poniedziałek, 26 listopada 2018

Od Rawena cd Annabelle

- Masz pomysł gdzie możemy je znaleźć? - zapytała rozglądając się po głównym placu wioski. Mężczyzna wzdrygnął się czując na sobie czyjś wzrok. Odwrócił się w poszukiwaniu obserwatora. Przeczesywał wzrokiem kręcących się w pobliżu mieszkańców. Żaden jednak nie wydawał się zwracać na nich większej uwagi niż przelotne spojrzenie czy komentarz, że ktoś w końcu postanowił się zająć tym porwaniem. Mimo to, blondyn dalej rozglądał się nie dając za wygraną. Nie cierpiał tego uczucia. Dzieciństwo spędzone na ulicach Ovenore sprawiło, że stał się bardzo wyczulony na tym punkcie. Dreszcz przebiegający po plecach przypomniał mu o tych wszystkich nieprzespanych w zaułkach nocach i ciągłym poczuciu zagrożenia. Jego uwagę na ziemię sprowadziło chrząknięcie i jego imię wypowiedziane przez lekarkę.
- Um, wybacz moja droga, zdawało mi się, że ktoś nas obserwuje. - raz jeszcze dla pewności obejrzał się za siebie i raz jeszcze miało to taki sam skutek. Nikogo podejrzanego tam nie było. - A co do samego porwania to wydaje się ono co najmniej dziwne. - widząc malujące się na twarzy pani doktor pytanie od razu pośpieszył z wyjaśnieniem - Otóż moja droga, podejrzane jest to, że zniknęły obie, ale nie brakuje żadnej z rzeczy dziewczynki czy opiekunki, a do najbliższego miasta jest dobrych dziesięć dni marszu. Wątpię by samotna kobieta z dzieckiem bez żadnego ekwipunku i prowiantu dała sobie radę w dziczy. Stąd też nie wydaje mi się by to ona była odpowiedzialna za porwanie. Wygląda to raczej na to, że opiekunka została zabrana przy okazji. - po tych słowach odetchnął głęboko i naszykował sobie paczkę papierosów, co jak zwykle wywołało grymas niezadowolenia na twarzy lekarki. Blondyn wyciągnął jednego i obracał w palcach niespecjalnie przejmując się dezaprobatą Annabelle.
- No dobrze, ale w takim wypadku kto i po co miałby je porywać? Przecież nie dostałby za nie wielkiego okupu. - zamyślona spojrzała w poszarzałe wieczorne niebo z którego zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Ludzie, którzy dotychczas kręcili się po placu zaczęli chować się do budynków.
- Niestety pani doktor, ale takich ludzi nie porywa się dla okupu lecz na sprzedaż. - mężczyzna spochmurniał mówiąc to. Nie chciał sprawiać jej przykrości, ale wolał by znała bolesną prawdę. - Nie martw się, wytropimy ich i schwytamy. A teraz leć się gdzieś schować, bo jeszcze się rozchorujesz. - Spojrzał różowowłosej w oczy i przywołał na twarz uśmiech, którym jak miał nadzieję, zdoła ją odrobinę pocieszyć. Zapalił i ruszył w stronę kilku próżniaków stojących w pobliżu studni. Młodzieńcy rozmawiali i śmiali się kompletnie nie przejmując się spadającą z nieba wodą. Liczył, że może od nich dowie się czegoś nowego, czy może z innych wiosek też nie znikali ludzie albo czy nie przechodziły tędy ostatnio jakieś podejrzane osoby.
***
Gdy księżyc zachodził blondyn dopiero wracał do wioski. Był cholernie zmęczony wędrówkami dnia minionego. A zarazem niezmiernie zadowolony z nich i efektów jakie przyniosły. Wyciągnął ostatniego fajka i zapalił rozkoszując się dymem wypełniającym jego płuca. Musiał teraz tylko powiadomić Annabelle o swoich odkryciach i będzie mógł w końcu się położyć. Szedł wprost do karczmy, gdzie się zatrzymali. Bardzo chciał odpocząć i rano jej o wszystkim opowiedzieć. Ale czas w takich przypadkach był kluczowy. Więc nie po to przebiegł całą drogę do sąsiedniej wsi i z powrotem, żeby teraz te cenne godziny zaprzepaścić. Musiał przekazać lekarce wieści o podobnych zaginięciach z okolic i trupie cyrkowej pojawiającej się na dzień przed zaginięciem. Wdrapał się po schodach i odnalazł pokój różowowłosej. Starał się uspokoić i przywrócić normalny rytm oddechu. Po krótkiej chwili, wydającej się w owym momencie wiecznością, zapukał. Ponowił pukanie do drzwi. Z wnętrza dało się słyszeć odgłos krzątania i pomruki niezadowolenia. W końcu drzwi otworzyły się, a w nich stała zaspana pani doktor.

<Annabelle?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz