piątek, 18 stycznia 2019

Od Tilly cd. Krabata

W stosunkowo dość krótkim okresie czasu udało mi się dogonić mężczyznę. Chociaż trzeba przyznać, że łatwe to nie było. Znajdowałam się na tyle blisko, że powinnam dać radę bez problemu go zaatakować. Przyczaiłam się. Byłam gotowa w każdej chwili wykonać swe zlecenie. W momencie, gdy tylko ów osobnik znalazł się niemalże idealnie pode mną, szybko zeskoczyłam na niego. Udało mi się powalić go na ziemię. Usłyszałam także stukot kopyt, który stawał się coraz cichszy. Czyli jego koń prawdopodobnie się spłoszył i uciekł. Uśmiechnęłam się lekko do siebie. Miałam przewagę. Albo raczej tak mi się tylko wydawało. Za nic nie spodziewałabym się, że zaraz zostanę zrzucona z mężczyzny, a ten uniesie mnie za poły ubrania. Byłam w lekkim szoku, bo nie często zdarzały się sytuacje, w których ktoś walczył, mimo że powaliłam go.
- Puszczaj ją! - do mych uszu doszedł nagle krzyk Krabata.
Lekko przekręciłam głowę - na tyle ile mogłam i spojrzałam na to, jak rozpaczliwie wyciąga dłoń w naszą stronę.
- Spadaj dzieciaku. Nie mieszaj się w nie swoje sprawy - warknął mężczyzna, który nadal trzymał mnie w górze.
Chwilę jego nieuwagi, od razu wykorzystała Silver. Szybko znalazła się obok nas i momentalnie skoczyła na plecy "celu", mocno wczepiając w nie pazury. Nie trzeba było długo czekać na jakąkolwiek reakcje z jego strony. Po okolicy rozniósł się donośny krzyk bólu, a moja osoba bezwładnie upadła na twardą drogę. Jęknęłam, odczuwając skutki tego, ale zaraz wzięłam się w garść. Wstałam, chwyciłam różdżkę, która wcześniej wyleciała mi z ręki i ruszyłam pomóc mej wspólniczce. Nie zwracając zbytnio uwagi na to, że nadal obok znajdował się Krabat, zajęłyśmy się, wykonywaniem tego, co powinnyśmy. Wspólnymi siłami ponownie powaliłyśmy mężczyznę na ziemię. Zaczęła się moja część zadania. Zamknęłam oczy i skupiłam się na odbieraniu magii mego celu. Kiedy skończyłam, schowałam ją do fiolki, którą to następnie wrzuciłam do torby przy pasie. Spojrzałam jeszcze raz na mężczyznę, który to wyraźnie osłabiony, leżał bezwładnie tam, gdzie go zostawiłyśmy.
- Czasami mam za dobre serce - westchnęłam i z pomocą kotki zaciągnęłam go pod drzewa, o które oparłyśmy go. - Niech sobie odpoczywa - wymamrotałam pod nosem.
Odwróciłam się na pięcie. Mój wzrok momentalnie zatrzymał się na postaci Krabata. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że widział wszystko, co się wydarzyło. Nie byłam pewna, co powinnam w tej sytuacji zrobić. Powiedzieć coś? A może po prostu siedzieć cicho? Nie lubiłam zbytnio rozmawiać o mej pracy. Szczególnie jakoś nie widziało mi się to, aby informować o niej członków gildii. Ostatecznie spanikowałam i jak najszybciej uciekłam, słysząc jeszcze głos rolnika, który najprawdopodobniej chciał o coś zapytać, ale odpowiedzi miał już nie dostać...

<Krabat?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz