środa, 6 lutego 2019

Od Aries c.d Selvyna

Gdy usłyszała, że Selvyn nie zwrócił na jej dziabnięcie łyżki, odetchnęła z ulgą. Z tego co wiedziała, jest on szlachcicem, a niemalże we wszystkich książkach o historii i polityce jakie znalazł dla niej Unnias, było podkreślone jak bardzo ważna była dla ludzi z wyższych stanów odpowiednia etykieta przy stole. Dlatego tak bardzo ucieszył ją fakt, że wynalazca nie należał do tego typu ludzi. Uśmiechnęła się do niego, a słysząc propozycję kolejnego punktu wyprawy, jej uśmiech tylko się poszerzył. Był to jak na nią wyjątkowo odważny i niespodziewany gest. W głowie przeglądała swoją mentalną mapę terenów leżących na północ od gildii i machinalnie rozpatrywała najdogodniejsze trasy by zaoszczędzić drogi i czasu. A czasu nigdy za wiele.
- Hm, najszybciej byśmy mogli się tam dostać zmierzając do Taewen, małej wioski rybackiej i stamtąd promem przeprawić się na drugi brzeg Ifelt prosto do Verborn. W ten sposób zaoszczędzilibyśmy dzień albo dwa na obejście jeziora. Z tym, że ta droga jest uzależniona od pogody. Zwłaszcza teraz gdy burze są dość częste, przewoźnicy mogą niechętnie wypływać. - wpatrywała się w mężczyznę czekając na odpowiedź, choć pewnie nie musiała. Selvyn najprawdopodobniej podzielał jej zdanie na temat trasy. Bądź co bądź, nawet jeśli droga mniej pewna, a wygodniejsza, to człowiek zdecydowałby się na nią tylko i wyłącznie dla czystego komfortu podróży. - Wybacz, ale ja pójdę już się położyć. Rano chciałbym być wypoczęta i gotowa do drogi. - wstała i ruszyła w stronę schodów na piętro.
***
Spośród gęstej porannej mgły zaczęły powoli wyłaniać się budynki Verborn. Niebieskowłosa wpatrywała się w nocny wytwór tamtego zwierzęcia umieszczony na papierze. Tym razem widać było na nim o wiele więcej. Co ciekawe, zwierzę to było porośnięte miejscami gęstym kremowo-białym futrem, ale łapy i tył korpusu włącznie z ogonem były pokryte wężową łuską. Na tym rysunku stwór siedział przygarbiony, a może bardziej skulony i patrzył spode łba w pustą przestrzeń. To spojrzenie właśnie najbardziej intrygowało panią kartograf. Odkąd tylko zeszłej nocy narysowała ten rysunek miała wrażenie jakby naszkicowany zwierz bacznie ją obserwował, a za tym spojrzeniem kryła się nie tylko ciekawość, ale też strach i nadzieja. Choć może to wrażenie wynikało po prostu z niewyspania dziewczyny. Przetarła lekko przekrwione oczy i schowała kartkę do torby.
W chwilę później barka przybiła do niewielkiego pomostu. Obydwoje wysiedli i ruszyli w kierunku głównego placu na poszukiwanie domu maga. Kilka nieskładnie zadanych pytań ludziom na targu i Aries wraz z Selvynem stali przed solidnymi dębowymi drzwiami domostwa. Dziewczyna zapukała niepewnie i odchyliła drzwi. Wewnątrz panował półmrok i zaduch. Naszykowała swoje szkice i odetchnęła głęboko.
- J-jest tu ktoś? - zawołała na miarę swoich możliwości. Z góry dało się słyszeć kroki i pomruki niezadowolenia z racji wczesnej pory dnia. - Pan Amrynn? P-potrzebujemy pańskiej pomocy w-w poszukiwaniach tego stworzenia. - wręczyła mu rysunki gdy tylko do nich podszedł i zaczęła dokładnie wyjaśniać całą sprawę.

<Selvyn?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz