Szybko doskoczyłem do Vados i
złapałem ją zanim upadła. Delikatnie ułożyłem ją wygodniej, po czym ruszyłem w
kierunku gildii.
– Zobaczysz, jeszcze cię dopadniemy
dziwko! – usłyszałem za plecami przerywany ciężkimi wdechami charkot. Niewiele
myśląc odwróciłem się podszedłem do leżącego tam mężczyzny. Z ust ciekła mu
stróżka krwi. Nie miało to dla mnie większego znaczenia. Nie ważne czy był
ranny, umierający czy w pełni zdrów. Groził kobiecie w mojej obecności, do tego
kobiecie która jest moją towarzyszką, a w dodatku obraził ją. Położyłem
białowłosą na ziemi pod drzewem tak, że opierała się o nie plecami. Podszedłem
do mężczyzny i ukucnąłem przy nim.
– Nigdy, przenigdy nie traktuj w ten
sposób kobiet. – zapaliłem papierosa i dmuchnąłem mu dymem w twarz – Jeśli
przeżyjesz, to powiedz swoim, że niech tylko spróbują ją tknąć, a osobiście
skopie wam dupska, zrozumiano? – mężczyzna tylko charknął i splunął krwią na
mojego buta. – Możesz im przekazać również to... – wstałem, nałożyłem go na nogę
i odkopnąłem. Facet przeleciał dobre dwa metry. – I zapamiętaj, to nie jest
moja pełna siła...
Wróciłem po Vados. Dziewczyna dalej
była nieprzytomna. Podniosłem ją i szybkim krokiem ruszyłem do gildii. Rany,
nie powinna się tak przemęczać.
***
Siedziałem na krześle w gabinecie
Raviego obok łóżka Vados. Był wieczór i zaczynałem podsypiać, kiedy nagle
poczułem czyjąś delikatną dłoń chwytającą moje przedramię. Momentalnie się
ożywiłem i napotkałem spojrzenie białowłosej.
– R-Rawen... Co się stało? – spytała
słabo i spróbowała się podnieść.
– To potem, na razie masz odpoczywać.
– uśmiechnąłem się szeroko – Głodna jesteś? Pewnie tak, bo kolację przegapiłaś.
Na co masz ochotę? – wyjąłem papierosa i zacząłem się nim bawić.
– Za dużo rzeczy na raz... – kobieta
znieruchomiała jakby sobie o czymś przypomniała, po czym zaczęła się rozglądać
po pomieszczeniu. – Rawen, gdzie moja laska?! Zabrałeś ją?! Powiedz, że tak! –
mówiła lekko podenerwowana.
– Jasne, jest pod twoim łóżkiem. –
Vados momentalnie schyliła się, żeby zajrzeć pod posłanie. Po chwili odetchnęła
z ulgą. – Słuchaj, Ravi mówił, że masz leżeć i odpoczywać, tak więc zrób to co
mówi medyk, a ja w tym czasie przygotuję jakieś jedzenie. I jak wrócę, to nie chcę cię
zastać w innej pozycji niż leżącej.
– Mhm... – mruknęła w odpowiedzi, a
ja zszedłem do kuchni. Po drodze wypaliłem dwa szlugi. Nie cierpię być na
głodzie nikotynowym... No, najważniejsze, że zaspokoiłem nałóg i spokojnie będę
mógł dla niej coś przygotować. Wszedłem do kuchni, nałożyłem na siebie fartuch
i zacząłem szaleć. Tam posiekać warzywa, tu mięso podsmażyć, jeszcze gdzie
indziej przygotować mieszankę herbat i ziół. Niecałe pół godziny później już
wszystko miałem gotowe i elegancko ułożone na tacy. Gdy wychodziłem z kuchni, w
drzwiach wpadłem na znajomą niebieską kobietę. W jakiś sposób udało mi się ją
złapać oraz wyratować większość dań.
– Vados! Miałaś przecież zostać w
łóżku! – zganiłem ją pomagając jej stanąć w pionie. – No, słucham twoich
wyjaśnień...
– Nic mi nie jest- wyjaśniła – Po
prostu jestem bardziej zmęczona niż zwykle, niedługo mi przejdzie. A nie mam
zamiaru leżeć bezczynnie.
– Heh... W każdym razie siadaj i jedz
nim wystygnie, a ja zaparzę na nowo herbatę. – uśmiechnąłem się do niej i
zaprowadziłem do lady barku, żebym mógł sobie z nią przy okazji porozmawiać o
wydarzeniach sprzed kilku godzin.
Wstawiłem czajnik na płytę kuchenki i
dorzuciłem drewna do ognia.
– Smakuje? – zapytałem wrzucając do
sitka różne zioła. W odpowiedzi dostałem tylko pomruk zadowolenia. – No, a
swoją drogą, nie walcz w przyszłości, dobrze? – spytałem zdejmując czajnik z
ognia i zaparzając herbatę.
–O co ci chodzi, przecież ich
pokonałam! Nawet nie wiedzieli kiedy i skąd uderzam! – mówiła podekscytowana –
Poza tym będę walczyć kiedy uznam to za stosowne. – wycelowała swój widelec w
moją stronę i zrobiła poważniejszą minę.
– Nie ma nawet takiej opcji. Dziś
walczyłaś i sama widzisz jak się to skończyło. – postawiłem przed nią duży
kubek z parującym naparem – Na przyszłość, pozwól mi się zająć takimi sprawami.
– Powiedziałam, sama o tym zdecyduję.
Poza tym, wątpię byś był silny. Jesteś tylko człowiekiem, a twoja postura nie
wskazuje na dużą siłę. – powiedziała tonem lekko lekceważącym. W końcu
skończyła jedzenie i spróbowała herbaty – Mmm! Jeszcze nie piłam takiej
herbaty! Co tam dałeś?!
– Odpowiem, jak obiecasz, że nie
będziesz się więcej walczyć. – uśmiechnąłem się i podświadomie wyciągnąłem
iskrzyk, po czym zacząłem się nim bawić. – To jak? Umowa?
– W takim razie sama odkryję co tam
jest. – pociągnęła kolejny łyk – Na pewno do tej zielonej herbaty dodałeś
miętę... Jabłko? Nie, to nie to... – mówiła do siebie w zamyśleniu.
– Idź lepiej odpoczywać, jutro
przecież miałem cię oprowadzić po okolicy. –wstałem i zabrałem brudne naczynia.
Vados?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz