środa, 20 czerwca 2018

Kiedyś też byłam zagubiona, ale ktoś pomógł mi się odnaleźć... Teraz ja pomogę Tobie!


Aries Bravis
20 lat | 4 czerwca | Kartograf | Nalaesia
Aries jest niewysoką dziewczyną, którą cechuje ogromny głód wiedzy. Od małego chciała wiedzieć wszystko o otaczającym ją świecie. Skąd się bierze deszcz i chmury. Jak wyglądają szczyty gór i mroki ich jaskiń. Zawsze uważała, że miała niesamowite szczęście mając brata, który mógł jej nie tylko to wszystko wyjaśnić, ale także i pokazać. Ale to była tylko jedna z zalet wychowywania przez smoka. Ale miało to też kilka minusów. Żyła z dala od ludzi. Jak już z natury była nieśmiała, tak takie odosobnienie tylko to pogłębiło. A fakt, że w 1781 ludzie przyszli i zabili Unniasa, licząc na jego smocze skarby, w tym nie pomagał. Od tamtej pory musiała radzić sobie sama. Mimo wyglądu i nieśmiałości, jest odważna. Chętnie rusza w nieznane. Zwłaszcza, że w krok za nią podąża jej ślepy chowaniec. Podąża naprzód pchana ciekawością i chęcią spłacenia długu wobec przybranego brata. Życie za życie, jak to ludzie mawiają. Bo gdyby nie on, to ona byłaby martwa już 17 lat temu.
Na używanie Aries w opowiadaniach pozwalam, w razie problemów z charakterem śmiało pisać.
Pomysł na kp podpiracony od Yuuki. Kody do kp te same jak u Gienia (Dzięki Rawr)
Autor artu - Lucia Satalina

3 komentarze:

  1. [Wreszcie zmobilizowałam się przywitać tą przesympatyczna i jakże interesującą przybyszkę, oczywiście gratuluję świetnego pomysłu na postać i zapraszam do wspólnych wątków]
    - Powiedz mi Filis kiedy zamierzasz wreszcie zadbać o swoje odzienie
    Sylfa uniosła spojrzenie znad w pośpiechu pochłanianej kanapki.Irina stała nad nią z wyrazem stanowczego nakazu na sympatycznej skądinąd twarzy, która zdawać by się mogło nie była zdolna do min gniewnych i groźnych, nawet jeśli kucharka starała się nie wypaść z roli i tak widać było, że gra. Uśmiechnęła się do kucharki i przełknąwszy kolejny kęs odparła z miną niewiniątka.
    - Filis - wykrzyknęła kobieta z desperacją - już piąty raz widzę cię w tej podartej koszuli i żadnych widoków nie ma żeby miało się to w najbliższym czasie zmienić.
    - No to co mam zrobić! - westchnęła dziewczyna z wyraźną rezygnacją - dobrze wiesz, że nie potrafię nawet guzika przyszyć.
    - To może wartoby poszukać kogoś kto potrafi i przy okazji nadrobić zawieranie nowych znajomości. Podobno nasza nowa kartograf szyje całkiem nieźle
    - Irino, naprawdę muszę przy pierwszym spotkaniu już sobie u niej długi robić.
    - Zrobisz co zechcesz mnie tu i tak nikt nie słucha, choć dla ścisłości beze mnie wszyscy wymarli by tu z głodu, albo jak kto woli z własnej głupoty.
    Ze stołówki wyszła, więc z nieprzyjemnym poczuciem winy. I wówczas jak jakiś znak z niebios tuż pod jej stopy spadła karta pokryta starannymi rysunkami. Podniosła głowę i ujrzała kolejną kartę kołyszącą się na wietrze. Nie wiele czasu zajęło jej odnalezienie źródła tych fruwających manuskryptów. Było nim jedno z otwartych okien. Zebrała karty i podfrunęła w tamtym kierunku. Wolała nie polegać tym razem na swojej orientacji wewnątrz budynku gildii, która jak sama miała okazję się przekonać była marna. Zresztą nikt nie mógł zagwarantować, że w tym czasie nic ważnego nie wyfrunie na zewnątrz. Delikatnie wylądowała na szerokim parapecie, Wsunęła się do wnętrza i zamknęła okno. W tym właśnie momencie dojrzała odwracając się niską sylwetkę młodej kobiety zamarłą wpół ruchu u wejścia do sąsiedniego pomieszczenia.
    - Ja przepraszam, zaczęła się tłumaczyć - Philomela niezbyt zręcznie, bo mówiąc odczuwała przymus ciągłego poruszania się po pomieszczeniu co w powodowało ciągłe potrącanie różnych przedmiotów rozwiniętymi skrzydłami - było otwarte i... przepraszam to niedorzeczne, ale okno... chyba twoje notatki postanowiły sobie trochę polatać i wybrały się na mały spacer po wirydarzu - wskazała na stos papierów na stoliku.
    - Już idę sobie... to znaczy, w sumie to chyba właśnie cię szukałam... Jestem Philomela, tutejszy sokolnik, słusznie wnioskuję, że mam do czynienia z naszą nową kartografką?
    Było jej naprawdę głupio ze poznały się w tak głupich okolicznościach, a jakby tego było mało rozmówczyni wyglądała nie tyle nawet na oniemiałą co zwyczajnie przestraszoną jej nagłym wtargnięciem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Stało się to już późniejszym popołudniem, gdy chłopak ledwo przytoczył się do szynkwasu po całym, ciężkim dniu pracy w stajni. Resztką sił nalał sobie po szklance, usiadł na jednym z wyższych krzeseł, a następnie pragnąc tylko odrobiny odpoczynku, oparł głowę na jednej ręce. Drugą zaś, po tym, jak się napił, zaczął się bawić swoim długim kolczykiem, a przynajmniej taki miał zamiar. Jednakże zamiast drogiego metalu musnął tylko powietrze, ku jego olbrzymiemu zaskoczeniu i przede wszystkim przerażeniu. Momentalnie oprzytomniał i zaczął w gwałtowny sposób obmacywać swoje włosy, czy ubrania w nadziei, że może tam się gdzieś zguba zapodziała. Jednak, gdy nic nie znalazł, zerwał się gwałtownie z krzesła i ku zaskoczeniu kilku osób zgromadzonych w pomieszczeniu, tak jak do sali się ledwo wtoczył, tak z niej, to praktycznie wyfrunął.
    Chłopak wypadł do ogrodu, z którego od razu pobiegł w stronę sadu. Jeśli zapodział biżuterie podczas pracy w stajni, to szansa na jej znalezienie jest wręcz minimalna. Jednakże istnieje możliwość, że jednak ją zgubił podczas wyprowadzania koni, gdy jedna ze szkap omal mu się nie wyrwała z rąk. I z tą myślą pobiegł na wzgórze, pod osamotnione drzewo, gdzie doszło do szarpaniny. Dopadł masywnego pnia, na którym się wsparł, żeby nieco uspokoić swój oddech i właśnie wtedy zauważył coś ciekawego. Jakiś metr od niego leżał notatnik, coś jak szkicownik, samotny i porzucony w trawie. Sięgnął po niego, ale nie zdążył go otworzyć, gdyż zauważył jak w jego stronę, truchta nieznajome dziewczę, jak się domyślał, właścicielka zguby.


    ~Xavier

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet tego nie ukrywał, od kilkunastu minut krążył po Gildii tylko dlatego, że dotarły do niego plotki o nowej osobie. Zawsze tak miał, gdy się tego dowiadywał. Opanowywała go nieokiełznana radość, w końcu ich mała społeczność dalej się rozwijała, a i ciągnęło go po prostu do poznawania nowych ludzi. Nieczęsto ktoś do nich dołączał, to wpływało na traktowanie tego typu wydarzeń, jak swego rodzaju świąt, przez czarnowłosego chłopaka. Można by pomyśleć, że to z lekka dziecinne, jednak dla Ignatiusa było częściowo odskocznią od codziennych zajęć.
    Z tego, co wiedział, dziewczyna przybyła dzisiaj, była niziutka i miała niebieskie włosy. I mimo tych cech charakterystycznych nie potrafił jej znaleźć. Dwukrotnie zajrzał do gabinetu mistrza, w sali spotkań był trzy razy, przy pozostałych miejscach już dawno pogubił się w liczeniu. Do biblioteki chyba tylko zbliżał się po raz czwarty. I tym razem, jego wejście tam nie skończyło się zastaniem pustego pomieszczenia. Jego wzrok od razu przykuła niebieska czupryna stojąca przy regale z mapami państw.

    Niska? Parsknął w myślach, gdy zdał sobie sprawę, że różnica wzrostu między nimi nie jest wielka, nie wynosiła pewnie nawet pięciu centymetrów. Jednak jakby nie patrzeć, dowiedział się o jej przybyciu od Blennena, a ten był wysoki... Stęknął cicho i przeczesał dłonią włosy.
    - Witaj! - odezwał się i podszedł do dziewczyny. - Słyszałem, że dzisiaj przybyłaś do Gildii. Jestem Ignatius. - Uśmiechnął się szeroko.

    OdpowiedzUsuń