środa, 11 kwietnia 2018

Od Ignatiusa cd. Xaviera

Mimo niechęci odruchowo powiedział Xavierowi by na siebie uważał, ale mężczyzna tego chyba nie usłyszał. Albo udawał, że nie dotarło do jego uszu. Może to i dobrze? Wydawał się być ucieszony, że dostał akurat takie zadanie, potwierdzało to również tempo, w jakim się zmył. Zdecydowanie nie widziało mu się by dotrzymać towarzystwa Ignatiusowi. Nie żeby chłopak go o to winił, spodziewał się przecież takiej reakcji i sam z miłą chęcią teraz odetchnął, miał już dość obecnej pomiędzy nimi burzowej chmury. Zdecydowanie, takie kilka godzin spędzonych osobno dobrze im zrobi. Mistrz spodziewał się poprawy w ich relacjach, ale ignorowanie się może też mu odpowie. Nie będą się przynajmniej gryźć i swoimi humorami psuć też nastrojów reszcie mieszkańców Tirie. Plusy, same plusy.
Chłopak rozejrzał się uważnie i ruszył w stronę jednej z głównych ulic. Cel jego marszu znajdował się prawie w centrum miasta, z obecnym już tutaj tłumem zapowiadała się długa i żmudna wycieczka wypełniona przeciskaniem i uważaniem na swoje rzeczy. Nie zdziwiłoby czarnowłosego, gdyby wielu złodziei już od dawna planowało jak w dniu dzisiejszym skutecznie się wzbogacić. Taka okazja? Straże pewnie nie wiedziały, gdzie najpierw pójść, co sprawdzić. Szanse na złapanie były małe, praktycznie zerowe jeśli miało się w zanadrzu dobry plan.
Mijając ludzi starał się nie dać umknąć żadnemu szczegółowi. Każdy mógł być potencjalnym złodziejem bądź ofiarą, do której drapieżca już się zbliżał. Młodzieniec przystanął i przyjrzał się kobiecie całkowicie zajętej przeglądaniem błyskotek leżących na małym straganie. Miała zadbaną  kwiecistą suknię, na którą narzucony był wyglądający na ciepły, szary płaszcz, jej włosy upięte były w skromny kok złotą spinką. Musiała był co najmniej mieszczanką, ewentualnie jakąś dalszą kuzynką któregoś z lordów. Średnia pozycja w hierarchii, wyżsi nie odwiedzaliby tych dzielnic. A ona na pewno była niedoświadczona, kompletnie nie pilnowała małej torebki, którą lekko trzymała w dłoni. Pewnie po raz pierwszy znalazła się w stolicy w dzień handlowy.
Kolejny raz był tu natomiast niski chłopaczek, który nagle pojawił się obok niej, niby w celu przyjrzenia się cudom zachwalanym przez handlarza. Ignatius uniósł brew i odruchowo położył dłoń na rękojeści katany. Nie chciał po to sięgać, ale wolał być gotowym na wszystko. Automatycznie podszedł do straganu i wepchnął się między łowcę a zwierzynę, przy okazji niby przypadkiem wytrącił kobiecie skórzaną torebkę z dłoni. Nie zrobił tego w jakiś agresywny sposób, ot, delikatnie ją szturchnął. Nie chciał w końcu siać niepotrzebnej paniki. Dziewczyna drgnęła nagle, myśląc, że próbuje ją okraść, ale o dziwo nie zaczęła jeszcze krzyczeć.
- Przepraszam! - krzyknął Ignatius starając się brzmieć jak najbardziej prawdziwie. - To niechcący... Taki tu ruch, że nie wiadomo gdzie nogę postawić... - Szybko schylił się i podał swojej rozmówczyni przedmiot. - Na pani miejscu bym uważał, jestem pewien, że roi się tu dzisiaj od złodziei.
- Dziękuję... - odpowiedziała zaskoczona i oddaliła się szybko nim zdążył odpowiedzieć. Brunet uśmiechnął się i kątem oka zmierzywszy zawiedzionego złodziejaszka ruszył ponownie w stronę centrum miasta. Czuł na sobie jego wzrok i choć nie podobało mu się to, postanowił to zignorować. Mały złodziejaszek nie mógł mu zaszkodzić, w razie czego był gotów się bronić. A nawet jeśli  rabuś stanowiłby zagrożenie wypadałoby tylko unikać pustych uliczek, wśród ludzi nic nie powinno mu grozić.
Dalsza podróż przez tłumy była już na szczęście spokojniejsza. Ignatius pozostał czujny, ale nie musiał nigdzie interweniować, bardzo go to cieszyło. Powolnie maszerowanie z początku nieco go drażniło, ale z upływem czasu pogodził się z tą myślą, zwolnił kroku i pożerał wzrokiem okolicę, w końcu od dawna tu nie był. Niby sama stolica z wyglądu się nie zmieniła, jednak ludzie byli zupełnie inni. Wydawało mu się, że uchwycił w oddali kilka znajomych twarzy, nie myślał o nich jednak długo. Musiał przecież najpierw odebrać papiery, potem udać się do księgarni. Innymi sprawami zajmie się, jeśli zostanie mu jeszcze trochę czasu.

Xavier? Masz czas by szaleć, trochę czasu pewnie minie nim Iggy dotrze na miejsce (oilegowcośniewpakuje) :v Ogólnie sry, że tak długo czekasz i że takie mehmeh opo, wena nie do końca współpracuje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz