kolana pod brodę. Przecież taka wersja wydarzeń nie miała prawa się wydarzyć. Diana nie mogła przecież o niej całkowicie zapomnieć...

***

     Pozostałą część nocy lekarka spędziła w podobny sposób. Siedząc załamana w lecznicy, próbując zrozumieć dlaczego. Dopiero bliżej poranka szloch zaczął milknąć a dziewczynie powoli wracał spokój. Dalej nie mogła się z tym pogodzić, jednak wiedziała że musi coś z tym zrobić. Nie może zostawić tego w ten sposób. Zanim różowowłosa znalazła się w stanie który można by było nazwać względnym spokojem, słońce zdążyło już wyłonić się całkowicie zza horyzontu. Annabelle podniosła się z łóżka na którym spędziła noc. Postanowiła pójść do Diany.  Powolnym krokiem ruszyła do wyjścia. Chciała zobaczyć jak najszybciej ponownie swoją przyjaciółkę, jednak obawa przed potwierdzeniem nocnych wydarzeń ją hamowała, nie pozwalając przyśpieszyć. Obawiała się tego, że kolejny raz zostanie przez nią odrzucona.
     Dlatego stwierdziła, że nie może zachować się w taki sam sposób jak wcześniej. Nie może się na nią rzucać z płaczem, a wręcz przeciwnie. Powinna ją przeprosić za nocny napad. Z tym postanowieniem po dotarciu do budynku mieszkalnego zaczęła szukać jej pokoju. Nie było to łatwym zadaniem, ponieważ w gildii jest sporo członków i wszyscy oni mieszkają w tym jednym miejscu. W końcu udało jej się odnaleźć właściwe drzwi. Zapukała. Po chwili jej oczom ukazała się niezbyt zadowolona Diana.
-Ja...- zaczęła powoli różowowłosa.- ...chciałam cię przeprosić za wcześniej Di...Marcelino.
     Czarnowłosa jedynie pokazała jej dłonią by kontynuowała. Dlatego też Annabelle po chwili odezwała się ponownie.
- Nie powinnam się tak zachować.- westchnęła ciężko.- Mimo to liczę, że nie zniechęciłam cię tym aż tak bardzo i będzie chciała dać mi szansę.
     Lekarka spuściła wzrok i w napięciu czekała na odpowiedź. Liczyła na to, że nie będzie ona negatywna. Chciałaby móc chociażby spędzać czas ze stojącą naprzeciwko dziewczyną. Może z czasem ta przypomni sobie o niej. Milczenie trwało dłuższą chwilę nim Marceline odezwała się.
- Okej. Tylko mnie więcej nie dotykaj.
     Annabelle podniosłą z powrotem wzrok patrząc na czarnowłosą. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Cały stres który jej towarzyszył po drodze wyparował. Właśnie dostała od dziewczyny stojącej naprzeciwko szansę by odzyskać najważniejszą rzez odebraną jej przez smoki. Swoją przyjaciółkę. Znowu będą mogły  spędzać ze sobą czas.  Może czerwono oka wydawała się jednak z pewnością po spędzeniu z nią jakiegoś czasu podobieństwa do jej Diany będą bardziej widoczne.
- Dziękuję.- uśmiechnęła się ponownie do niej.- Zapewniam cię, że nie będziesz tego żałować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz