poniedziałek, 19 listopada 2018

Od Yuuki cd. Xavier'a

     Anielica przyglądała mu się przez chwilę pobłażliwie, by koniec końców widząc pijacką nieporadność swojego kompana skwitować to krótkim parsknięciem śmiechem. Z drugiej strony ona sama nie była trzeźwiejsza, jednak dawała radę zachowywać przynajmniej pozory bycia trzeźwej, nie chwiejąc się z boku na bok.
- No czekałam, aż wreszcie to powiesz. A, zresztą, nawet być nie musiał, ponieważ jak przystało na najbardziej gościnnego demona sama bym cię tam zaprosiła – powiedziawszy to podała rękę Xavierowi, aby pomóc mu wstać. - Chodź, Delaney bo rum sam się nie wypije, a trochę go jest.
     Chłopak nie przestając szczerzyć się szeroko, sam do końca nie wiedząc po co, kiwał jedynie radośnie głową, zgadzając się ze wszystkim co powiedziała Yuuki. I pomimo ilości promili alkoholu we krwi nadal miał chęć na kontynuowanie ich wspólnej libacji, nawet, jeśli za moment upadłby i nie wstał. Starał się jednak ze wszystkich sił trzymać dzielnie i dorównywać kroku anielicy, która bez zawahania brnęła przed siebie do kolejnego, przetajemnego miejsca, po drodze trajkocząc jak nawiedzona i chwaląc mocną głowę Xaviera.
     Tunele, choć znajdowały się dokładnie pod nimi, wejście ukryte miały już w innym miejscu, tak na wszelki, możliwy wypadek, gdyby komuś zechciało się dokładniej plądrować las, jak tłumaczyła sama Yuuki. Xavier słuchając przez cały czas skomplikowanych wyjaśnień swojej towarzyszki na temat skrytek, tuneli, katakumb i innych, bajecznych dla Tenebris rzeczy, z wolna doszedł do wniosku, że dziewczyna ma lekką obsesje, lecz nie wypowiedział już tego na głos. W pewnym momencie, wciąż wsłuchując się w przedziwne historie jakie opowiadała mu anielica, nie spostrzegł nawet, że znajdują się u wejścia do owych tuneli. Kiedy Yuuki odgarnęła gęsty mech oraz zarośla, Xavier dostrzegł w ziemi najzwyczajniejszą, drewnianą klapę, brudną i dotkliwie oznaczoną przez upływający czas. Tenebris bez zwlekania rozejrzała się na boki, tak dla szybkiego rozeznania, po czym uniosła jedno wieko klapy do góry, puszczając Xaviera przodem.
- Tylko błagam, nie zabij się, za dużo już tam trupów żebyś i ty był następny.
- Że słucham? - Delaney odwrócił się gwałtownie, o mało co nie potykając na pierwszym z wielu kamiennych schodków prowadzących w dół. Nim jednak dane mu było usłyszeć odpowiedź, drewniane wieko zatrzasnęło się z głuchym łoskotem, okrywając ich jednolitą ciemnością i ciszą. Nagle upływające sekundy zaczęły się niemiłosiernie dłużyć, a chłopak miał nieprzyjemnie wrażenie jakby czyjaś niewidzialna, obślizgła dłoń odznaczyła się na jego ramieniu, pozostawiając tam zimny dreszcz. Wzdrygnął się cały, jakby samym tym chcąc uwolnić się od nowego uczucia i już otwierał usta, aby zagaić o jakiekolwiek światło, jednak Yuuki wyprzedziła go, mrucząc pod nosem, żeby dał jej chwilę i nie marudził. W sekundę później szerokim echem rozeszły się dwa, donośne klaśnięcia w dłonie, a wraz z nimi rozbłysły pomarańczowe płomienie pochodni ulokowane na ścianach, które swoim blaskiem wskazywały dalszą drogę w dół, w jeszcze większe nieznane.
     Yuuki natomiast uśmiechnęła się tylko szeroko, zadowolona z siebie.
- Idziemy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz