Noctis uniósłszy lekko brew
skrzyżował ramiona na torsie, opierając się luźno o najbliższy
przedmiot stojący obok niego i cierpliwie wysłuchiwał tego, co
Panna Cantillas ma do powiedzenia. Owszem, nadal bawiły go docinki i
dokuczanie owej osóbce, choć pokazywał to na swój odmienny
sposób, jednak sam Flare nie spodziewał się, że wróbelek również
ma cięty język i nie jest taki grzeczny na jakiego wygląda. O
dziwo poczuł nawet, gdzieś głęboko wewnątrz, swoją męską
dumę, która nagle postanowiła się obudzić i stwierdzić, że
wyzwanie zostało przyjęte.
W pierwszej chwili ku
pozytywnemu zaskoczeniu Phili zauważyła Noctisa, który dorównując
jej kroku szedł tuż przy jej boku, jednak w następnej chwili
kobieta musiała przystanąć na moment w miejscu, aby ze
zmarszczonymi w niedowierzaniu brwiami lepiej przyjrzeć się
przedmiotowi, który młody mężczyzna przewiesił przez swoje
ramie.
- Panna Cantillas idzie czy jednak jej się odwidziało?
- rzucił, znajdując się parę metrów z przodu.
- Sznur? -
powtórzyła, zupełnie tak samo jak Flare parę minut wcześniej.
Noctis nie odpowiedział nic, a kobieta mogła jedynie ujrzeć
cień diabelskiego uśmieszku błąkający się po jego ustach, kiedy
zerknął na nią zza ramienia. Uskrzydlona istota z braku słów
westchnęła jedynie pod nosem, postanawiając nie wdawać się już
w dyskusje na temat tego, po co Noctisowi jest sznur.
Przez
pierwsze kilka minut szli w zupełnym milczeniu, nadsłuchując
nocnych odgłosów i napawając się spokojem jaki przyniósł
księżyc i gwiazdy. Flare z wsuniętymi luźno dłońmi w kieszenie
płaszcza, z lekko uniesioną głową przyglądał się granatowemu
niebu po którym od czasu do czasu przemykały niepostrzeżenie
cienie obłoków. Kobieta natomiast patrząc przed siebie rozglądała
się co jakiś czas na boki, pewnie prowadząc ich w stronę miejsca,
gdzie ma odbyć się egzorcyzm.
- Boisz się? - padło pytanie ze
strony Flare'a, które niespodziewanie przerwało błogą ciszę. O
dziwo nie było w nim niczego ironicznego czy prześmiewczego, ot
zwykłe pytanie, co nie zawsze pasowało do Noctisa.
- Nie –
odparła od razu. - Obiecałam, że pomogę. - dodała, dopiero teraz
zaczynając zastanawiać się nad ewentualnym haczykiem w jego
pytaniu.
- Panna mnie nie zrozumiała. Słyszałem, że dzisiaj w
nocy mają wiać silne wiatry. Nie boisz się, że będąc tak wątłej
postury najzwyczajniej w świecie porwie cię?
No tak, mogła się
domyślić.
- Zapewniam pana, że jestem silniejsza niż może
się wydawać.
- Ah tak? - uniósł kpiąco brew ku górze.
-
Owszem. Natomiast bardziej martwiłabym się o pewnego pana Flare,
ponieważ wspominał coś o demencji starczej, braku sił do życia.
Jak on poradzi sobie z silnymi demonami?
- Zapewniam panią, że
nie ma powodu do obaw. Poza tym zawsze mogę wcześnie poćwiczyć.
Przywiązując kogoś. Do drzewa. Sznurem.
Philomela prychnęła
pod nosem rozbawiona, a tym samym nieco zirytowana ciągłymi
docinkami Flare'a.
- Życzę powodzenia.
- Zgoda, tylko
najpierw powiedz mi w końcu co to za miejsce do którego idziemy, bo
nie domyślę się kiedy w końcu zostanę sam – odparł, jednak
szybko zamilkł, kiedy wewnętrzne przeczucie nakazało mu wyostrzyć
czujność. Był tylko człowiekiem i nie posiadał żadnych
nadnaturalnych umiejętności, które pozwoliłyby mu wyczuć
zagrożenie, jednak jego przeczucie nigdy go nie myliło i zawsze
trafiało w sedno. Mężczyzna w momencie spiął się, w każdej
chwili gotowy do ewentualnej walki, kątem oka rozglądając się na
boki. Czuł, że czaiło się coś złego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz