niedziela, 2 grudnia 2018

Od Benjamina Cd. Selvyna


Poszukiwanie weny to czasami naprawdę trudna sprawa. Ben od dawna nie zmagał się z aż tak wielkim kryzysem twórczym, a brak zamówień oraz potencjalnej ofiary-modela mu nie pomagał. Gdyby ktoś teraz wszedł do jego pokoju, z pewnością pomyślałby, że czas wzywać lekarza. Niby dlaczego? Bo się źle czuł? Wyglądał słabo? Nic z tych rzeczy. Krawiec był w pełni sił i gotowy do działania, jednak nie wiedząc, co ze sobą zrobić, skończył leżąc na ziemi po środku wielkiego bałaganu.
- Nie możesz się tak poddawać… Przecież świat pełen inspiracji… - Przekonywał sam siebie. Długo nie mógł się kłócić… W końcu sprzeczka ze sobą nie pasuje zdrowo myślącej osobie.
Niezadowolony podniósł się z podłogi. Wszystkie niepotrzebne przedmioty zgarnął do kąta i „ułożył”, żeby stały się „artystycznym nieładem”. Tak na wszelki wypadek. Chociaż i tak nie był przekonany, że ktokolwiek się u niego zjawi. Poprawił ubrania i wyruszył na mały obchód.
*
Tym razem spacer nie przyniósł żadnych pozytywnych wrażeń. Nikogo nie udało mu się zaczepić… Nikt go nie szukał… Niczego nie chciał… Kompletna pustka. Jednak zdarzył się cud. W momencie, w którym już miał zamiar zrezygnowany wracać do swojej ukochanej posadzki, zobaczył coś… Niesamowitego? Dziwnego? Intrygującego? Sam nie miał pojęcia, jak to nazywać. W końcu, jak zareagować, patrząc na kogoś, kto rzuca skrzynką prosto na podwórko? Najpewniej wywołałoby to u kogoś uśmiech lub chęć ucieczki... Benjamin postanowił zostać i próbował zrozumieć, co tak właściwie zobaczył.
Ustawił się w bezpiecznej odległości i obserwował. Patrzył raz na mężczyznę, raz na pudełko… Raz cierpiał w duchu, spoglądając na bezwładnie powiewający płaszcz… Jak tak w ogóle można potraktować dobry kawał materiału? Zwłaszcza w takie zimno. To chyba zastanawiało go najbardziej…
Tak trudno było mu określić, o co chodzi. Popchnęło go to aż do zadania pytania. Gdy tylko był pewny, że niczym nie oberwie, podszedł bliżej, żeby móc dokładniej przyglądać się panu na dachu. Nigdy nie lubił odzywać się pierwszy, ale teraz bardzo tego chciał. Wciął głęboki wdech i wydobył z siebie jedynie:
- Przepraszam, jeśli przeszkadzam… To miał być performance? – I w głosie, i w zachowaniu Bena można było wyczuć zakłopotanie i stres. Był już przygotowany na ewentualną ucieczkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz