Zawrzało niebo, powtórnie szarpiąc gromem poszarzałe niebo i
przewalając się ponad dolinami z donośnym hukiem. Momentalnie cała
urokliwość tego popołudnia została zamordowana i to na sposób tak
bezecny, iż nie mógł się demon powstrzymać przed odwróceniem łba w
stronę horyzontu, ciemiężąc sklepienie gniewnym wzrokiem, kompletnie nie
kryjąc się ze swą pogardą dla tak podłych kaprysów przypadku.
Zdecydowanie nie poczuwał się do okazywania szacunku do sił, które na
tak gwałtowny sposób pozbawiły go radości, nawet jeśli były to zaledwie
drobne ucieszki z nie mniej drobnych stosowności.
Zeźlenie u kota
również pogłębiało wspomnienie drogi (dłużącego duktu skąpanego w
słońcu, który przypiekał hebanową sierść zwierzęcia) i bezpowrotnie
utraconego czasu, przepadłego na rzecz dotarcia do miejsca, którym nawet
należycie nie zdążył się nacieszyć. Zrozumiałe było więc, iż
przekleństwa wypełniły umysł w całkiem naturalny sposób, a ich głośne
wyrażenie nie byłoby tak wielką zbrodnią, nawet gdyby demon nie
postanowił ich w ostatniej chwili zdusić w sobie.
Można było
pomyśleć, że przed wypowiedzeniem zbędnych słów wstrzymała go ta
ostatnia pozytywna myśl, która tyczyła się bezpośrednio drogi, a która
przybrała formę osobliwego towarzystwa.
— Obawiam się, że nie jestem bardziej zajmujący od,
chociażby tego kruka, ale kimże bym się okazał, gdybym teraz tak na
przekór postanowił zamilknąć — odparł, próbując przemycić w wypowiedź
żartobliwy ton. Wstał z ziemi, strzepnął niepożądane źdźbła, a
przynajmniej te, które nie splątały się z jego długą sierścią, po czym
skierował się w kierunku, gdzie jak zakładał, trawy po chwili powinny
zacząć przechodzić w piaszczystą przesiekę. Pozwolił sobie ruszyć
pierwszy, jako przez jego ciało przedarcie się poprzez co większe
zarośla mogły mu zając niewątpliwie więcej czasu niż kobiecie, nawet
jeśli prowadził ją ptak, a nie własny wzrok.
— Nie mi oceniać, czy
ze mnie odpowiednio dobry mówca, ale przez lata nasłuchałem się tylu
bardów, iż możliwe, że nabyłem, choć odrobinę uroku ich wypowiedzi. Mogę
jedynie obiecać, że postaram się zbytnio nie
przynudzać, jaki i sprężyć na tyle, aby nie uprzykrzyć całej drogi moim
gawędziarstwem.
Pytanie dotyczyło mego ciała, zatem założę, że
coś, może przeczucie, może rozsądek, słusznie podpowiedziało, iż w tym
wypadku, to co na wierzchu nie pasuje do końca
do tego, co w środku. Zapewne rozpoznałaś we mnie kota, lecz musisz
wiedzieć, że do bycia nim kompletnie się nie poczuwam. Owszem, jestem
puchaty, mam ogon i cztery łapy, lecz brak mi instynktu, który zazwyczaj
rozporządza całym życiem takiego stworzenia. Decyzję podejmuje sam, nie
kieruje mną żadna wewnętrzna siła, czy inne podszepty natury, a jedynie
moralność i moja własna interpretacja dobra i zła.
Czyżby nie brzmiało, to jakoś tak znajomo? Może tak, niech pomyślę — ludzko?
Spotkałem się z takimi przekonaniami, ale muszę z pewną ulgą
powiedzieć, że są błędne. Proszę nie doszukiwać się we mnie żadnego
powinowactwa z rasą ludzką, a nawet żadną do niej podobną. Zdaje sobie
sprawę, że wielu uważa, że taki esprit przynależy się tylko wam, lecz
musicie pogodzić się z tym, że po tym świecie kroczy jeszcze jedno
stworzenie, które ośmiela się z nim odnosić.
Wyskoczywszy w końcu z przebrzydłych traw, który zdążyły upstrzyć go w swych plewach i chwytliwych rozłupkach, stanął na miedzy i cierpliwie czekał, aż kobieta do niego dołączył. Nie mógł się powstrzymać od ponownego spojrzenia na miejsce, gdzie horyzont oblekł się w brudne szarości, próbując dojrzeć tam kolejne przebłyski. Trochę z nadzieją, trochę sobie życząc, starał się oszacować, czy zdążą przed pierwszymi kroplami deszczu.
Wyskoczywszy w końcu z przebrzydłych traw, który zdążyły upstrzyć go w swych plewach i chwytliwych rozłupkach, stanął na miedzy i cierpliwie czekał, aż kobieta do niego dołączył. Nie mógł się powstrzymać od ponownego spojrzenia na miejsce, gdzie horyzont oblekł się w brudne szarości, próbując dojrzeć tam kolejne przebłyski. Trochę z nadzieją, trochę sobie życząc, starał się oszacować, czy zdążą przed pierwszymi kroplami deszczu.
— Dlatego nazywanie mnie zwierzęciem nie
jest odpowiednie. — kontynuował po chwili, gdy już oboje znaleźli się na
drodze. Pozwolił sobie podejść do kobiety i dopasowując się do tempa,
iść tuż przy jej nodze. — Oczywiście nie zamierzamy nikogo karać za to,
że określa mnie w taki, czy inny sposób. Jestem świadom, że czasami po
prostu inaczej się nie da, bo przecież jeśliś nie zwierze, ani człowiek,
to niby co?
I tu na pomoc przychodzi, jakże cudowny ludzki
wynalazek. Imiona. Ach, zaprawdę uwielbiam ten obrzęd! Nadanie nazwy,
uczłowieczenie, umieszczenie w społeczeństwie, wróżba na przyszłe życie.
Niegdyś ich kolekcjonowanie zajmowało całe moje istnienie, zbierałem
je, jak piórka, jak kolorowe kamyczki, dbałem, jak o drogocenne
pieścidełka, jak o... ach. Posiadałem ich naprawdę wiele, lecz obecnie
pozostało mi tylko jedno. Banshee. I tak właśnie można się do mnie
zwracać.
Naga?
Przepraszam ;;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz