poniedziałek, 28 października 2019

Od Xaviera cd. Yuuki

Dziwna obojętność ogarnęła go, gdy niczym urzeczony przyglądał się formie, która stopniowa odrzucała fizyczność swego istnienia i przechodziła w coś, co trudno było nazwać choćby realnym. Wątle ciało dziecka zaczęło się rozpadać, pękać w stawach, łamać w kościach, stopniowo przekształcając się w coś tak paskudnego, tak okropnego, iż wątpliwe, żeby przyznali się do tego nawet sami bogowie chaosu. Skomlała i warczała, klekocząc w niezrozumiałym języku, który powoli nagryzał poczytalność chłopaka, możliwie wciąż tkwiącego w tym samym miejscu, tylko dzięki obecności kobiety i jej niezachwianej postawy. Stała kilka kroków przed nim i paręnaście od płożącego stwora. Mierzyła formę wzrokiem, w którym skrzyło się pewne podniecenie, pragnienie rozrywki, polowania. Szczerzyła kły w upiornym uśmiechu, jako ten drapieżnik, który tylko czeka, aż ofiara na ponów dźwignię się na nogi, aby móc kontynuować zabawę.
— Wyprowadźmy to przynajmniej z domu — zaproponował nieśmiało Xavier, widząc, jak anielica nagle zmienia pozycję, ustawia się bokiem do bestii i oswobadza ręce spod płaszcza. Wokół jej dłoni zaczęła zbierać się magia. Chłopak wyraźnie poczuł, jak jego policzek smuga ciepłe powietrze, zwiastujące nadciągającą pożogę, która może i pożre stwora, ale również istnieje duża szansa, że strawi także drewnianą kwaterę, co możliwie nie spodoba się gospodarzowi.
Bard odruchowo odwrócił głowę, szukając wzrokiem samego zainteresowanego. Dolis również wpatrywał się w potwora, nieco poszarzały na twarzy, lecz o dziwo zachowując stosunkowy spokój. Powolnym krokiem posuwał się w stronę wyjścia, idąc wzdłuż linii możliwych osłon, jak biurko, czy fotele. W dłoni ściskał laskę, marną, lecz zawsze jakąś formę obronny.
Przez chwilę zdawało się, że pochwycił spojrzenie zaniepokojonego Xaviera, lecz w tej samej chwili oboje zostali zdekoncentrowani przez osobliwy świst powietrza, który poprzedzał okropny wrzask. Chłopak zdążył odwrócić głowę, aby zobaczyć, jak dłonie Yuuki pokrywają się ogniem, a bestia rozcapierza swoją paszczę, lub coś, co miało formę otworu w powłoce ciała, wypełnionego przez dziecięce zęby i kościane kształty, które mogły być równie dobrze kłami lub przemieszczonymi z innej części ciała kośćmi, po czym rzuciła się przed siebie. Nie uderzyła jednak w anielice, a przemknęła pomiędzy jej nogami, a następnie z pełnym impetem uderzyła w biurko.
Dwójka mężczyzn odruchowo odskoczyła na bok, uciekając przed rozpędzoną masą, gdzie Xavier w konsekwencji wpadł na okno, obijając nerki o kamienny parapet, a starzec postanowił wykorzystać sytuację i rzucić się do ucieczki. I to właśnie ten nagły zryw zwrócił uwagę istoty, która z bulgotem wygramoliła się spod roztrzaskanych desek, po czym nie zważając na płomienie anielicy, pognała za Dolisem.
Yuuki przeklęła głośno i również wybiegła z pomieszczenia.
W tym samym czasie Xavier, który w całym swym otępieniu, złym samopoczuciu i ogólnym przerażeniu stał nadal w tym samym miejscu, w którym się znalazł po gwałtownym odskoku. Przytulony do okna, próbował zmusić swoje nogi, żeby również za nimi pobiegły, lecz z jakiegoś powodu nie chciały go kompletnie słuchać, jedynie telepały się chorowicie, przykuwając go do podłogi. Tak ścięty w stresie, tkwił w bezruchu przez dobre kilkanaście sekund, póki wzrok jego nie powędrował za okno, na podwórko, od którego dzieliły go jedno piętro. 
Nie zamierzał uciekać, czy zostawić Yuuki samą — nawet jeśli doskonale wiedział, że dałaby sobie radę — lecz zajść stwora od drugiej strony, powstrzymać przed ucieczką, gdyby w końcu zechciał skończyć niszczyć wnętrze domostwa.
I właśnie ta myśl, widocznie bardziej przyjemna dla mentalności chłopaka sprawiła, iż w końcu do jego mięśni wróciło krążenie. Chwyci za klamkę, otworzył okno i powoli zsunął się z parapetu, gładko lądując na nogach. Miał już biec na przód domostwa, gdyby nagle od drugiej strony nie zaszła go kobieta. Wyszła za winkla, widocznie wracając z miasteczka z pełnym koszem zakupów i pętem z dwoma uduszonymi kuropatwami. Zatrzymała się gwałtownie i wlepiła wzrok w barda, który spoglądał na nią z nie mniej głupim wyrazem twarzy.
Chłopak głównie kojarzył córkę Dolisa z jej wręcz zadziwiającej pogody ducha i przemiłego, zawsze serdecznego uśmiechu, lecz wówczas patrzyła na niego przerażona z widocznym niezrozumieniem sytuacji, który wówczas mógł tworzyć w jej głowie przeróżne, niewątpliwie dziwne scenariusze. Xavier od razu podjął próbę uratowania sytuacji, sięgając po jeden z jego możliwie najbardziej urokliwych i czarujących uśmieszków. Uniósł również poddańczo ręce do góry i miał już zamiar usupłać odpowiednie wytłumaczenie, gdy niespodziewanie z drugiej części podwórka dobiegł ich okropny rumor.
Znad zakrętu wyskoczył stwór, który prześlizgnął się po trawie i dysząc ciężko, zatrzymał się na chwilę w miejscu. Skierował swoją paszczę wpierw w jego kierunku, a potem nagle zwrócił się ku Amelii.
Xavier kątem oka dostrzegł również Yuuki, która dosłowną sekundę później od demona, wyleciała od boku budynku, lecz przede wszystkim był świadomy zamiarów, jakie miała bestia. Niewiele myśląc, poderwał się z miejsca i jak przedtem jego widok ściął go ze strachu, tak wówczas bez większego wahania skoczył niemalże przed niego. Zdążył jedynie pchnąć kobietę, po czym nagle poczuł gwałtowne i niezwykle silne uderzenie, które wręcz pozbawiło go tchu. Coś ścięło go z nóg i porwało  ze sobą, możliwie przeciągając go po trawie. Nie był do końca świadom, co tak naprawdę się z nim stało, zwłaszcza że wszystkie jego zmysły zostały upośledzone przez przeokropny ból, który równie dobrze mógł być zębiskami tnącymi jego powłoki ciała, jak i ostrzami rozrywającymi jego duszę.


Yuu?
Pamiętaj, żeby często wymieniać kwiatki na grobie.
Tylko żywe, sztucznych nie lubimy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz