niedziela, 25 listopada 2018

Od Novy cd. Ignatiusa

Nocnica pokręciła naprędce głową to w jedną, to w drugą stronę.
— Nie. Gulasz i chlebuś wystarczą. — Na widok Rawena nie potrafiła powstrzymać ciepła napływającego do jej maleńkich polików. 
Ciemnowłosa bardzo polubiła kucharza. Był taki radosny... Zdawał się nastawiony pozytywnie dosłownie do wszystkiego. Zawsze uśmiechał się do ludzi i miał dla nich dobre słowo. No i nie był tak przerażający jak pani Irina. Nie żeby nocnica jej nie lubiła, to nie tak. Bardzo lubiła starszą kobiecinę, ale niejednokrotnie odbierała też wrażenie, że kucharka emanuje przeszywającą, groźną aurą, kiedy monitorowała czy z talerzy poznikała całość posiłków. Gdyby dziewczynka miała w takich chwilach więcej odwagi pewnie droczyłaby się z babuleńką, że ta patrzy na wszystkich "wzrokiem przeznaczenia" a jej bronią jest trzymana w dłoni "chochla potępienia". Fakt faktem nigdy nie zdobyła się na taki komentarz w jej stronę. Z resztą skąd miała wiedzieć, czy Irina nie poczuła by się przez to źle? Nie chciała jej urazić.
— No to siadaj, mała. — Rawen wskazał na jeden ze stolików, wcisnął Ignatiusowi miotłę do rąk, a sam zniknął w zakamarkach kuchni, do których Nova nigdy dotąd się nie zapuszczała. 
Przeniosła szybko wzrok ze znikającej postaci na wysokiego sekretarza. Przez krótką chwilę na jego twarzy odmalowało się zdziwienie, kiedy patrzył na drewnianą konstrukcję, uzbrojoną na końcach w słomiane nitki, pomocowane w kępki. Młodzieniec podniósł wzrok na twarz dziewczynki i po chwili oboje nie byli już w stanie powstrzymywać zduszonych chichotów. Cała ta sytuacja była dla Novy przyjemnie zabawna i nie potrzeba było jej wiele do szerokiego uśmiechu. Zasłoniła dłonią usta i odwróciła wzrok by nie parsknąć kolejną salwą śmiechu. Starała się opanować przejmujące rozbawienie. Gdy spojrzała ponownie na Ignatiusa, na jego ustach tkwił już tylko nikły uśmieszek, przepełniony szczerością. 
— Usiądź zanim Rawen przyjdzie. — Przypomniał uprzejmie. 
— Mhm! — Czarnowłosa żywo potrząsnęła głową na zgodę i z cichym klapnięciem usadowiła swoje drobne ciało na drewnianej ławie. Uniosła nogi do góry i splotła je ze sobą, wsuwając stopy pod pośladki.
Lubiła siedzieć po turecku. Było przynajmniej wygodnie. No i odrobinę wyżej, oczywiście. Nocnica domyślała się, że Rawenowi może nie spodobać się sposób w jaki siedzi na meblu, ale przecież... póki nie patrzy nic nie zaszkodzi. A nawet teraz blat stołu sięgał jej prawie do barków, co dziewczynkę irytowało. Chciała urosnąć. Być tak duża jak ci wszyscy ludzie wokół. Nie była pewna czy kiedykolwiek tak się stanie, ale żyła z taką nadzieją.

***
Po zjedzeniu posiłku spędziła jeszcze trochę czasu w jadalni, rozmawiając wspólnie z Rawenem i Ignatiusem. Dobrze było jej w tym towarzystwie. Choć nie zawsze rozumiała wszystko o czym panowie rozmawiali, nie przeszkadzało jej to jakoś szczególnie. Nie zostali na długo, decydując się w końcu, że to pora by wrócić do pokoi. 
Przez kilkadziesiąt długich minut Nova leżała skulona w swoim łóżku, nim w końcu przyszedł do niej sen. Miała wrażenie, że minęło zaledwie mgnienie oka, kiedy znów uniosła powieki, a przez drobne okno wpadało już do pokoju ostre światło poranka. Zajęła się swoją poranną rutyną, następnie aż do wczesnego popołudnia przebywając u swojego nauczyciela, w jego laboratorium. 
Tego dnia wróciła do siedziby gildii dość wcześnie, dlatego krążyła po jej korytarzach, rozglądając się za jakimiś ciekawymi okazjami. Pokrótce zaczepiała różnych z członków, rozmawiała z nimi. Przy jednej z wędrówek wypatrzyła sekretarza, który szybkim krokiem przechodził akurat przez korytarz, niosąc w dłoniach zwoje jakichś papierów. Zaciekawiona podbiegła do niego i odezwała się, niemal pewna, że jej nie dostrzegł, na tyle głośno, żeby zdołał ją usłyszeć:
— Co robisz? Mogę pomóc? Nie mam co robić. O! A potem mogłabym zabrać cię do mojego specjalnego miejsca!

<Ignatius?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz