środa, 4 kwietnia 2018

Od Aelin - Event

Aelin biegła przez ścieżki okrążające gildię. Skorzystała z ładnej pogody – a raczej najzwyczajniejszy brak deszczu – i wybrała się na poranne bieganie. Wciąż było zimno, jednak temperatura była chyba najcieplejsza z ostatnich dni. Włosy związane w kucyka wirowały za jej plecami przy każdym ruchu, a rękawiczki bez palców już parę razy uratowały jej palce, kiedy ratowała się przed upadkiem na mokrym podłożu. Przez zimę zrobiła sobie przerwę i stała się strasznie niezdarna.
Wybiegła zza roku, a jej spojrzenie zatrzymało się na małej buteleczce sunącej przez dziedziniec.
Zaraz, co. Sunąca butelka?
Ruszyła w tamtym kierunku i dostrzegła małą istotkę z butelką na pleckach. Mimo, iż fiolka była rozmiarów stworzonka, bez problemu niosło ją ze sobą. To musiał być jeden z chochlików, o których Mistrz niedawno wspominał.
- Hej, poczekaj! – Zza budynku wyłoniła się Lenalee, machająca w stronę małego. Zatrzymała się, kładąc ręce na kolanach i oddychając ciężko. Widząc pytające spojrzenie Aelin pośpieszyła z wyjaśnieniem – robiłam badania nad nową formułą leku, ale ta mała cholera ukradła mi całą porcję – zaczerwieniła się po chwili. Musiała zawstydzić się własnych słów.
Lin przekręciła głowę, a jej złote kolczyki błysnęły.
- Jak go zauważę, postaram się złapać – powiedziała – a przynajmniej odzyskać co twoje.
- Byłabym wdzięczna – pokiwała głową – pracowałam nad tym od miesiąca. Dziękuję, Lin.
Brunetka tylko skrzywiła się i wznowiła bieg.

Po gorącym prysznicu i zjedzeniu kosza ciastek Aelin zdecydowała się na spacer po budynku. Była dzisiaj wyjątkowo znudzona, ale nie miała ochoty na kontakty z innymi. Szła, przygryzając paznokieć przez korytarze. Dotarłszy do biblioteki zaczęła przeglądać książki, szukając czegoś dobrego do czytania.
Nagle jedna z ksiąg runęła sama z siebie i upadła, spadając omijając jej głowę o centymetr. Aelin zamarła i spojrzała w górę. Mały chochlik siedział na półce na górze i uśmiechał się radośnie.
- Chodź tu – mruknęła, powoli podnosząc rękę. Maluch jednak szybko zeskoczył i rzucił się biegiem do wyjścia.  – Mała cholero, nie wybaczę ci tego.
Wybiegła za nim. Oczywiście nigdzie nie zauważyła śladu po istotce.

Było jeszcze parę psikusów od – chyba – tego samego chochlika, jednak ostatni przelał miarę goryczy Aelin. Siedziała przy kominku popijając sobie napój bogów – kawę. Jak zwykle rozsiadła się  na kanapie i chciała zacząć lekturę, kiedy coś w czarnym płynie się poruszyło. Zmarszczyła brwi i pomieszała kubkiem, po czym wsunęła długie paznokcie i wyciągnęła, chwytając za malutkie ubranko, chochlika. W rączkach trzymał saszetkę pełną cukru.
- Żartujesz sobie ze mnie – warknęła – zniszczyłeś mi cały dzień i nawet teraz nie dasz mi się napić jedynej rzeczy na którą w tym momencie mam ochotę?
Nie odpowiedział, a ona tego nie oczekiwała. Wstała i zaniosła małego rozbójnika sekretarzowi, po drodze informując Lenalee, że jej lek zapewne przepadł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz