poniedziałek, 27 maja 2019

Od Newt’a cd. Serine

Nie miał pewności, czy kobieta mówiła prawdę, w końcu ludzie nie gonią cię bez przyczyny. Nie zastanawiał się nad prawdomównością, uwierzył w to, co usłyszał. Gdy rzuciła mu srebrniaka, przyjrzał mu się. Miły gest za uratowanie tyłka. Schował go do kieszeni, dumny z tego, że nie tylko zapłacił mniej za towar, to jeszcze bardzo łatwo zarobił grosz; pomijając oczywiście fakt bliskości jego szyi z nożem nieznanego mężczyzny. Uderzył lejcami zady koni, które kontynuowały chód. Po kwadransie Newt był w domu. Stanął na placu głównym i po chwili podszedł do niego Krabat.
- Masz wszystko? - zapytał, chłopak skinął głową, po czym wyciągnął z kieszeni lniany woreczek.
- I resztę – blondyn rzucił mu zaoszczędzone pieniądze. Zaciekawiony chłopak zajrzał do środka i zobaczył prawie dwie trzecie tego, co mi dał. Krabat lekko się uśmiechnął i schował przedmiot.
Najpierw znieśli worki do magazyny, potem Newt odłączył konie od zaprzęgu, wprowadzili wóz do budynku i zabrał konie z powrotem do stajni. Czuł ich zmęczenie, co było wynikiem wieloletniej pracy przy tych zwierzętach. Zabrał je do boksu, gdzie nakarmił, dał wody i wyczyścił z potu, odkładając sprzęt do schowka. 

*

Następny dzień wydawał się przebiec spokojnie. W Gildii nie działo się nic ciekawego, dlatego spokojnie mógł poświęcić się pracy. Wyczyścił dokładnie większość koni i miał zamiar spędzić w stajni cały dzień, aż do kolacji, gdy przyszła burza. To było znienacka. Ciepły i gorący dzień dawał się we znaki jakoś po szesnastej, kiedy w powietrzu unosiło się ciężkie, duszące powietrze. Gdy wiatr się zerwał, z południa nadciągały ciemne chmury, szybko przygonili konie do stajni. Podczas zamykania drzwi, usłyszeli pierwszy grzmot. Konie wystraszone poruszyły się w boksie, dwa z nich kopnęły w ścianki. Niczego nie rozwaliły, jednak wystarczyły małą lisicę Newt’a, która chcąc uciec od źródła tego hałasu, pobiegła w kierunku otwartych jeszcze drzwi. Blondyn akurat je zamykał, kiedy przez szparę mignęła mu ruda kita. 
- Kim! - krzyknął ze pupilem, które wystraszone kolejnymi grzmotami burzy pobiegło w kierunku innych zabudowań. - Theo! Zamknij drzwi! - krzyknął do chłopaka, który zaraz znalazł się obok niego. Newt pobiegł w kierunku uciekiniera, które zniknęło mu z oczu, gdy wbiegło za warsztat kowalki. Gdy dobiegł do drewnianej ściany, niebo całkowicie pociemniało i zaczął padać mocny deszcz. Newt nie interesując się spadającą wodą, zaczął szukać zwierzątka. Wiedział, że jest bardzo płochliwe, nie chciał, by stało jej się coś złego, dlatego miał nadzieje na jej odnalezienie. Pokręcił się przy warsztacie, potem poszedł na Plac Treningowy. Liska nigdzie nie było, bał się, że pobiegło w las, tam nie mógł go odnaleźć. Jeszcze raz zawołał jej imię, wtedy zobaczył rude futerko sterczące za jakiejś beczki z wodą. Podbiegł do niej i kucnął. Kim siedziała skulona między beczułką a ścianą. Chłopak wyciągnął rękę i zawołał spokojnie liska, gdy burza znowu dała o sobie znać. Musiał ją wyciągać stamtąd siłą. Oddała się w jego ręce, gdy znowu usłyszała grzmot, a deszcz wcale nie tracił na sile. Schował ją pod palto i pobiegł w kierunku gildii. Stajnia była zamknięta, a Theo na pewno pobiegł w kierunku budynku, dlatego Newt także postanowił się tam znaleźć.
Gdy znalazł się w środku, dopiero wtedy poczuł jak bardzo był mokry. Nie tylko naniósł masę błota, ale także wodę, która dosłownie z niego ściekała. Nie lepiej było z lisem, którego futerko było całkowicie mokre. Nie chciało puścić jego ubrania, dlatego w pewnym momencie dosłownie na nim zawisło. Chłopak poprawił pupila, by nie wbijał mu pazurków w skórę i ruszył do swojego pokoju, gdy po drodze natknął się na osobę, którą spotkał dzień wcześniej.
- Newt! Tutaj jesteś. Szukałam cię – przed nim stanęła Serine z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Byłem w pracy - dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem.
- Burza cię zaskoczyła?
- Raczej ją - wskazał na lisa wtulonego do jego ramienia. - Aż tak źle wyglądam? - zapytał rozkładając ręce, aby się pokazać. Nie oczekiwał odpowiedzi, czuł, jak ubranie się do niego przykleiło, a grzywka lepiła mu się do czoła i oczu.

<Serine? Wybacz mi za takie opóźnienie>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz