niedziela, 1 kwietnia 2018

Od Vados CD Rawena

– Cóż, trzeba było jakoś przetrwać. – uśmiechnął się do mnie – O, a co byś powiedziała na to, żeby jutro pozwiedzać okolicę?
Propozycja mężczyzny zaciekawiła mnie niemalże od razu, te wszystkie zabudowania oraz zniszczone struktury wzbudzały we mnie coś w rodzaju ciekawości.
- Bardzo chętnie skorzystam- pokiwałam ochoczo głową, kiedy to zatrzymaliśmy się przed odpowiednim budynkiem.
- Szybko to załatwię, zaraz będę. Tylko nie odchodź daleko- pouczył mnie Rawen, wchodząc do środka.
Ja tylko wzięłam głębszy oddech i rozejrzałam się dookoła. Kilku ludzi było dosyć zaintrygowanych moją obecnością, ale nie podchodzili. Woleli się trzymać na boku, zresztą tak samo jak ja. Nie winiłam ich za to. Sama najchętniej bym się do nich nie zbliżała, ale było parę wyjątków z którymi teraz razem żyłam. Sekundy przeciągały się w minuty, które powoli były nie do zniesienia. A wchodzić do środka nie miałam zamiaru, nie chciałam go popędzać, ponieważ byłoby to niegrzeczne z mojej strony. Westchnęłam cicho, chwytając swoją laskę mocniej. Przeszłam się kilka razy w lewo i w prawo, studiując układy budynków oraz ich rozmieszczenie. Wszystko było.. "zamieszkane"? Albo osiedlone. Jedna z dróżek wiodła w nieznane, prosto w ciemności. Pokusa zaczęła narastać, a ja nie mogłam się opanować. Postanowiłam udać się przed siebie.
Cały krajobraz zaczął się powoli zmieniać, z bardziej uporządkowanych terenów zrobiły się zaniedbane, poniszczone. Zatrzymałam się dopiero wtedy, kiedy zdałam sobie sprawę, że muszę już być serio bardzo daleko. Drgnęłam zmieszana całym zajściem, rozejrzałam się instynktownie chcąc rozpoznać kierunek mojego przyjścia. W pewnej chwili usłyszałam szelest, a zaraz za nim kolejny. Ciche śmiechy obiły się o moje uszy, co sprawiło że zacisnęłam jedną z dłoni w pięść.
- No proszę proszę.. Kogo my tu mamy. - usłyszałam głos mężczyzny.
- Ślicznotkę?- odezwał się kolejny, bardziej chropowaty i nieprzyjazny.
Zza drzew wyszła grupa mężczyzn, było ich około pięciu. Każdy z nich miał inną broń, wpatrywali się we mnie dosyć wygłodniałym wzrokiem. Ich ubrania oraz postura wzbudzała we mnie obrzydzenie. Szybko zaczęli mnie okrążać, zaciskając krąg niczym stado wilków, polujących na młodą sarnę. Ich kusze oraz miecze były skierowane w moją stronę, bardzo ostre potrafiące narobić poważne rany. Uśmiechnęłam się, obracając się wokół własnej osi. Musiałam ich mieć wszystkich w zasięgu wzroku.
- Vados!- usłyszałam w pewnej chwili znajomy głos, który był dzisiaj moim przewodnikiem.
Ujrzałam Rawena, który zatrzymał się niedaleko całego zajścia. Jeden z mężczyzn zwrócił się do niego całym ciałem.
- Nie wtrącaj się- warknął, celując w niego kuszą.
Wtedy czas zupełnie jakby się zatrzymał, albo może tylko zwolnił. Poczułam, jak moc wypełnia moje ciało, czysta, przyjemna energia. W mgnieniu oka znalazłam się przy Rawenie i odepchnęłam go od pocisku. Bardzo się zdziwiłam, kiedy strzała wbiła się z impetem w drewno. Myślałam, że ta umiejętność z czasem zaginęła.. Nietrenowana, nieużywana.. Dopiero teraz, impuls przeszedł przez moje ciało i kazał mi obronić mężczyznę za wszelką cenę.
- C-Co się..- usłyszałam szept jednego z mężczyzn.
On jak i cała pozostała czwórka wpatrywała się we mnie z przerażeniem? Niedowierzaniem? Nieważne, nie obchodziło mnie to. Widziałam przed sobą tylko jeden cel.. Zacisnęłam swoją laskę mocniej i skoczyłam w ich kierunku z zawrotną prędkością. Czułam to, gorąc, siła.. Potęga! Byłam tak bardzo pochłonięta całą walką.. Nie, wróć. Cała ta zabawa trwała najlepsze, bawiłam się nimi niczym pająk swoją związaną, sparaliżowaną ofiarą. Dopiero po upływie kilku minut wszystko ze mnie uleciało. Padłam na kolana, biorąc strasznie głębokie wdechy, Odgłosy z otoczenia powoli zaczęły do mnie napływać. Mogłam nawet przysiąc, że ktoś woła moje imię. Niestety nie byłam w stanie rozpoznać kto to. Po prostu padłam jak długa na ziemię, wszystko zaczęło się robić czarne.. A Oczy odmówiły mi posłuszeństwa, powieki jakoś same zaczęły opadać..

Rawen? Co się stało? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz