poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Od Rawena cd Vados


Szybko doskoczyłem do Vados i złapałem ją zanim upadła. Delikatnie ułożyłem ją wygodniej, po czym ruszyłem w kierunku gildii.
– Zobaczysz, jeszcze cię dopadniemy dziwko! – usłyszałem za plecami przerywany ciężkimi wdechami charkot. Niewiele myśląc odwróciłem się podszedłem do leżącego tam mężczyzny. Z ust ciekła mu stróżka krwi. Nie miało to dla mnie większego znaczenia. Nie ważne czy był ranny, umierający czy w pełni zdrów. Groził kobiecie w mojej obecności, do tego kobiecie która jest moją towarzyszką, a w dodatku obraził ją. Położyłem białowłosą na ziemi pod drzewem tak, że opierała się o nie plecami. Podszedłem do mężczyzny i ukucnąłem przy nim.
– Nigdy, przenigdy nie traktuj w ten sposób kobiet. – zapaliłem papierosa i dmuchnąłem mu dymem w twarz – Jeśli przeżyjesz, to powiedz swoim, że niech tylko spróbują ją tknąć, a osobiście skopie wam dupska, zrozumiano? – mężczyzna tylko charknął i splunął krwią na mojego buta. – Możesz im przekazać również to... – wstałem, nałożyłem go na nogę i odkopnąłem. Facet przeleciał dobre dwa metry. – I zapamiętaj, to nie jest moja pełna siła...
Wróciłem po Vados. Dziewczyna dalej była nieprzytomna. Podniosłem ją i szybkim krokiem ruszyłem do gildii. Rany, nie powinna się tak przemęczać.
***
Siedziałem na krześle w gabinecie Raviego obok łóżka Vados. Był wieczór i zaczynałem podsypiać, kiedy nagle poczułem czyjąś delikatną dłoń chwytającą moje przedramię. Momentalnie się ożywiłem i napotkałem spojrzenie białowłosej.
– R-Rawen... Co się stało? – spytała słabo i spróbowała się podnieść.
– To potem, na razie masz odpoczywać. – uśmiechnąłem się szeroko – Głodna jesteś? Pewnie tak, bo kolację przegapiłaś. Na co masz ochotę? – wyjąłem papierosa i zacząłem się nim bawić.
– Za dużo rzeczy na raz... – kobieta znieruchomiała jakby sobie o czymś przypomniała, po czym zaczęła się rozglądać po pomieszczeniu. – Rawen, gdzie moja laska?! Zabrałeś ją?! Powiedz, że tak! – mówiła lekko podenerwowana.
– Jasne, jest pod twoim łóżkiem. – Vados momentalnie schyliła się, żeby zajrzeć pod posłanie. Po chwili odetchnęła z ulgą. – Słuchaj, Ravi mówił, że masz leżeć i odpoczywać, tak więc zrób to co mówi medyk, a ja w tym czasie przygotuję jakieś jedzenie. I jak wrócę, to nie chcę cię zastać w innej pozycji niż leżącej.
– Mhm... – mruknęła w odpowiedzi, a ja zszedłem do kuchni. Po drodze wypaliłem dwa szlugi. Nie cierpię być na głodzie nikotynowym... No, najważniejsze, że zaspokoiłem nałóg i spokojnie będę mógł dla niej coś przygotować. Wszedłem do kuchni, nałożyłem na siebie fartuch i zacząłem szaleć. Tam posiekać warzywa, tu mięso podsmażyć, jeszcze gdzie indziej przygotować mieszankę herbat i ziół. Niecałe pół godziny później już wszystko miałem gotowe i elegancko ułożone na tacy. Gdy wychodziłem z kuchni, w drzwiach wpadłem na znajomą niebieską kobietę. W jakiś sposób udało mi się ją złapać oraz wyratować większość dań.
– Vados! Miałaś przecież zostać w łóżku! – zganiłem ją pomagając jej stanąć w pionie. – No, słucham twoich wyjaśnień...
– Nic mi nie jest- wyjaśniła – Po prostu jestem bardziej zmęczona niż zwykle, niedługo mi przejdzie. A nie mam zamiaru leżeć bezczynnie.
– Heh... W każdym razie siadaj i jedz nim wystygnie, a ja zaparzę na nowo herbatę. – uśmiechnąłem się do niej i zaprowadziłem do lady barku, żebym mógł sobie z nią przy okazji porozmawiać o wydarzeniach sprzed kilku godzin.
Wstawiłem czajnik na płytę kuchenki i dorzuciłem drewna do ognia.
– Smakuje? – zapytałem wrzucając do sitka różne zioła. W odpowiedzi dostałem tylko pomruk zadowolenia. – No, a swoją drogą, nie walcz w przyszłości, dobrze? – spytałem zdejmując czajnik z ognia i zaparzając herbatę.
–O co ci chodzi, przecież ich pokonałam! Nawet nie wiedzieli kiedy i skąd uderzam! – mówiła podekscytowana – Poza tym będę walczyć kiedy uznam to za stosowne. – wycelowała swój widelec w moją stronę i zrobiła poważniejszą minę.
– Nie ma nawet takiej opcji. Dziś walczyłaś i sama widzisz jak się to skończyło. – postawiłem przed nią duży kubek z parującym naparem – Na przyszłość, pozwól mi się zająć takimi sprawami.
– Powiedziałam, sama o tym zdecyduję. Poza tym, wątpię byś był silny. Jesteś tylko człowiekiem, a twoja postura nie wskazuje na dużą siłę. – powiedziała tonem lekko lekceważącym. W końcu skończyła jedzenie i spróbowała herbaty – Mmm! Jeszcze nie piłam takiej herbaty! Co tam dałeś?!
– Odpowiem, jak obiecasz, że nie będziesz się więcej walczyć. – uśmiechnąłem się i podświadomie wyciągnąłem iskrzyk, po czym zacząłem się nim bawić. – To jak? Umowa?
– W takim razie sama odkryję co tam jest. – pociągnęła kolejny łyk – Na pewno do tej zielonej herbaty dodałeś miętę... Jabłko? Nie, to nie to... – mówiła do siebie w zamyśleniu.
– Idź lepiej odpoczywać, jutro przecież miałem cię oprowadzić po okolicy. –wstałem i zabrałem brudne naczynia.

Vados?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz