piątek, 4 października 2019

Od Quinlan CD. Sorelii - Event

Spotkanie z mistrzem zakończyło się. Członków podzielono na grupy i "rozdano" zadania. Przez to wszystko bibliotekarka nie potrafiła usiedzieć spokojnie. Była bardzo podekscytowana tym, że możliwie nastała kolejna katastrofa. A ona mogłaby być jej częścią. Wielu zapewne dziwiłoby się, wiedząc, co się dzieje w głowie dziewczyny. Skąd to się wzięło. Dlaczego raduje się czymś, co może być naprawdę tragiczne w skutkach. Jednak Quin nie mogła na to nic poradzić. Po prostu uwielbiała kataklizmy. Niezwykle ją fascynowały. Bardziej niż cokolwiek innego. Każdy różnił się czymś od swych poprzedników. Każdy był inny, a zarazem wyjątkowy na swój sposób.
Zaraz po powrocie do swego pokoju dziewczyna rozpoczęła pakowanie. Wiedziała, że miała jeszcze czas na to, ale wolała być już wcześniej przygotowana. Zrobiła nawet specjalną listę, aby mieć pewność, że niczego nie zapomni. To by było okropne. Oczywiście najważniejszymi punktami na niej były te mówiące o piórze, tuszu i kartkach. Musiała mieć to wszystko ciągle pod ręką. Panna Squarepants nie wyobrażała sobie być w środku tak wielkiego wydarzenia, bez opisania wszystkiego na papierze. To by było niedopuszczalne. Teoretycznie mogłaby wziąć ze sobą także plany banku, które znajdowały się w bibliotece i wydawały się w miarę ważne. Jednak ostatecznie uznała, że nie będą one aż tak potrzebne. Tylko niepotrzebnie zajmą miejsce w jej bagażu, a i tak nie zrobi z nich żadnego użytku. Jakiś czas temu, kiedy już kompletnienie wiedziała co przeczytać, zabrała się za historię tego znanego budynku. Była niemalże stuprocentowo pewna tego, że jak znajdzie taka potrzeba, to da radę przeprowadzić po nim swoją grupę bez wchodzenia w pułapki. Może nawet udałoby jej się odnaleźć sekretne pomieszczenie, o których tyle czytała. Podobno kiedyś się tam od nich robiło.
Oczywiście w tych wszystkich przygotowaniach nie mogło zabraknąć najważniejszego. Tradycyjnego przygotowania dla dziewczyny przed tak ważnym zadaniem. Raczej nikt nie zdziwi się, słysząc, że Quinlan zaraz po spakowaniu się i sprawdzeniu kilka razy czy na pewno dobrze to zrobiła, zawędrowała do swego małego królestwa, potocznie zwanego biblioteką. Wiedziała, że w takim przypadku może jej się przydać wiedza z najróżniejszych dziedzin. Jednak miała świadomość, że w tak krótkim czasie nie da rady zapamiętać wszystkie. Co gorsza, jeżeli weźmie na siebie za dużo, to wszystko zacznie jej się mieszać. Dlatego też postanowiła skupić się głównie na trzech zagadnieniach. Historia samego Czarnego Placu. Może i dobrze znała tę banku, ale w jego okolicach mogło znajdować się wiele ciekawych rzeczy czy miejsc. Może zauważyłaby tam coś, co pomogłoby im dostać się do środka niezauważenie. Magowie różnego rodzaju. W końcu ów bank podobno zatrudnił do ochrony jakieś osoby tego pokroju. A skoro miały one wykrywać nielegalne użycie magii to przydałoby się wiedzieć co nieco o nich. Jeżeli to wszystko było prawdą to ot, tak nie uda im się przecież pokonać czy chociażby przechytrzyć ich. Medycyna. Wiedziała, że może i za wiele z tego nie wyciągnie, że może jej się to nie przydać. W końcu nie była lekarzem lub chociażby zielarzem, ale przynajmniej będzie znała teoretycznie podstawy i w razie czego wiedziała co próbować robić. Chociaż zapewne w praktyce wyjdzie jej to, jak wyjdzie.
Nastał dzień wyjazdu. Większość osób wybierała się w parach czy grupach. Jednak nie ona. Quinlan jako jedna z niewielu postanowiła podróżować samemu. Nie miała zbytnio przyjaciół czy chociażby znajomych w gildii, a do nikogo nie chciała się wpychać na siłę. Wolała pozostać sama. Chociaż jakoś szczególnie jej to nie przeszkadzało. W całym swym życiu miała zaledwie jednego prawdziwego przyjaciela, który w pełni ją akceptował i może kilku lepszych znajomych. Niestety nie należała do grona osób towarzyskich. Preferowała raczej siedzenie w domu, zamiast imprezowania. Książki zamiast spotkania z ludźmi. Zresztą... I tak większość po prostu nie chciała się z nią zadawać na dłuższą metę. Jednym przeszkadzało to, jaki cięty język potrafi mieć, innym to, że ciągle czyta książki, a jeszcze innym jej niesławna kochliwość. Bibliotekarka było już po prostu przyzwyczajona do takiego traktowania. Była przyzwyczajona do samotności. Na szczęście nie musiała się bać, że przez to nie będzie miała jak dotrzeć na miejsce. Po pierwsze potrafiła całkiem dobrze jeździć konno. Po drugie... Miała ze sobą Quini Questro. Swojego wiernego, kopytnego przyjaciela pegaza, który prawie zawsze był gotowy ją wspomóc. To właśnie za jego pomocą miała, zamiast dostać się do Tiedal.

~***~

Po długiej podróży, w końcu wylądowali w okolicach miejsca znanego pod nazwą Czarny Plac. Teoretycznie nie musieli zatrzymywać się konkretnie tutaj. Mogli od razu znaleźć się na samym jego środku. Jednak Quin wolała nie robić za dużego zamieszania wokół swojej osoby. Uważała je za zbędne. Do tego jeszcze ogier mógłby się zdenerwować przez za dużą liczbę osób znajdujących się wokół niego. To mogłoby skończyć się nie za ciekawie. Bibliotekarka zabrała swoje bagaże i pogłaskała rumaka po pysku w geście pożegnania. Już po chwili dało się usłyszeć uderzenia skrzydeł w powietrzu. Jeszcze przez kilka minut obserwowała, jak zwierzę oddala się coraz bardziej, w końcu znikając. Ostatecznie postanowiła, że nadszedł czas, aby wyruszyć. Poprawiła jeszcze raz bagaże i poszła na Czarny Plac. Będąc na jego skraju, rozejrzała się. Całkiem sporo różnego rodzaju ludzi. Chwilowo nigdzie nie zauważyła osób ze swojej grupy, dlatego stwierdziła po prostu, że jeszcze ma czas. Oparła się o ścianę jednego z pobliskich budynków i zsunęła po niej na dół, siadając. Przyciągnęła lekko nogi do siebie, zginając je. W jej rękach spoczywał cały "zestaw do pisania". Chciała od zaraz zacząć wszystko spisywać Na świeżo. Tak, aby nic jej później nie umknęło lub aby nie zaczęła widzieć tego inaczej. W końcu z biegiem czasu jej sposób postrzegania tego miejsca będzie mógł się zmienić.
W swych notatkach zamieściła wszystko. Zaczynając od przygotowywać, poprzez drogę do Tiedal, kończąc na barwnych opisie miejsca, w którym się znajdowała. Nie zabrakło tam oczywiście tego, jakie emocje targały kobietą. W jej zapisach musiało znaleźć się wszystko, co dotyczyło aktualnej misji. W pewnym momencie do jej uszu doszedł znajomy głos. Podniosła głowę, odrywając wzrok od kartek. Jej oczom ukazała się Elra wraz z Sorelią. Zapewne nie zauważyły jej. Czyli to już. Nadszedł czas spotkania. Quinlan westchnęła tylko i schowała wszystko ostrożnie do torby, tak aby się nie zniszczyło. Wstała i podeszła do członkiń gildii.
- Dzień dobry? To... Co robimy? - zapytała niepewnie, nie do końca wiedząc, co powinno się robić podczas takich spotkań. Zresztą wolała zgrywać taką dość spokojną, mimo wszystko nie chciała zdradzać swego nadmiernego podekscytowania tą sprawą, bo jeszcze kolejne osoby uznają ją za "dziwną".

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz