sobota, 2 lutego 2019

Od Xaviera cd. Philomeli

Bard nie mógł się powstrzymać przed obnażeniem zębów w szerokim uśmiechu, upajając się pochlebstwem nie mniej, niż lokalnym alkoholem. Odchylił się lekko na swoim krześle, mierząc wzrokiem resztę towarzystwa, po czym powrócił do pierwotnej pozycji, aby chwycić za kieliszek i ukradkiem wychylić całą jego zawartość. Philomela widząc co robi, popatrzyła na niego gotowa zapytać o jedną, czy dwie rzeczy, lecz ten tylko machnął ręką, odsuwając od siebie puste szkło na odległość większą niżby się ktokolwiek po nim spodziewał. Poprawił się na stołku i chwycił za kapelusz, aby ukłonić teatralnie, gdy tamci w końcu się do nich zbliżyli, całkiem nie przejmując się ich dziwnymi spojrzeniami. Wymienili grzeczności, każdy na swój sposób i poczekali aż Volter rozmówi się z kelnerką, a także przyniesie podstawy do dalszej dyskusji.
— Dobrze, gdy już wszyscy się tutaj zebraliśmy — Xavier klepnął zębami, jakoś starając się wgramolić z tematem na właściwe tory i zwrócić uwagę reszty na swojej osobie. Poprzednio jeszcze posłał Phil szybkie spojrzenie i w końcu nie chcąc denerwować reszty, kontynuował swój wywód.
Zaczął od nieco bardziej szczegółowego nakreślenia sytuacji i wytłumaczenia dokładnie ich priorytetów, niż miało to miejsce podczas ich pierwszego spotkania. Opowiedział im trochę więcej o przedmiocie, ale także o jego tymczasowym właścicielu, choć w tej kwestii nie wiele więcej się dowiedział, raczej powtarzał to, co już raz zostało powiedziane, tak jakby chciał nieco wydłużyć moment, w którym przechodzi do kolejnego tematu. Wyręczyła go dopiero sylfa, która sprawnie zebrała uwagę wszystkich na zdobytych planach. Przytoczyła im podobną historię, co Xavierowi i tym doprowadziła do chwili, gdzie należało wszystkim przyznać odpowiednie role i określić zadania.
— Jasne — odezwał się tytularny szlachcic, tuż po tym, jak Phil skończyła przedstawiać swoją część planu. Spoglądał na resztę spod przymrużonych powiek, energicznie miętosząc swego wąsa, jakby głęboko się nad czymś zastanawiał. — Wszystko pięknie kwiatuszku, ale jak się dostaniemy do rezydencji? Tutaj też mamy się wkradać?
I w momencie, w którym złączył usta, kończąc wywód, tuż przed jego nosem wykwitł wachlarz w postaci trzech kopert. Xavier dumnie wyprężył swoją pierś i machnął nimi dwa razy, zachęcając mężczyznę, aby je od niego zabrał i przyjrzał się im dokładnie.
— Jakbyś chciał, to mam ich więcej. — odparł. — Obiecałem, że zdobędę zaproszenia i słowa dotrzymałem. Nie będę wnikać w szczegóły od kogo to mam i jakim sposobem, ale dzięki nim możemy swobodnie wejść na posesje i nikt nie będzie się zbytnio nami interesował. Oprócz tego udało mi się również załatwić dość przyzwoity powóz, który zawiezie nas na miejsce i pomoże zachować pozory.
— Artyści? — odezwał się Volter, nagle wtrącając się we wypowiedź barda. Mężczyzna w międzyczasie zdążył otworzyć kopertę i dobrać się do zaproszenia, którego to treść najprawdopodobniej wywołała taką, a nie inną reakcję.
— Jak najbardziej. Wcielimy się w rolę przedstawicieli Akademii Sztuk z Tiedalskiego Kandos. LaMarche lubi przeznaczać fundusze na różne placówki związane z kulturą i sztuką, więc obecność kogoś bezpośrednio związanego z Akademią nie powinno nikogo zdziwić. Jednocześnie artyści, to tak specyficzny i niezrozumiany gatunek, że nikt nim się nie interesuje, póki nie zaczną grać, śpiewać, czy wykonywać czegoś związanego ze swoim, powiedzmy, powołaniem. Dlatego ja z Phil będziemy mogli swobodnie iść szukać tego, czego potrzebujemy, a ty będziesz miał coś, co może ci pomóc w odwróceniu uwagi gości.
— Jednakże... — odezwał się w końcu Volter z głosem pewnym wątpliwości, ale Xavier szybko wtrącił się w jego zdanie, nie pozwalając, aby wywlókł na światło dzienne jakieś niedoskonałości jego planu.
— Jeśli ominąłeś lekcje z gry na flecie, to nie musisz się przejmować. Specjalnie zadbałem o to, żebyśmy na zaproszeniu widnieli, jako artyści, a nie malarze czy inni śpiewacy operowi. Jeśli będziesz potrzebował, to powiesz, że jesteś aktorem, albo lepisz garnki. Prawdziwą sztukę zostaw specjalistom.
Chłopak swój wywód zakończył delikatnym uderzeniem w strunę instrumentu spoczywającego na jego kolanach. Nie mógł się również powstrzymać przed chytrym uśmieszkiem, co raczej nie spowodowało się mężczyźnie, który chciał już coś powiedzieć, ale ktoś niespodziewanie mu przerwał.
— Dobra, panie artysto, to powiedz, jak niby mamy się tutaj dostać. — Szary poruszył się na ławie i nachylił się nad stołem, kilka razy palcem stukając we właściwe miejsce na planie. — Ustrojstwo Voltera przyda się z pewnością, ale nie zmienia to faktu, że sejf nie znajduje się na pozycji parteru.
Xavier również pochylił się nad stołem, niezbyt chętnie spoglądając na wskazywane przez niego miejsce, od początku doskonale wiedząc, o czym mówił. Według Xaviera najlepsza odpowiedź mogła być tylko jedna, lecz doskonale pamiętał, przed czym przestrzegła go Phil i raczej miał zamiar zważać na to, nie chcąc przekonywać się, co mogłoby się stać, jakby powiedział te kilka zdań za długo.
Popatrzył się na dziewczynę, po czym delikatnie westchnął.
— Z całym szacunkiem, ale nie odważę się wtrącać w sprawy techniczne. Jestem tylko prostym bardem i to raczej wolę pozostawić specjalistom.


  Philomelia?
Wybacz za to mało składne lanie wody,.
Myślę jednak, że gdy tylko dojdziemy do jakieś akcji, Xavier zacznie się lepiej prezentować. ;w;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz