niedziela, 27 stycznia 2019

Od Newt'a cd. Elry

Dzisiaj dostaliśmy nowego konia. Rasowego, idealnego do pościgu i chociaż mogło się wydawać, że ten dzień będzie wspaniały, okazało się, ze zwierzę było po traumatycznych przejściach. Jako źrebak został zabrany na jakąś farmę, gdzie wykorzystywano go jako konia pociągowego, nie wypuszczano ze stajni, nie sprzątano jego boksu i tylko rzucano mu siano, czasem zapominając o wodzie. Szczęście było takie, że nie był agresywny, ale bardzo słaby i nie miał ochoty na jakikolwiek kontakt z ludźmi. Słysząc jego historię, miałem ochotę samemu po niego jechać, jednak było za późno. Gdy się o nim dowiedziałem, transfer był w drodze powrotnej. Przygotowałem mu czysty boks, a do bocznych przyprowadziłem spokojne i przyjazne konie, przy których będzie mógł się oswajać z nowym otoczeniem. Zapewniłem świeże siano, wodę i parę kostek cukru na przegryzkę.
Czekał z niecierpliwością, a gdy przyjechał, od razu wziąłem sprawy w swoje ręce. Na spokojnie wyprowadziłem go z wozu i powoli zaprowadziłem do stajni. Głowę miał zwieszoną w dół, wyglądał, jakby szedł na obój.
- Tu będzie twój nowy dom - oznajmiłem cichym głosem i wprowadziłem go do boksu. - To jest Kiara - przedstawiłem karą klacz z lewej strony. - A to Magnus - i gniadego ogiera z prawej. Zamknąłem boks, a koń od razu się położył i wsadziłem pysk do wody. - Z tego co mi wiadomo, ty się nazywasz Galante - powiedziałem do konia, które słysząc swoje imię podniósł na mnie niewyraźny wzrok. Klacz obok zarżała machając grzywą. Dałem jej kostkę cukru, potem dla ogiera, a ostatni kawałek chciałem dać dla nowego, on jednak odwrócił głowę i zamknął oczy. - Racja, odpocznij - po tych słowach poszedłem na pastwisko sprawdzić, jak się miewają pozostałe konie.

*

Gdy wróciłem, Theo rozmawiał z nowym koniem, ale widocznie i jemu było ciężko nawiązać jakąś rozmowę. Po tym całym wspólnym czasie spędzonym z nim w stajni, zdałem sobie sprawę, że on naprawdę rozmawia ze zwierzętami: mimo wszystko nie miałem pewności, ale tę wersję ciągle utrzymywałem. Chociaż nie wypowiadał na głos słów, miałem dziwne wrażenie, że się z nimi porozumiewa, a ponieważ zjawiska paranormalne były w tych czasach normalnością, nie zdziwiłem się. Ale wiedziałem jedno; nie był niemową, jak na początku myślałem (i większość osób też). Po jakimś czasie, odzywał się do mnie pojedynczymi słowami, a potem, gdy zdałem sobie sprawę z jego umiejętności, a on to dostrzegł, opowiadał mi to, co mówiły konie i inne zwierzęta. Potem sam o to pytałem i tak nam zlatywały wspólnie dni.
Przed kolacją uciąłem sobie drzemkę na sianie, Theo zasnął po drugiej stronie. Wszystkie konie były oporządzone i można było wracać do siebie, ale żadnemu z nas nie chciało się iść do budynku. Gdy się obudziliśmy, było już po kolacji. Chłopak poszedł od razu do siebie, ja jednak nie mógłbym zasnąć z pustym żołądkiem. Poszedłem do kuchni, mając nadzieję, że kucharka jej nie zamknęła i nie zastanę tam nikogo, kto mnie z niej wyrzuci (w końcu kucharka nie dawała jeść tym, którzy się spóźnili, nie licząc osób na misjach).
Idąc po ciemku dotarłem do celu. Otworzyłem drzwi, a gdy zobaczyłem błysk świecy, miałem wrażenie, że jest po mnie i pójdę głodny spać. Mimo wszystko wszedłem do środka i zamiast kucharki, zobaczyłem obcą dziewczynę. Zaoferowała mi cichym i spokojnym głosem herbatę.
- Tak, dziękuje - powiedziałem tym samym tonem. Dziewczyna zajęła się piciem, a ja sprawdziłem, czy kucharce coś zostało z kolacji. Na nasze szczęście zostało trochę zupy. - Nalać ci zupę? - zapytałem, dziewczyna odpowiedziała twierdząco. Wyjąłem dwie miski i je napełniłem, a dziewczyna zalała herbatę. Wszystko robiliśmy w ciszy i w blasku jednej świecy. Położyliśmy kolacje na najbliższym stoliku i usiedliśmy. - Jesteś nowa? Nie widziałem cię wcześniej - zapytałem.

<Elra? Mam nadzieję, że nie zanudziłam c;>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz