Wziąłem od Babci I listę potrzebnych rzeczy i razem z moją
towarzyszką udaliśmy się na zakupy. Na zewnątrz było nawet ciepło. Słońce
wyszło zza chmur i przyjemnie dogrzewało. Naszym pierwszym celem był rzeźnik.
– Wiesz, masz kiepskie wyczucie czasu. – powiedziałem spoglądając
na białowłosą i zapaliłem papierosa – Lepiej się nie spóźniać na posiłki, bo
Babcia I robi się nieprzyjemna wtedy i kończy się tak jak ty teraz.
– To znaczy? Jak to kończą jak ja? – spytała melodyjnym głosem.
– No, Babcia I zawsze spóźnialskim dorzuca jakieś prace w kuchni.
A tym razem padło na ciebie. – uśmiechnąłem się do niej – Na przyszłość, jak
zamierzasz się spóźnić na posiłek, to skieruj się do mnie. I unikaj wtedy Iriny!
Kobieta zaśmiała się gdy wchodziła do rzeźnika. Nie wiem co
powiedziałem, że ją rozbawiłem.
– Wiesz, sama się zgłosiłam do pomocy. Z resztą niedawno
przybyłam. – powiedziała rozglądając się po pomieszczeniu.
–Wybacz, nie wiedziałem. – dogasiłem szluga i dołączyłem do Vados
w środku. – Witam, mógłby pan naszykować i dostarczyć do budynku gildii następujące
rzeczy? – zwróciłem się do sprzedawcy i podałem mu listę ze składnikami.
– Da się załatwić. Wszystko tak jak zawsze? Do kuchni i pani
Iriny? – spojrzał na listę i podrapał się po głowie.
– Ano, a o której mniej więcej dalibyście radę to dostarczyć? –
spytałem myśląc gdzie później pójść, aby jak najszybciej się wyrobić.
– Gdzieś tak za godzinę powinno być wszystko gotowe i tak jeszcze
pół na dostarczenie. – podrapał się po wąsie i zniknął w innym pomieszczeniu.
Reszta sprawunków wyglądała identycznie. Wejść załatwić i wyjść.
Jak się okazało, moja towarzyszka nie była zbyt rozmowna. Możliwe, że to
dlatego, że niedawno się poznaliśmy. A może dlatego, że była w nowym miejscu i
uważnie się mu przyglądała. Trudno stwierdzić.
– To, dużo jeszcze tych sklepów mamy do odwiedzenia? – odezwała
się w końcu po dość długiej ciszy.
– Został nam już tylko piekarz. – powiedziałem po zerknięciu na listę.
Spojrzałem na dziewczynę. Cały czas rozglądała się po wiosce. – Wiesz, może to
nie być zbyt grzeczne, ale im dłużej spoglądam na ciebie, tym bardziej mnie
zastanawia kim jesteś. Teoretycznie twoja uroda i gracja wskazuje na elfie
pochodzenie, ale odcień skóry mówi co innego...
– Jestem zupełnie kim innym – przekręciła głowę – Anioł.
– To wyjaśnia tę niebiańską urodę. – uśmiechnąłem się i wyciągnąłem
paczuszkę z kieszeni. – A twoja historia? Może powiesz coś o sobie? – spytałem
gestem proponując jednego. Białowłosa pokręciła tylko głową i nie odpowiedziała
na moje pytanie. Westchnąłem tylko.
– To może ja opowiem ci co nieco o sobie? – zaproponowałem – Tak
więc, jak już pewnie wiesz jestem gildyjnym kucharzem. A przedtem zajmowałem
się kradzieżami.
– Poważnie? Nie spodziewałabym się czegoś takiego po człowieku o
twoich manierach. – odpowiedziała zaskoczona.
– Cóż, trzeba było jakoś przetrwać. – uśmiechnąłem się do niej –
O, a co byś powiedziała na to, żeby jutro pozwiedzać okolicę?
Vados? Skusisz się?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz