sobota, 30 czerwca 2018

Od Philomeli cd. Noctisa

Musiała sama przed sobą przyznać że docinki Noctisa jakkolwiek zdać się mogły dość irytujące dodawały jej nieco otuchy. Pewnie dlatego, gdy jej towarzysz nagle zamilkł i przestała słyszeć za sobą jego miarowe kroki zatrzymała się i z niepokojem obejrzała za siebie. Oczywiście z jej słabym wzrokiem nie na wiele to się zdało, po chwili pełnego napięcia milczenia rzuciła, wiec wesoło:
- Czyżby jaśnie paniątku lakierki poślizg straciły, że tak nagle zwolnił, czy się wymuskane pazurki w sznur zaplątały i biedactwo wyplątać się nie może?
- Nie ćwierkaj mi tu wróbelku, bo ja tu dbam o twoje piórka i narażam swoją skórę, więc trochę szacunku dla ludzi pracujących
Przewróciła oczami i cofnęła się parę kroków. Coś musiało wyraźnie zaniepokoić egzorcystę. Może i nie wierzyła w jego dobre maniery, bo takowe przekonanie przeczyłoby faktom i obrażało prostą ludzką logikę, ale ufała jego instynktowi.
- Coś się stało? Wyczułeś coś? - zapytała zatroskana.
- Tylko błoto, pot i parę innych niesalonowych zapachów, odsuniesz się kawałek, a zresztą co ja jestem pies tropiący
Przysunęła do nosa swoje odzienie aby przekonać się czy naprawdę tak koszmarnie, pachnie, ale oczywiście relacje egzorcysty były mocno podkoloryzowane.
- Z takim wydelikaconym nosem, fuchę psa policyjnego masz w kieszeni - mruknęła niezadowolona.
Koniec końców zdecydowała się jednak dołączyć do towarzysza i poczęła w milczeniu wsłuchiwać się w nocną ciszę. Z początku nic w jakiś szczególny sposób nie zaprzątało jej uwagi. Zwyczajne odgłosy nocy. Zerknęła w kierunku miasta, które mrugało w ich stronę złotymi ślipiami oświetlonych lampami okien. Znajdowali się gdzieś u krawędzi mokradeł. Słyszała plusk wody i skrzeczenie żab. W powietrzu dawało się wyczuć zapach nadwodnych ziół. Szumiało drzewo. Zamarła i jeszcze bardziej wytężyła niezwykle czuły słuch.
- Noctis? - odezwała się na głos - czy tu jest jakieś drzewo?
- No pewnie, że jest - prychnął oburzony przeczuwając, że sylfa znów robi sobie z niego żarty - nie widzisz?
- Powiedz mi zatem czy jakbym widziała, korzystałabym z tak godnego zaufania źródła jak twoje słowo.
- Cóż może po prostu korzystanie z mojej pomocy weszło ci w krew
- Lepiej mnie nie denerwuj bo ci tej krwi upuszczę.
- No to po co ci te drzewo?
- Żeby się na nim powiesić - wykrzyknęła zirytowana - ale najpierw ciebie, będę damą i przepuszczę chama, bo przecież nie dżentelmena przodem
- Jest tylko pewien problem - odparł trafnie udając zamyślenie - mamy tylko jeden sznur, a ja się chyba nie podzielę
- Co tam sznur... drzewo jest ważne
Czuła ze patrzy na nią jak na wariatkę, a w poglądzie tym dodatkowo utwierdzało ją jego uparte milczenie. Westchnęła zrezygnowana, ze musi wszystko tłumaczyć.
- Chodzi o to że tego drzewa tu nie było
- Jak to nie było? Niby skąd się nagle wzięło? Co ropucha wielkolud na grzbiecie przyniosła?   
- Nie wiem skąd się wzięło, ale niewytłumaczalne zjawiska to twoja branża, no to masz teraz okazję się popisać
- Wybacz, ale jestem egzorcystą, a nie botanikiem, nikt nie jest doskonały
- Ubiłabym cię gołymi rękami, ale za ciebie nie warto iść siedzieć. 
Podeszła do drzewa badając stopą drogę, aby nie ugrzęznąć przypadkiem w bagnie. Delikatnie przejechała dłonią po szorstkim poskręcanym pniu. Zawadziła nogą o jakiś niewielki, ale ciężki prostokątny przedmiot. Schyliła się i dokładnie zbadała go dotykiem. Drobne palce szybko przebiegały gładką skórzaną powierzchnię, aż wreszcie natrafiły na metalową klamerkę z niewielką sznurkowa zawieszką.
- To nioska Zana - oznajmiła ze zgrozą - Nie wiem co tu się dzieje, ale z pewnością coś niedobre...
Nie zdążyła dokończyć kiedy nagle rozczapierzona szponiaste gałęzie śmignęły jej tuż nad głowa, jakby drzewo zamierzało jej wymierzyć policzek. Odskoczyła gwałtownie z trudem utrzymując równowagę, tak ze musiała dodatkowo parę razy machnąć skrzydłami. 
- Ostrzegałeś mnie przed wichurami trzeba mnie było przestrzec przed tym. 
Chwilowo byli bezpieczni, ale ruchy drzewa z chwili na chwilę stawały się coraz bardziej niepokojące. Zupełnie jakby wewnątrz znajdowało się coś żywego i w dodatku niezbyt przyjaźnie do nich nastawionego.
<Noctis?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz