piątek, 29 czerwca 2018

Od Yuuki

Wtorek, godzina jedenasta rano i jeden z randomowych barów gdzie jeszcze można było znaleźć dobry alkohol. Xavier Delaney wraz z Yuuki Tenebris zajmowali jeden z okrągłych stolików, w milczeniu wpatrując się w stojące przed nimi, puste kufle po piwie. Yuuki wykrzywiając usta to w jedną, to w drugą stronę siedziała z wyciągniętymi po bokach nogami, przygarbione plecy opierając o oparcie krzesła i intensywnie nad czymś kontemplowała, wyglądając przy tym jak dziecko nieszczęścia. Xavier natomiast wsparty łokciem o blat stołu położył brodę na dłoni, palcami drugiej ręki dudniąc o brudne drewno z równie niemrawą miną. Generalnie oboje wyglądali jak kopnięci w dupe przez świat. 
- Wiesz co? - zagadnęła w pewnym momencie Yuuki, zwracając tym uwagę Delaney'a, który podniósł wzrok znak pustego kufla i przeniósł go na swoją kompankę. 
- Hmm? 
- Nie ma jeszcze południa, a my już pijemy. 
Xavier przytaknął. 
- W pewnym sensie to jest st...
- Świetne – przerwała mu entuzjastycznie Yuuki, wcinając się w słowo. Mężczyzna westchnął. 
- Miałem na myśli „straszne” - rzekł, a mając dopowiedzieć więcej zaciął się w trakcie otwierania ust po czym zamknął je i machnął ręką, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. 
- Wiesz jeszcze co? 
- Hmm?... - mruknął ponownie, zgadując, że zaraz z ust anielicy padnie jakaś mało rozgarnięta i nie na miejscu wypowiedź. 
- Ogólnie to miejsce jest do dupy – stwierdziła na tyle bezczelnie głośno, że parę głów siedzących najbliżej nich odwróciło się w ich kierunku. 
- Głośniej – burknął Xavier. - Niech jeszcze więcej ludzi cię usłyszy. 
- T o m i e j s c e j e s t d o d u p y – wypaliła, tak donośnie i dobitnie akcentując każdą literkę, że tym razem wzrok każdego spoczął na ich dwójce, wypalając ich dusze powoli i boleśnie. Xavier z powodu braku słów – nie wiedząc czy – na głupotę Tenebris czy na faktyczną obojętność względem opinii innych przejechał dłonią po twarzy, a następnie położył ją na oczach, przynajmniej tak mogąc uciec przez spojrzeniami innych. 
- A tobie co, gorzej ci? - spytała w pewnym momencie Yuuki, przeciągając się leniwie. 
- Powiedzmy. 
- Wiedziałam, że ten alkohol tutaj mają jakiś taki niemrawy – stwierdziła krzywo, po czym wstała i otrzepała czarną pelerynę z niewidzialnego kurzu. - Idziemy. 
- Dokąd? - zdziwił się, marszcząc delikatnie brwi. 
- Zobaczysz – uśmiechnęła się podstępnie i nie czekając na reakcję ze strony Xaviera pobiegła w stronę drzwi wyskakując na zewnątrz. Młody mężczyzna westchnął pod nosem, nie widząc innego wyjścia i szybko wymknął z karczmy, płacąc wcześniej za wypity alkohol. 
Kiedy Xavier dołączył do Yuuki, ta dziarsko maszerowała już w stronę lasu. Niestety tym razem za cholerę nie mógł domyślić się co dziewczynie chodzi po głowie, dlatego dla swojego dobra postanowił w końcu o to spytać. 
- Tak właściwie to gdzie tym razem idziemy? 
Ona natomiast nie przerywając swojego marszu jedynie zerknęła na niego zza ramienia, uśmiechając się szeroko. 
- Typie, mam kilka schowków rumu w lesie. I to nie byle jakiego rumu! - zawołała zadowolona z siebie, prowadząc swojego kompana w głąb zielonych, dzikich ogrodów. Co prawda nie lubiła z nikim dzielić się swoim rumem, ponieważ wolała wypić go sama, jednakże aktualne okoliczności i fakt, że to Xavier przeważyły szalę decyzji.

Xavier?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz